wtorek, 21 sierpnia 2012

Tears of an Angel

Tego one-shota dedykuję dla Blair z okazji jej szesnastych urodzin ^^ <3
Tytuł taki, bo nie wiedziałam jaki dać, a jest on taki sam jak z piosenki, które fragment umieściłam na końcu. Ryandan - Tears of an Angel

PARING: JongeKey
GATUNEK: smut, angst
OSTRZEŻENIA: scena erotyczna

                Patrzyłem z uśmiechem na ustach na mojego nowego chłopaka. W Jonghyun`ie podkochiwałem się już od dłuższego czasu. Obserwowałem go z daleka, podziwiałem talent jakim został obdarzony. Kiedy się uśmiechał mój dzień stawał się piękniejszy, lepszy. Po prostu wystarczył mi jego widok, aby wiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Jak słyszałem jego głos moje serce przyspieszało, a na usta cisnął się uśmiech. Tak nie wiele mi było trzeba do szczęścia, ale kilka dni temu osiągnąłem jego pełnię. W momencie kiedy Jjong podszedł do mnie i powiedział, że bardzo mnie lubi. Umówiliśmy się, a ja trafiłem do swojego własnego raju na Ziemi.

                Minął miesiąc, a ja i Jjong byliśmy parą. Szczęśliwą parą.

                - O czym tak myślisz, Bummie? - spytał, podchodząc do mnie. Na jego ustach gościł uśmiech, a brązowe tęczówki błyszczały radością.

                - O tym jak bardzo jestem szczęśliwy mając ciebie- odpowiedziałem, odwzajemniając uśmiech. Objął mnie od tyłu swoimi silnymi ramionami, a jego gorący oddech owiał mój kark.

                - Szczęściarze z nas, co? - Cichy szept tuż przy moim uchu. Odwróciłem głowę, patrząc na jego przystojną twarz. Był idealny. Może nie dla innych ludzi, bo przecież ideałów nie ma, ale dla mnie… dla mnie był najlepszą istotą jaką kiedykolwiek stworzył Bóg.

                - Kocham cię - powiedziałem, muskając ustami jego usta. Odwzajemnił tą delikatną pieszczotę, odwracając mnie w swoją stronę. Zarzuciłem mu ręce na szyję, pogłębiając pocałunek. Tak bardzo kochałem go całować. Czuć słodki smak ust, upijać się nimi jak najlepszym alkoholem. Niby tak mała część ciała, ale jak wiele przyjemności potrafiła dać. Niczym słodko- gorzka czekolada, narkotyk, który powoli napędzał pracę twojego serca. Zakazany owoc, grzeszne, ale równocześnie tak cudowne, że nie sposób im się oprzeć. Rozchyliłem szerzej wargi, pozwalając, aby jego język wsunął się do środka. Ile razy marzyłem o takich pocałunkach? Jak wiele godzin spędziłem zastanawiając się nad ich smakiem, o tym jak by to było móc całować je bezkarnie? Śniłem o tym i nagle ów sen stał się rzeczywistością. Wplotłem palce w jego gęste, brązowe włosy, dołączając swój język do tańca, który rozpoczął. Poczułem jak jego duże dłonie przesuwają się po moich plecach i bokach. Zadrżałem. Jego dotyk był niemal jak porażenie prądem. Wyzwalał we mnie dotąd kompletnie nieznane uczucia. Pożądanie, chęć czegoś więcej, zmysłowość. Westchnąłem kiedy uniósł do góry moją koszulkę, dotykając nagiej skóry.

                - Ja też cię kocham, Key - odpowiedział jak tylko oderwał się ode mnie. Oddychałem szybko, patrząc na jego przepełnione pożądaniem oczy. Brązowe tęczówki stały się niemal czarne, ale nie zrobił kolejnego kroku. Jedynie obserwował mnie, kiedy nerwowo przełykałem ślinę, drżąc od nadmiaru budzącego się pożądania. Jego dłonie nadal spoczywały na moim ciele, a koszulka była uniesiona do góry. Zdjąłem ręce z jego szyi i chwyciłem za róg czerwonego T-shirtu, pozbywając się go.

