środa, 22 sierpnia 2012

("Heart") Rozdział 2




           Pełne wargi wygięły się w samo zadowalającym uśmieszku, a czekoladowe oczy zaiskrzyły, nadając większy blask ich właścicielowi. Taemin poprawił jeszcze raz róg kołdry i klasną w dłonie. Dopiero co skończył wystrój swojego pokoju i był z siebie niezwykle dumny. Wszystko wyglądało tak jak chciał, aby wyglądało. Dobrze mu było w swoich czterech kątach. Do tego  panował w nim porządek, mimo że wiedział iż nie potrwa to długo. W końcu nigdy nie był osobą, która umiałaby utrzymać czystość w pokoju. Zaliczał się raczej do kategorii „bałaganiarz” i to jeszcze ten najgorszego rodzaju. Jeśli jakaś rzecz Jikiego lub kogokolwiek utonęła w odmętach piętrzących się śmieci, zalewających podłogę teaminowego pokoju to pewne było, że już nigdy jej nie odzyska. A przynajmniej do czasu, aż młodszy zostanie zmuszony do wysprzątania swojego królestwa.

            -Idealnie- powiedział sam do siebie.

            -Całkiem nieźle- usłyszał za sobą dziewczęcy głos. Odwrócił się zaskoczony, wytrzeszczając oczy. Na zielonej pufie siedziała całkiem ładna dziewczyna z uśmiechem na ustach. Zamrugał kilka razy, zastanawiając się skąd ona wzięła się w jego pokoju? Nie znał jej. Tego był pewny w stu procentach. Do tego był sam w domu, a drzwi zamknął na klucz, więc nikt nie mógł jej wpuścić…

            -Kim jesteś?- wykrztusił. Dziewczyna przestała się uśmiechać, obserwując go uważnie. Taemin poczuł się nieco dziwnie. Lekki strach, ale i uczucie jakby ta dziewczyna nie była wcale aż tak obca jak by się spodziewał. A przecież nigdy w życiu jej nie widział.

            -Wiem, że mnie nie znasz, ale chciałabym cię o coś prosić- rozbrzmiał jej głos. Taemin zmarszczył brwi, nie wiedząc co zrobić. Głos dziewczyny miał w sobie pewnego rodzaju echo, co jeszcze bardziej go zdziwiło.

            -Niby w czym i w ogóle, czemu miałbym ci pomagać? Sama powiedziałaś, że cię nie znam.

            -Bo masz coś co należało do mnie.

            -Niby co?
            -Moje serce.

           

             Minho patrzył morderczym wzrokiem na dwójkę swoich przyjaciół, którzy od pól godziny próbowali wyciągnąć go na imprezę. I nie działały argumenty, że jest zmęczony niedawno wykonaną pracą, ani że po prostu najzwyczajniej w świecie nie ma ochoty nigdzie wychodzić.

            -Minho no rusz się!- Key po raz kolejny pociągnął go za rękę, próbując podnieść z kanapy, na której leżał, ale nie udało mu się to.

            -Już ci mówiłem, że nie mam ochoty. Idźcie sami- odpowiedział, wyrywając rękę z jego uścisku.

            -Nie daj się prosić! I tak już wszyscy uważają cię za kompletnego aliena i jeśli tak dalej pójdzie to staniesz się zielony  jak Ufo. Weź przykład z Jjonga i chodź. Zobacz jak fajnie udało mi się go odciągnąć od komputera.

            -Ej! To ja zaproponowałem ten klub ostatnio i Choi nie wyglądałby jak Ufo tylko jak przerośnięta żaba- odezwał się Jonghyun, splatając ręce na piersi.

            -Ostatnio tak, ale nie dzisiaj. Tym razem to ja musiałem wyciągać ciebie.

            -Nie narzekaj i ciesz się, że z tobą wyszedłem.

            -No to załatwione. Możecie iść sami, a mnie dać spokój- wtrącił Choi, słuchając tej wymiany zdań.

            -O nie kochanieńki. Nie ma tak. Sami byliśmy wczoraj, dzisiaj chcemy ciebie- Key nie dawał za wygraną, wlepiając w niego swoje kocie oczy. Minho westchnął, wiedząc, że chłopak nie odpuści. Był tak samo uparty jak on sam, a z jego divowskim temperamentem nikt nie miał szans. Nawet tak twardy zawodnik jak Choi.

