Jak tylko
otworzył oczy, poczuł przy sobie ciepło płynące z ciała Taemina. Zerknął w dół,
na śliczną twarz wtuloną w jego nagą pierś i ramię oplecione wokół jego klatki
piersiowej. Wspomnienia z minionej nocy powróciły do niego z podwójną siłą.
Odgarnął z czoła młodszego pachnący pomarańczami kosmyk, delikatnie muskając
jego policzek. Chłopak poruszył się, mocniej wtulając w jego pierś.
Minho nie żałował ostatniej nocy.
Mimo, że złamał swoją świętą zasadę, mówiącą: „Nigdy nie wdawaj się w cielesne
kontakty ze swoim zadaniem, a już tym bardziej nie angażuj się emocjonalnie.”
Przymknął powieki, biorąc głęboki wdech. Zawsze przestrzegał tej zasady. Nie
tylko dlatego, że tak było wygodniej, ale dlatego, że nie chciał później
cierpieć. Miłość potrafiła być piękna, dać ci szczęście i pokazać świat,
którego nigdy wcześniej nie widziałeś, ale umiała też sprawić ból. Natomiast
bliskie kontakty cielesne przysparzały nie tylko ulotne chwile przyjemności,
ale i problemy, które później aż nazbyt mogły skomplikować życie. Sam nie
wiedział dokładnie co go skusiło, aby pozwolić na to wszystko co się wydarzyło
nocą. Może to ten pełen rozpaczy wzrok i dotyk młodszego. Cichy krzyk o
odrobinę bliskości. I te słowa, które wypowiedział, gdy nadchodziło spełnienie.
„Nie zostawiaj mnie. Nigdy”- dźwięczały w jego głowie, nie dając spokoju. Nie
wiedział co odpowiedzieć. Co zrobić. Sytuacja powoli wymykała mu się spod
kontroli.
Taemin wymruczał coś niezrozumiale
pod nosem i połaskotał go przy długą grzywką, gdy poruszył głową. Brunet objął
go mocniej ramieniem, nie odrywając od niego wzroku. Nie chciał już więcej
widzieć smutku w jego oczach. Nie miał już siły patrzeć, jak ten marnieje w
oczach, pogrążając się w rozpaczy. Chciał, aby zadziorny chłopak wrócił.
-Zwariowałem- wyszeptał,
przeczesując ręką swoje kruczoczarne włosy. Zbyt dużo pogmatwanych uczuć się w
nim nagromadziło, przez co niczego już nie rozumiał. Kompletnie.
Kim Heechul nigdy nie należał do
osób spokojnych i cierpliwych. Jego wybuchowy charakterek przyćmiewał
nieskazitelnie piękną urodę i wzbudzał strach. Wszyscy, którzy go znali,
wiedzieli, że lepiej z nim nie zadzierać. Nigdy.
-Czy ja nie wyraziłem się jasno
ostatnim razem?!- wysyczał, patrząc z wściekłością na postawnego mężczyznę,
przykutego do ściany grubymi łańcuchami. Z jego twarzy skapywała krew. Miał
rozciętą wargę i podpuchnięte oko, przez co kompletnie nie było widać, że jest
przystojny.
-A może mówiłem w tak skomplikowanym
języku, że twój przesiąknięty testosteronem mózg nic nie zrozumiał?!
Mężczyzna spojrzał na niego nie
naruszonym okiem i się wyszczerzył. Ów gest rozwścieczył jeszcze bardziej
Heechula i kolejny cios spadł na twarz przykutego.
-Mówiłem ci, że odsuwam cię od tej
sprawy! Już raz ją spieprzyłeś, a teraz zrobiłeś to znowu! Ja nie toleruję
błędów, Kangin!- z każdym kolejnym słowem, pięść Kim wbijała się w żebra
chłopaka. Ten stęknął, spluwając krwią na kamienną podłogę.
-Kazałem ci się trzymać z daleka!
Przez ciebie muszę znowu czekać!- warknął, odsuwając się od prawie
nieprzytomnego Kangina. Wściekłość wręcz emanowała z całej jego postaci.
Zaciskał pokryte krwią mężczyzny pięści, mrużąc oczy. Kopnął z rozpędu krzesło
stojące pod jedną ze ścian, niemal wyrywając sobie włosy z głowy.
-Heechul- usłyszał znajomy głos.
Odwrócił się w stronę drewnianych drzwi i napotkał czarne tęczówki. Ich
właściciel wszedł powoli do środka, przyglądając się nieprzytomnemu mężczyźnie.
Kim obserwował go z uwagą, napawając się jego urodą. Był przystojny, z krótko
obciętymi niemal, że srebrnymi włosami, zmysłowymi wargami i cudownym ciałem.
-Nie sądzisz, że byłeś trochę za
ostry?- zapytał chłopak, odwracając się w jego stronę.
-Nie, Hangeng. Nie byłem. Powinien
się cieszyć, że jeszcze żyje.
-Czasem mnie przerażasz.
-Ale to nie zmienia faktu, że mnie
kochasz.
Hangeng uśmiechnął się, podchodząc
do niego. Pocałował lekko jego usta, palcem ścierając stróżkę krwi z
delikatnego policzka.