                - Bummie… - zaczął, patrząc na moją nagą klatkę piersiową. Uśmiechnąłem się, dotykając jego policzka i ponownie pocałowałem. Nie potrzeba nam było słów. Wolałem po prostu czuć. Jjong przyciągnął mnie bliżej siebie, oddając pocałunek z jeszcze większą pasją. Wodził rękoma po moich plecach, co chwilę zahaczając o materiał spodni. Później przeniósł swoje dłonie na moje pośladki, ściskając je lekko. Jęknąłem, wspinając się na palce i przylegając do niego całym swoim ciałem. Oderwał się od moich ust, przenosząc je na szyję i przygryzając ją lekko. Odrzuciłem do tyłu głowę, dając mu tym samym nieco większy dostęp. Niemal wyczułem uśmiech na jego twarzy, kiedy językiem przejechał po delikatnej skórze tuż nad obojczykiem.

                - Jesteś piękny - wyszeptał, odsuwając głowę od mojego ciała. Otworzyłem oczy, wykrzywiając usta w niezadowoleniu.

                - Dlaczego przerwałeś? - zapytałem, ignorując jego komplement. Zaśmiał się, ponownie przysuwając się bliżej mnie, tak, że nasze usta dzieliły milimetry.

                - Aż tak bardzo ci się podobało? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Uśmiechnąłem się na tą zaczepkę. Przecież wiedział jak bardzo mi się podobało. Mówił mu o tym każdy mój jęk, przyspieszony oddech, szaleńczy rytm serca.

                - Chcę więcej… - Niemal wyjęczałem, wplatając palce w jego włosy.

                - Jak dużo więcej?

                - Dużo, dużo więcej Jjong.

                - Pokaż mi jak bardzo tego chcesz, Bummie.

                Wpiłem się w jego wargi, podskakują do góry i oplatając jego biodra swoimi nogami. Od razu złapał mnie za pośladki, bez problemu utrzymując równowagę. Jonghyun był silny. Miesiące spędzone na siłowni sprawiały, że nie tylko miał pięknie wyrzeźbione mięśnie klatki piersiowej, ale i dużą siłę. Przejechałem językiem po jego dolnej wardze, by po chwili przygryźć ją lekko zębami. Cały czas patrzyłem prosto w jego oczy, nawet nie mrugając.

                - Myślę, że powinniśmy się przenieść - powiedział. Miał rację. Salon w jego rodzinnym domu nie był zbyt dobrym miejscem na tego typu rzeczy. Pokiwałem głową, ale nie opuściłem się na podłogę. Chłopak po prostu ruszył ze mną na rękach w stronę swojej sypialni.