            -Dobra. Niech wam będzie- poddał się wreszcie, głównie dla świętego spokoju. Zazwyczaj nie odpuszczał tak łatwo. Zawsze robił wszystko tak, aby postawić na swoim, ale ostatnio… Nie potrafił  być taki jak kiedyś. Zmienił się. Nawet on sam to zauważył, ale nic nie umiał na to poradzić. Mimo, że próbował, starał się. Jego serce po prostu nie umiało ponownie bić starym rytmem. Złamane, zranione, do tej pory pozostało w kawałkach.

            -Ty coś kombinujesz- powiedział Key, chwytając się pod boki.

            -Niby co ja mogę kombinować?

            -Nigdy nie odpuszczasz tak łatwo. To zbyt podejrzane.

            -Key, nie przesadzasz trochę? Chciałeś, abym z wami poszedł. Od pól godziny nie dajecie mi spokoju, więc wolę ustąpić.

            -To nie w twoim stylu.

            -Nic nie jest w moim stylu od kiedy jej nie ma obok mnie.

            Zapadła cisza. Kibum zwiesił głowę przez chwilę wspominając Taeyeon. Nie lubił poruszać tematu o niej. Wiązało się to ze zbyt dużą ilością bólu zarówno w jego sercu, jak i dwójki mężczyzn stojących obok niego. Strata bolała najbardziej, a brak znanego ciepła drugiej osoby niemal doprowadzał do szaleństwa.

            -Dobra, starczy. Choi ubieraj się, a ty chodź ze mną- odezwał się Jonghyun, przerywając tą niezręczną ciszę. Chwycił Key za rękę, wyprowadzając z pokoju, zostawiając Minho samego. Brunet westchnął, podchodząc do szafy z ubraniami. Wybrał pierwszą z brzegu koszulę i ciemne dżinsy, po czym udał się do łazienki, aby się przebrać.

            -Przepraszam- wyszeptał Key, opierając się o ścianę na korytarzu, w którym się znaleźli.

            -Za co?
            -Że przez moje zachowanie znowu o niej wspomnieliśmy.

            -Przecież to nic złego. Nie możemy uniknąć wspomnień o osobach, które się kochało, a których już z nami nie ma.

            -Wiem, ale takie wspominanie dodaje nam tylko więcej bólu. Dla ciebie i dla Minho. Nie chcę tak.

            Jjong podszedł do niego z uśmiechem na ustach. Zerknął w brązowe tęczówki kocich oczu, dając mu tym samym do zrozumienia, że nic się nie stało.

            -Chciałbym, aby było jak kiedyś- Key uśmiechnął się smutno. Starszy także tego chciał. Cofnąć czas, aby znowu móc oddawać się beztroskiej zabawie.

            -Ja też.

            -Mieliśmy iść, a nie wspominać- wtrącił Choi, stając w drzwiach. Obaj Kim automatycznie uśmiechnęli się szeroko, łapiąc go za ręce. Nie zaprotestował, a jedynie ruszył za nimi, dając chociaż namiastkę dawnych dni.

 

            Oczy Taemina omal nie wyszły z orbit. Patrzył na intruza w myślach przetwarzając dopiero co usłyszane słowa. Miał halucynacje? A może już kompletnie świrował? Przecież to było niemożliwe. Nie mógł mieć jej serca, bo…

            -To niemożliwe- powiedział stanowczo, zaciskając powieki. Miał nadzieję, że kiedy je otworzy dziewczyna zniknie, a on będzie mógł uznać to za zwykłe przywidzenie.

            -Lee Taemin na tym świecie nic nie jest niemożliwe. W twojej piersi bije moje serce. Dzięki mnie zacząłeś nowe życie- odpowiedziała, podchodząc do niego. Cofnął się o krok, z przerażeniem patrząc jak wyciąga w jego stronę rękę. Chwilę później jej dłoń dotknęła jego klatki piersiowej, ale ku zaskoczeniu chłopaka nie poczuł tego dotyku.

            -Ja-ak?- wydukał, czując się nieco dziwnie kiedy szczupła dłoń po prostu przechodziła przez jego ciało jak przez powietrze.