-Cierpliwości. Niedługo będziesz
miał to czego chcesz- wyszeptał, odgarniając z jego twarzy nieco przydługie
włosy.
-Oby- odpowiedział Heechul i
zerkając z odrazą na Kangina, wyszedł z pomieszczenia.
Kiedy się obudził nikogo nie było
koło niego. Na początku pomyślał, że ostatnia noc była tylko snem, ale zapach
bruneta wciąż unoszący się na poduszce, wyprowadził go z błędu. Przewrócił się
na bok, wtulając twarz w miękki materiał poszewki. Nadal czuł na swoim ciele
delikatny dotyk Minho, jego pocałunki i wspomnienie rozkoszy, jakie mu dał.
Kiedy go wczoraj pocałował, myślał, że chłopak go od siebie odepchnie i powie,
aby nigdy więcej tego nie robił, ale było zupełnie inaczej. Odwzajemniony
pocałunek, ośmielił go nieco i postanowił przystąpić do dzieła. Chciał
zapomnieć. Chociaż na krótką chwilę zapomnieć o ostatnich dniach, a ów
zapomnienie widział tylko i wyłącznie w rozkoszy. Przytulając się do Minho i
czując jego ciepło czuł się dziwnie bezpiecznie. Miał wrażenie, że dzięki tym
uczuciom byłby wstanie przetrwać jakoś kolejne dni. Że dzięki Minho mógł odzyskać
własnego siebie.
Wstał, owijając się ciemnofioletową
pościelą i podszedł do okna. Uchylił zasłonięte od kilku dni rolety i otworzył
okno, wpuszczając do środka świeże powietrze. Zastanowił się, gdzie mógł być
teraz Choi. Miał nadzieję, że niedaleko.
Podszedł do jednej z szafek i wyjął
z niej czystą bieliznę oraz dresy. Odrzucił kołdrę, kierując się do drzwi, nie
przejmując faktem, że jest nagi. Wyszedł na korytarz, zmierzając do łazienki.
Jeszcze zanim zniknął za jej drzwiami, do jego nozdrzy doszedł zapach świeżo
parzonej kawy. Położył ubranie na pralce i wszedł pod prysznic, odkręcając
gorącą wodę. Wraz ciepłym strumieniem,
jaki obmywał jego ciało, znikało napięcie ostatnich dni. Powoli się oczyszczał,
próbując pożegnać się ze smutkiem, jaki nim zawładną.
Jak tylko zszedł na dół, zobaczył go
siedzącego na kanapie z kubkiem kawy w ręce. Uśmiechnął się nieśmiało,
podchodząc do lodówki i wyciągnął mleko bananowe. Lubił ten napój. Słodki smak,
który rozpływał się w jego ustach. Taki jego mały narkotyk.
Minho spojrzał na młodszego,
odstawiając kubek na stół. Karmelowe włosy były mokre i kilka kropel spadało na
niebieską koszulkę, którą miał na sobie. Wstał z kanapy, powolnym krokiem
podchodząc do niego. Chłopak odwrócił się, wbijając w niego swoje czekoladowe
oczy.
-Dziękuję- powiedział Taemin,
napawając się widokiem przystojnej twarzy bruneta.
-Za co?- Minho oparł się ob blat
kuchenny, zakładając ręce na piersi.
-Że mnie nie odtrąciłeś.
Potrzebowałem tego.
Choi uśmiechnął się, nic nie mówiąc.
Taemin przeszedł obok niego, wyciągając z lodówki coś do jedzenia. Głód
nagromadzony przez te wszystkie dni, właśnie dawał o sobie znać. Przez chwilę
robił sobie kanapkę, aż w końcu się odwrócił i powiedział:
-I przepraszam.
Choi uniósł do góry brew, nie spuszczając
z niego wzroku.
-Za to, że cię martwiłem.
Przepraszam.
Chłopak spuścił wzrok, patrząc tępo
na kanapkę trzymaną w ręku. Minho podszedł do niego, łapiąc za brodę i
podnosząc do góry. Uśmiechnął się ciepło, kręcąc głową i złożył delikatny
pocałunek na ustach młodszego. Kanapka, którą miał zamiar zjeść upadła na
podłogę, a ręce powędrowały na szyję starszego, wsuwając się w ciemne włosy.
-Nic się nie stało- odpowiedział
Choi, odrywając się od niego. Policzki Lee były lekko zaróżowione, a wargi nieco
spuchnięte.
-Myślę, że powinienem już wrócić na
uczelnie- wydyszał.
-Nie mam nic przeciwko, ale najpierw
coś zjedz- Minho zerknął na rozplaszczoną na podłodze kanapkę. Taemin powiódł
za nim wzrokiem i roześmiał się, po raz pierwszy od pięciu dni.
Hangeng z Heechulem? No, tego się nie spodziewałam. xD I Kangin, który wszystko spartaczył. *-* Widać, że Heechul lubi się znęcać. ^^ Milutki Minho, słodki Tae. Piękne uzupełnienie. :) Lecę do next. :D
OdpowiedzUsuńHikari.
JUejku to takie słodkie że rzygam tęczą, lubię rzygać tęczą :3
OdpowiedzUsuńW końcu Minho zachowuję się tak, jak lubię <3
OdpowiedzUsuń