                Jak tylko znaleźliśmy się w wybranym pomieszczeniu od razu skierowaliśmy się na łóżko. Jjong położył mnie delikatnie na miękkiej pościeli, odsuwając na bok i zdejmując swoją koszulkę. Przygryzłem wargę, pochłaniając wzrokiem idealnie wyrzeźbione mięśnie. Wyciągnąłem rękę, dotykając jego płaskiego brzucha. Przesunąłem dłoń w górę, siadając na łóżku. Chyba chciał mnie znowu pocałować, ale nie pozwoliłem mu na to. Zamiast tego pochyliłem się i przejechałem językiem po jego klatce piersiowej. Zadrżał, a na jego skórze pojawiła się gęsia skórka. Uśmiechnąłem się z satysfakcją, kreśląc mokry ślad niżej, aż do pępka. Wsunąłem w niego język, patrząc w górę. Miał zamknięte oczy, a głowę odchyloną do tyłu. Jego ręce zacisnęły się na moich ramionach, a oddech przyspieszył. W momencie kiedy dotknąłem dłonią wypukłości w jego spodniach, niemal zachłysnął się powietrzem. Ścisnąłem mocniej jego męskość, ugniatając przez opinający ją materiał. Palce na moich ramionach praktycznie wbiły się w delikatną skórę, więc chwyciłem za zamek spodni i go rozpiąłem. Po chwili opuściłem w dół zbędny materiał, wraz z bokserkami, uwalniając jego nieźle nabrzmiałą męskość. Zerknąłem w górę, napotykając gorące spojrzenie brązowych tęczówek. Nie odrywając od niego wzroku, przejechałem językiem po paseczku włosów znaczącym drogę od pępka do jego męskości i w końcu zacisnąłem na niej wargi. Głośny świst dobiegł moich uszu, a jego ręce przeniosły się na włosy. Polizałem główkę tylko po to by po chwili zassać się na niej, wymuszając u Jjonga głośny jęk. Przygryzłem lekko delikatną skórkę, przesuwając palcami po członie. Jego członek zwiększył swoją objętość, przyprawiając mnie o większą dawkę podniecenia. Serce biło mi coraz szybciej, a moja męskość uciskała niebezpiecznie obcisłe rurki, które miałem na sobie. Prawie warknąłem, kręcąc biodrami i biorąc jego penisa głębiej w usta. W końcu przerwałem, patrząc na niego błagalnym wzrokiem. Chyba zrozumiał, że mój przyjaciel także potrzebuje uwagi, bo złapał mnie za ramiona i uniósł do góry, złączając usta w namiętnym pocałunku. Poczułem jak pospiesznie rozpina moje spodnie i zsuwa je z moich bioder. Westchnąłem z ulgą, kiedy znikł nieznośny nacisk na moją męskość. Wargi Jonghyuna przeniosły się na moją brodę, później na szyję, po przez klatkę piersiową, aż do sutków, które zassał, przyprawiając moje ciało o silniejsze dreszcze. Jego dłonie dotknęły moich pośladków, ugniatając je lekko. Przymknąłem powieki, dając się ponieść ogarniającemu mnie uczuciu. Chciałem więcej. O wiele więcej. Chciałem, aby Jonghyun pieścił mnie przez wieczność, aby wszedł we mnie, zabierając prosto do gwiazd.

                Szczupłe palce przesunęły się po rowku między moimi nagimi pośladkami, aż w końcu jeden z nich zagłębił się w moim wnętrzu. Wciągnąłem gwałtownie powietrze do ust, gryząc jego ramie. Z początku poczułem lekki dyskomfort, ale gdy zaczął poruszać swoim palcem, dołączając kolejne, nie mogłem opanować jęków, jakie powstały przez ogarniającą mnie przyjemność.

                - Kocham cię, kociaku – wyszeptał wprost do mojego ucha, wyciągając ze mnie swoje palce i odwracając tyłem do siebie. Uklęknąłem, czekając na jego kolejny ruch. Przez chwilę grzebał w szafce obok łóżka, aż w końcu wyciągnął z niej jakąś buteleczkę. Uśmiechnąłem się, kiedy wycisnął jej zawartość na palec i przejechał nim po moim wejściu. Do mych nozdrzy dobiegł zapach czekolady, co jeszcze bardziej pobudziło moje zmysły.

                - Może zaboleć – dodał, chwytając mnie za biodra. Pokiwałem głową, przymykając powieki. Powoli wsunął się we mnie, a ja wygiąłem się w łuk. Zabolało. Jedna słona łza poleciała po moim policzku, ale zignorowałem to. Zacisnąłem zęby, czekając aż zacznie się poruszać. Jjong pogładził moje plecy, dając mi czas na przyzwyczajenie.  W końcu zaczął się powoli poruszać, niemal zmysłowo, a ból zniknął, pozwalając, aby na jego miejsce wstąpiła przyjemność.

                - Jjjong! - jęknąłem, zaciskając ręce na białej kołdrze.

                - Tak skarbie? – spytał, pochylając się nade mną.

                - Szybciej!

                Spełnił moją prośbę, przyspieszając swoje ruchy. Było mi tak cholernie dobrze. Przyjemne gorąco ogarnęło moje podbrzusze, a członek nabrzmiał jeszcze bardziej. Jęknął, wyginając się do tyłu kiedy trafił w moją prostatę. Cudowny dreszcz przeszedł przez całe moje ciało. Pchnął jeszcze dwa razy, a ja zatraciłem się w ogarniającym mnie orgazmie, jak mantrę wykrzykując jego imię. Jonghyun doszedł zaraz po mnie, zaciskając ręce na moich biodrach i wstrzymując oddech.

