Prolog:
Dwudziesto dwu letni brunet siedział ze
spuszczoną głową na jednym z czterech plastikowych krzeseł. Każdy kto patrzył
na niego z boku od razu domyślał się co ów młody mężczyzna robi. Splecione
dłonie, przymknięte powieki i zmartwienie, ale i cicha nadzieja wypisane na
twarzy. Modlił się. Wznosił prośby do Boga, mając nadzieję, że zostaną
wysłuchane.
-Minho
wszystko w porządku?- usłyszał ciche pytanie wydobywające się z ust
przyjaciela. Spojrzał w górę na jego twarz i odpowiedział pytaniem na pytanie:
-Jak
Jjong?
Key
westchnął, siadając obok bruneta. Mógł się spodziewać takiej odpowiedzi. Minho
bardziej martwił się o innych niż o samego siebie, ale on widział jak bardzo
cierpi. Mimo, że brunet z całej siły starał się ukryć swe uczucia za maską
opanowania.
-Wyszedł
na zewnątrz. Nie dał rady już tutaj siedzieć, bardzo to przeżywa.
Minho
pokiwał głową, zerkając na zamknięte drzwi z napisem „Sala operacyjna.” Za nimi
w dużym pomieszczenia znajdowała się kuzynka Jonghyuna, a jego narzeczona.
Kobieta, z którą chciał spędzić resztę życia. Dziewczyna o uśmiechu
ogrzewającym jego serce. Ktoś kogo kochał nad życie i kogo znał niemalże od
urodzenia. Kim Taeyeon.
Trzy
godziny temu Minho siedział w pracy, wykonując swoje obowiązki. Był szczęśliwy.
W myślach planował jak spędzi wieczór, widział uśmiech Taeyeon kiedy pokazałby
dla niej swoją niespodziankę. Mały piesek, jeszcze szczeniak, ale jak bardzo
wesoły. Miał zamiar zadzwonić do swojej narzeczonej, aby przypomnieć jej o ich
spotkaniu, kiedy ktoś zadzwonił do niego. Nie znał numeru, ale mimo to odebrać,
nie zdając sobie sprawy z tego, że wiadomość, którą usłyszy zniweczy wszystkie
jego plany. Po zaledwie dwóch minutach dowiedział się, że dzwoniono ze
szpitala, a Taeyeon miała wypadek. Jak najszybciej z mocno ściśniętym sercem
wsiadł do samochodu, zawiadamiając Jonghyuna i ich przyjaciela Kibuma, po czym
ruszył do szpitala modląc się w duchu, aby dziewczyna wyszła z tego wszystkiego
cało. Dopiero później okazało się, że jej stan jest tragiczny i przewieziono ją
na salę operacyjną.
-Będzie
dobrze. Zobaczysz, że z tego wyjdzie - odezwał się Key, klepiąc go o ramieniu.
Przymknął powieki, ponownie spuszczając głowę. Nie odpowiedział mu. Nadzieję
miał cały czas, wiarę, że jednak wszystko dobrze się skończy, ale póki co nie
miał pewności. Musiał czekać, odliczając raz po raz nieubłaganie ciągnący się
czas przepełniony strachem, bólem i nadzieją.
Lee
Jinki patrzył zmartwionym wzrokiem na swojego młodszego brata. Taemin leżał na
szpitalnym łóżku, krzywiąc się z bólu.
-Minnie,
może powinienem zawołać lekarza? Bardzo cię boli?- spytał zmartwionym głosem,
podnosząc się z krzesła, na którym siedział. Chłopak złapał go za rękę z
powrotem sadzając go na mebel i uśmiechnął się nieznacznie, odpowiadając:
-Nie
trzeba, hyung. Już dali mi coś na ból i więcej nic nie dostanę. Zaraz mi minie.
Jinki
nie wydawał się być tym przekonany, ale pokiwał głową, trzymając go za rękę.
Taemin był od niego młodszy o cztery lata. Zawsze razem spędzali czas pomimo
tej zdaje się niewielkiej różnicy. Pomagali sobie, wspierali się, dawali rady.
Starszy pomógł mu nawet odkryć swoją pasję, talent, który młodszy zaczął
rozwijać w dość szybkim tempie. Do czasu aż zachorował. Miał siedemnaście lat
kiedy po kilku omdleniach i bólu w klace piersiowej wykryto u niego wadę
zastawki aortalnej. Po roku zmagania się z tą dolegliwością, przyjmowaniu leków
jego stan nie poprawiał się. W końcu doszło do niewydolności serca i w chwili
obecnej chłopak musiał czekać na przeszczep.
-Hyung
naprawdę niedługo mi przejdzie- powiedział aksamitnym głosem, widząc zmarszczkę
na czole starszego.