            -Pół roku temu miałam wypadek samochodowy. Lekarze próbowali mnie uratować, ale nie udało się. Pobrano z mojego ciała narządy i tobie dostało się moje serce.

            -Czyli, że ty jesteś…?

            -Duchem. Właśnie tak.

            -To jakieś szaleństwo- Taemin pokręcił głową, ponownie cofając się o krok. Zamykał i otwierał oczy, ale dziewczyna nie znikała. Nadal stała naprzeciwko niego z nikłym uśmiechem na ślicznej twarzy. „Zwariowałem!”- krzyknął w myślach.

            -Nie oszalałeś. To wszystko jest prawdą i ja… chciałabym, abyś mi pomógł.

            -Czego chcesz?

            -Może najpierw usiądź. Nie chcę, abyś mi tu zemdlał. Zbladłeś.

            Patrzył na nią przez chwilę z nieodgadnionym wyrazem twarzy, aż w końcu kiwnął głową i podszedł do łóżka. Usiadł, sprawiając, że na gładko pościelonej kołdrze powstało kilka zmarszczek.

            -Mów- wykrztusił, w myślach cały czas powtarzając sobie, że to tylko sen.

            -Nie przychodziłabym tutaj. W ogóle nie prosiłabym cię o nic, gdyby nie to, że bez tego nie będę mogła zaznać spokoju. Minęło pół roku. Dość długi czas i już dawno powinnam być w zupełnie innym miejscu. Rozumiesz o czym mówię?
            -Tak. Myślę, że tak.

            -Miałam narzeczonego. Kochałam go, a on mnie, ale przez wypadek… rozdzielono nas. Chodzi o to, że on nie potrafi pogodzić się z moją śmiercią. Pogrąża się w bólu, zmienia się, coraz bardziej upada. Cierpi tak bardzo, że nie pozwala mi spokojnie przejść na drugą stronę. Tak być nie może. Za bardzo to wszystko wyniszcza jego, ludzi wokół i mnie samą.

            -A co ja mam do tego?

            -Chciałabym, abyś pomógł mu się otrząsnąć.

            Taemin zesztywniał. Czy dobrze usłyszał? Miał pomóc jakiemuś nieznanemu kolesiowi pogodzić się ze śmiercią swojej narzeczonej, której serce otrzymał po przeszczepie?

            -Zrobiłbyś to?- cicha prośba, nadzieja i smutek kryjący się w pięknych tęczówkach, zmiękczyły jego serce.

            -Nie wiem jak. Nie znam go, nic o nim nie wiem. To nie jest łatwe- próbował się jakoś bronić.

            -To już możesz zostawić mnie.

            Ponownie zerknął  w jej oczy i zaklął w myślach. Nie umiał odmówić. Nie potrafił tego zrobić, patrząc w ich toń. Serce mu na to nie pozwalało, ani dziwne poczucie, że jest jej coś winien.

            -Postaram się- wyszeptał zrezygnowany, opadając na poduszki. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, podchodząc do niego.

            -Dziękuję. Nawet nie wiesz jak wiele to dla mnie znaczy. A tak swoją drogą to jestem Taeyeon. Kim Taeyeon- wyznała, a on kiwnął jedynie głową, chowając twarz pod jedną z pomarańczowych  poduszek.

4 komentarze:

  1. ciekawe ^^ wciągnęłam się i powiem,że nie spodziewałam się takiego zbiegu okoliczności,że duch,buu ipt.Podobało mi się ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Taeyeon nareszcie się mu ukazała.! :) W tle widziałam JongKey. <3
    Jakoś dziś mam chwilowego, tzw. "doła" i przepraszam za moje beznadziejne komentarze. Mogłabym ich wgl. nie pisać, ale nie chciałam odstąpić od tradycji dodawania mojego zdania do rozdziałów. Jak się pozbieram to przy następnych partach będzie na pewno lepiej.
    Hikari.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku, pewnie Taoś (tak, nazywam go tak) zakocha się w żabie a żaba w nim ^^

    -Sakuyu

    OdpowiedzUsuń
  4. "-Bo masz coś co należało do mnie.
    -Niby co?
    -Moje serce."
    Dostałąm dreszczy gdy to przeczytałam. Zapowiada się świetnie ^^
    Mika

    OdpowiedzUsuń