                - Też cię kocham – powiedziałem, kiedy leżeliśmy pod kołdrą, wtuleni w siebie. Objął mnie mocniej ramieniem, całując w czoło i pozwalając, aby zmorzył mnie sen.





                Od naszego pierwszego razu minęło trzy dni. Z uśmiechem na ustach wspominałem każdą chwilę tego szaleństwa, niemal ponownie czując na swoim ciele jego dotyk. Był jak tatuaż. Wypalił na mnie ślad na całe życie. Zaśmiałem się, zerkając na malinkę, która widniała na mojej szyi. Poprawiłem włosy i bluzkę, nie zakrywając jej. Nie wstydziłem się tego znaczka. W końcu był dowodem łączącego nas uczucia, a miłości nie należało się wstydzić.

                Wyszedłem z domu, idąc do niego. Co prawda nie byliśmy umówieni, ale chciałem go zobaczyć. Tęskniłem za jego widokiem, głosem, dotykiem, pocałunkami. Nawet jeśli widziałem go zaledwie dwanaście godzin temu. Jonghyun nie mieszkał daleko ode mnie więc droga do jego domu zajęła mi zaledwie dwadzieścia minut. Zatrzymałem się przed bramką, upewniając się, że mam ubranie tak jak trzeba i wszedłem na jego podwórko. Już chciałem zapukać do drzwi frontowych, kiedy usłyszałem jego głos, dobiegający z ogrodu. Skierowałem się w tamtą stronę z uśmiechem na ustach, ale zatrzymałem się, gdy tylko zorientowałem się, że nie jest sam. Na wiklinowych krzesłach siedzieli jego dwaj przyjaciele i śmiali się

                - Czyli co Jjong, udało ci się go zerżnąć? – spytał jeden z nich. Zdaje się, że Kyuhyun. Nie znałem zbytnio jego kumpli, więc ich nie rozróżniałem.

                - Owszem – odpowiedział Jonghyun, upijając łyk napoju, który stał na stole.

                - No no, czyli jednak podołałeś zadaniu. Brawo, wyrazy uznania. Mam ci teraz zapłacić? – odezwał się drugi z chłopaków, Kim Heechul. Zamarłem. Pieniądze? Zadanie? Jakie zadanie i za co te pieniądze? Dlaczego oni mówili o mnie? O co tu chodziło?

                - Zakład to zakład Hee, więc musisz mu zapłacić – powiedział Kyuhyun, uśmiechając się wrednie pod nosem.

                - Muszę przyznać Jjong, że nie sądziłem, że jednak podołasz, ale udowodniłeś nam, że prawdziwy z ciebie Casanova. To kto następny? Może Lee Taemin, ten dzieciak z pierwszej?

                Cofnąłem się o krok, czując w sobie narastającą złość i niedowierzanie. A więc Jjong był ze mną dla zakładu? Mówił, że mnie kocha, całował mnie, kochał się ze mną dla głupiego zakładu?! Zrobiłem kolejny krok do tyłu, chcąc uciec jak najdalej od tego miejsca, ale potknąłem się i wpadłem na kosz, który upadł na ziemię z łoskotem. Zerknąłem w stronę siedzącej trójki. Wszyscy patrzyli na mnie z zaskoczenie. W oczach Jjonga dojrzałem strach.

                - Cholera! – zakląłem pod nosem, czując jak po moich policzkach spływają łzy. Jak on mógł? Jak mógł mnie uwieźć i tak skrzywdzić? Serce mi pękało z bólu. Ufałem mu, kochałem go, a on zabawił się mną jak jakąś zabawką. Bolało.

                - Kibum… - zaczął. Chyba nie bardzo był pewny co usłyszałem z ich rozmowy. Podniosłem się, otrzepując kolana i patrząc mu prosto w oczy, dając tym samym do zrozumienia, że wszystko słyszałem.

                - Jak mogłeś? – zapytałem. Głos mi  drżał, a ręce trzęsły się od powstrzymywanego szlochu.