-Nie
mogę patrzeć jak tak cierpisz. Jak bardzo cię boli. Chciałbym coś zrobić,
cokolwiek, aby ci ulżyć, ale…- głos mu się załamał, a w oczach pojawiły łzy.
Taemin starł je palcem, szerzej uśmiechając. Wiedział, że brat go kocha i
strasznie przeżywał jego chorobę, ale on się nie poddawał. Czekał cierpliwie,
mając nadzieję, że może tym razem usłyszy szczęśliwą nowinę. Znosił ból, który
niemal rozrywał mu serce i nie odstępował przez prawie całą dobę. Uśmiechał się
do każdego, pokazując, że smutek nie powinien gościć na jego twarzy. Optymizm
bił od niego niemal na kilometr mimo tak tragicznej sytuacji.
-No
już hyung. Uśmiechnij się.
Starszy
zrobił to o co go proszono, przytulając chude ciałko brata. Już miał mu coś
odpowiedzieć, kiedy do pomieszczenia wszedł lekarz. Oderwał się od młodszego,
spoglądając na starszego mężczyznę. Ten uśmiechał się od ucha do ucha,
zapisując coś w karcie Taemina.
-No
Taemin ah, szykuj się. Mamy dla ciebie serce- powiedział, a obaj Lee
wytrzeszczyli na niego oczy.
-Za
godzinę zabieramy cię na salę operacyjną. Będzie dobrze- dodał, klepiąc nogę
chłopaka i wyszedł z sali. Jinki zerknął na brata z niedowierzaniem, ale i
nieskrywaną radością.
-Udało
się hyung- wyszeptał Taemin, czując jak łzy spływają mu po policzku. W końcu
się doczekał. Za kilka godzin rozpocznie nowe życie, bez bólu, bez rozmyślań na
temat tego, czy dożyje kolejnych urodzin. Jinki nic mu nie odpowiedział, a
jedynie przytulił do siebie, także zanosząc się łzami szczęścia.
Jonghyun
stał jak skamieniały, patrząc tępo na szarą szpitalną podłogę. Key ściskał go za rękę, dając nikłą świadomość,
że nie śni. Lekarz stojący przed nim pokręcił głową, patrząc na nich smutnym
wzrokiem.
-Przykro
mi- powiedział. Jjong zdawał się tego w ogóle nie słyszeć. Odwrócił głowę,
zerkając na Choi. Brunet najpierw się nie ruszał zupełnie tak jakby nie
dochodziły do niego dopiero co usłyszane słowa. Po chwili jednak opadł na
kolana, a po jego policzku spłynęła łza. Później następna i jeszcze jedna, aż w
końcu z jego ust wydobył się krzyk. Key też cicho płakał, nawet nie starając
się ukryć swoich łez. Jjong podszedł do bruneta, aby objąć go ramieniem. Minho
odtrącił go jednak, siadając na podłodze, z bólem w oczach. Po raz pierwszy na
jego twarzy pojawiło się tak dużo emocji. Nie odpowiedział nic, nie spróbował
ponownie go przytulić. Po prostu usiadł na krześle, pozwalając brunetowi
pogrążyć się w bólu, sam dopiero teraz uzmysłowiając sobie, że także płacze.
Zerknął na Key. Szatyn usiadł obok niego, przytulając do siebie. Wtulił twarz w
szczupłe ramiona, zanosząc się cichym szlochem na znak bólu po stracie
ukochanej kuzynki.
Oh. Już wstawiłaś nowe opowiadanie! :) Cóż, rozdział smutny, ale nie płakałam, spokojnie. :D Ja płaczę tylko jak umiera ktoś z chłopaków, wyjątkiem była Sonia. ; p Cieszę się, że Taemin znalazł serduszko. Szkoda mi tylko Minho i jego narzeczonej. Ale jak czytałam w "zapowiedzi", Taemin będzie przekonywał rapera, żeby się nie zamartwiał. Więc, to opowiadanie zaczyna się bosko i będę je czytać. :) Chociaż to już chyba wiesz. ^^
OdpowiedzUsuńHikari~ Co do mojego komentarza pod 30 rozdziałem "Bodyguarda" to miałam jakąś fazę i tak mi przyszło, to tak napisałam. xD
Dotarłam tutaj z niedosytem po "Stranger", dowiedziałam się, że będzie coś więcej, wchodzę na resztę opowiadań i myślę "Jestem w niebie". Mam zamiar przeczytać wszystkie, a jest tego dość sporo. No i na wstępie muszę przyznać, że już mi się podoba. :D
OdpowiedzUsuń~Sarasil
Ja jestem po "bodyguard" i czuje lekki nie dosyt a to zapowiada się świetnie tylko trochę smutno...
OdpowiedzUsuń-Sakuyu (chyba będę się tak podpisywała pod moimi komentarzami *Sakura_Yuuki*)
wooo jakie to smutne... czyli Tae dostanie jej serce...
OdpowiedzUsuń