                - Key, daj mi wyjaśnić, ja…

                - Tu nie ma co wyjaśniać! Wszystko słyszałem! Wszystko! Myślałem, że mnie kochasz, a ty najzwyczajniej w świecie się mną zabawiłeś! Kochałem cię! KOCHAŁEM  ALE TERAZ CIĘ NIENAWIDZĘ! –  wykrzyknąłem, wycierając dłonią spływające po moim policzku łzy. Jonghyun ruszył pospiesznie w moją stronę  z przerażoną miną. Cofnąłem się o krok, zaciskając dłonie w pięści. Tak bardzo żałowałem, że go poznałem. Tak bardzo chciałem cofnąć czas, aby nie dać się zwabić w jego pułapkę. Nienawidziłem siebie za to, że zdołałem go pokochać, że dałem się tak naiwnie sobą zabawić. Złamano mi serce na tysiące kawałków, przepruto bańkę, w której mieściło się moje szczęście. Złudne poczucie miłości i bezpieczeństwa.

                - Nie chcę cię znać. Nigdy więcej do mnie nie podchodź! Nie chcę cię widzieć! – dodałem, odwracając się i rzucając do ucieczki. Chciałem zniknąć. Przestać istnieć i załagodzić ból rozrywający moją klatkę piersiową. Zapaść się pod ziemię, by nie musieć myśleć o tym co mnie spotkało. W jednej chwili moje szczęście zamieniło się w koszmar.

                - Key czekaj! Daj mi wyjaśnić, proszę cię! – usłyszałem jego krzyk tuż za sobą, ale nie zatrzymałem się, zamiast tego przyspieszyłem. Co on chciał mi wyjaśniać? No co?! Usłyszałem wystarczająco dużo, aby wiedzieć, że to wszystko nie było kłamstwem. Zagrzmiało, a z nieba zaczął padać deszcz, sprawiając, że łzy wymieszały się z jego kroplami na mojej twarzy. Pogoda idealnie odzwierciedlała moje odczucia. Wewnątrz mnie także szalała burza.

                - KEY UWAŻAJ! – rozległ się wrzask Jonghyuna. Spojrzałem w bok na jego twarz i zanim się zorientowałem, poczułem uderzenie i silny ból. Zamroczyło mnie kiedy upadłem z łoskotem na mokry asfalt. Całe moje ciało było jednym wielkim bólem. Zobaczyłem jak asfalt zalewa się czerwienią. „Moja krew” – przebiegło mi przez myśl.

                - Key?! Key, odezwij się! – dobiegł mnie spanikowany głos Jonghyuna. Poczułem jak dotyka mojego ciała. Zerknąłem na niego, co nie było zbyt łatwe przez ogarniający mnie coraz bardziej ból.

                - Key przepraszam. Przepraszam cię tak bardzo. Z początku to był tylko zakład, ale zakochałem się w tobie. Tamta noc była dla mnie wyjątkowa, ty jesteś dla mnie wyjątkowy, więc proszę trzymaj się!

                Płakał. Mimo, że cala jego postać była mokra od padającego deszczu to potrafiłem stwierdzić, że płakał. Czerwone oczy, drżący głos i szczerość jaka się z niego wydobywała, mówiły mi o tym. Wyciągnąłem do góry rękę, chcąc dotknąć jego policzka. Przykrył moją dłoń, swoją, cały czas powtarzając, że mnie kocha i przeprasza. Wierzyłem mu. Całym sercem mu wierzyłem.

                - Karetka już jedzie – odezwał się Kyuhyun, pojawiając się niewiadomo skąd. Jego głos wydawał mi się odległy, jakby coś go tłumiło. Powoli ogarniała mnie ciemność, a obraz przed oczami zamazywał się. Ból ciała stawał się jeszcze większy, pochłaniając mnie całego.

                - Jjong… - wyszeptałem, oddychając coraz ciężej.

                - Cśśśśś nic nie mów, kochanie. Niedługo będzie karetka, więc się trzymaj – odpowiedział, ciągle płacząc.

                - Wybaczam ci i nie nienawidzę cię, tylko kocham – dodałem. Mój głos był coraz cichszy. Spróbowałem się uśmiechnąć, ale nic z tego nie wyszło. Patrzyłem więc tylko w jego wielkie, błyszczące oczy przepełnione strachem i miłością. Mówił coś do mnie, dotykając gorączkowo mojej twarzy, ale ani nie słyszałem go, ani nie czułem tego dotyku. Obraz także zaczął powoli zanikać. Ciemność i pustka mnie wzywały. Przyciągały do siebie niczym magnez, a ja mimo, że nie chciałem iść to musiałem. To było silniejsze ode mnie. Słona łza spłynęła po moim policzku, usta zaczerpnęły po raz ostatni powietrza. „Kocham cię, Jjong” – cicha myśl i ciemność, oplatająca mnie ze wszystkich stron.



Cover my eyes
Cover my ears
Tell me these words are a lie
It can't be true
That I'm losing you
The sun cannot fall from the sky

Can you hear heaven cry
Tears of an angel…

6 komentarzy:

  1. Nie,nie,nie... no dlaczego? jak ja nie lubię jak ktoś mi umiera -.- bardzoo nie lubię...
    To było takie smutne, takie rozpaczliwie smutne *_*

    I Kyuhyun mój diabelski maknae <3

    J.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za tak piękny urodzinowy prezent. Jest przepiękny, dziękuję <3

    To co seksu JongKey jest cudowny, ostry i zmysłowy. Dokładnie tak jak mówiłaś :D A końcówka wstrząsnęła mną tak bardzo, że do tej pory płaczę. Czuję, że przez najbliższych kilka godzin nie będę mogła się uspokoić. Dodatkowo bardzo wczułam się w Key. Chyba nigdy w nikogo tak się nie wczułam. Jak staram się wczuć przy każdym czytanym ficku, tak tutaj samo wyszło.

    Zastanawiałam się, po co ci dwóch kumpli Jonga. Teraz wiem i przy czytaniu wyklęłam go od najgorszych a Kyuhyuna i Heechula miałam ochotę rozszarpać. Właściwie ciągle mam. Nie wiem co jeszcze dodać. Może to, że tak cholernie ubóstwiam ten fanfic (zresztą jak Twoje wszystkie), piosenkę i Twój styl pisania. Dziewczyno, jeśli nikt nie zaproponuje wydania ci Twoich opowiadań, to ja sama to zrobię!

    Jeszcze raz dziękuję Ci za prezent, bo jest świetny :3

    PS. Wybacz, że komentarz taki nieskładny. To z emocji ^^"

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też nie lubię, jak ktoś umiera, ale widocznie tak musiało być. :p
    Biedny Key, nie trudno sobie wyobrazić jakim ciosem było dla niego odkrycie zakładu. To było głupie zachowanie ze strony Jjonga, ale potem przyznał, że kocha Kibuma. Ehh.Tu akurat się nie popłakałam, ale było mi bardzo smutno (I nadal jest). Heechul to zawsze ten czarny charakter. ^^
    Hikari.~

    OdpowiedzUsuń
  4. Pod koniec nie powstrzymałam łez, rozpłakałam się na dobre;) Dość drastycznie, tak myślę, ale później dałaś z siebie najlepsze. Nie wiem co mam mówić i nie mogę powstrzymać się od mówienia. Czyli wypadło naprawdę dobrze:) Moja wredota:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Helow!
    Znalazłam twój blog i mam zamiar go przeczytać, bo koleżanka bardzo polecała :D
    Zaczęłam od tego Oneshota i muszę powiedzieć, że jest prze-boski *o* Drastyczny, cholernie smutny, ale zajebisty T^T A scena seksu jak najbardziej świetna i dopracowana ;D Zabieram się za czytanie reszty i oczywiści dodaję się do obserwatorów. Pozdrawiam i życzę dużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Dlaczego większość twoich opowiadań jest taka smutna?! :D Te opowiadania są genialne, uwielbiam je ale jak dla mnie ze dużo w nich smutku. :)

    Jak mogłaś zabić na końcu Key'a ;/ Ale i tak mi się podobało. :D
    Będę częściej wpadać na twój blog.

    OdpowiedzUsuń