piątek, 26 kwietnia 2013

[One - shot] Świat jest okrutny

Dopadła mnie wena. Nie na długo, bo już późno, ale jakoś tak mnie dopadło, więc napisałam tego shota. Dziwny jest. Chyba. Z resztą nie wiem. Oceńcie sami. Nie dam konkretnego paringu. Możecie wybrać sobie swój własny. Za błędy przepraszam. Już późno, więc mogą się pojawić.
Sherleen <3


PARING: Wybierz jaki chcesz
GATUNEK: angst
OSTRZEŻENIA:  samookalczanie się



Świat jest okrutny. Życie potrafi być jeszcze bardziej. Pełne bólu, smutku, niezrozumienia. Chwile, w których siedzisz i masz ochotę płakać, bo już po prostu za dużo. Tego wszystkiego. Tego co złe. W środku ciebie, głęboko w sercu, niemal dotykając duszy, która i tak już jest mocno zraniona, czujesz tylko ból. I w końcu masz dość. A wtedy tak jak ja chwytasz na ostrą żyletkę i kreślisz na swojej ręce jeden ślad. A później kolejny i jeszcze jeden. Cięcia nie są głębokie. Nie chcesz się zabić. Mimo, że twój świat jest okrutny, to nie umiesz zakończysz swego żałosnego życia. Uwolnić się od bólu. Brak ci odwagi, tak po prostu tchórzysz, bo łatwiej jest tkwić w całym tym gównie, które cię otacza, niż ruszyć w nieznane. A śmierć właśnie taka jest. Nieznana, przerażająca. Człowiek zawsze bał się tego, czego nie znał. Dlatego próbował poznać wszystko, wyjaśnić co niewyjaśnione, aby chociaż w marnej mierze pozbyć się tego strachu, który go ogarniał przed nieznanym. Zabawne, a może smutne? Wszędzie ten smutek, nostalgia. Wszędzie... Krew powoli spływająca po twojej dłoni. Po mojej też. Nawet teraz. Ze wszystkich czterech nacięć, które ponownie zrobiłem w akcie desperacji. Czerwień brudzi mlecznobiałą skórę, płynąc dalej, aż w końcu kapie na posadzkę, rozpryskując się na niej i znacząc ją. Uspokaja mnie. Tak troszkę. Świat jest okrutny, a moje życie coraz bardziej do dupy. Zabijam ból bólem. Paradoks. To tak, jakby ogień gasić ogniem, ale ten ból jest inny. Sam go sobie zadajesz, to dlatego. Sam, świadomie i to pomaga, bo na ten ból masz wpływ. Możesz go kontrolować, ale nie ten, który zadało ci życie. Nie ten...
Nie umiem już zebrać myśli. Nic już nie wiem. Po policzku spływa łza. Gorzka, pełna smutku, który tlił się w tobie od dawna. We mnie. Sunie powoli po policzku, zupełnie tak jak krew po zranionej dłoni. Dlaczego... Dlaczego życie musi być aż tak okrutne? I świat też. Dlaczego? Przymykam oczy, pozwalając, aby więcej łez wypłynęło spod opuszczonych powiek. Oddycham ciężko. Ty też oddychasz. A może już nie? Ja też nie. Czy to co w ogóle robimy można nazwać oddychaniem? Można, jeśli nie ma się powietrza? Byłem twoim powietrzem. Ty moim. Pamiętasz? Sięgam po żyletkę i wycinam kolejną kreskę na jeszcze niezranionym fragmencie skóry. Ty też to robisz. Wiem to, bo jesteśmy jednością. A może już nie? A może...
Ból jest większy. Coraz bardziej narasta we mnie tak jak tęsknota i smutek. Świat jest okrutny do cholery! Ty jesteś okrutny. Ja też. Skoro i ty, to ja też. Tak jak nasze życie. Żałośni, samotni, smutni. A przecież kiedyś czuliśmy szczęście, pamiętasz? Kiedy byliśmy obok siebie. Wtedy świat wydawał się być lepszy, piękniejszy, radośniejszy. Śmiałem się i ty też. Zawsze. Kiedy ty, to i ja. Bo byliśmy jednością w każdym tego słowa znaczeniu. Byliśmy...
Odwracam głowę, patrząc w bok. Kafelki w mojej łazience lśnią czystością i bielą. Tak sterylnie. Ta biel kojarzy mi się z samotnością. Z resztą jak wszystko od kiedy cię przy mnie nie ma. Tobie też, prawda? Patrzysz na kafelki w swojej nowej łazience i też myślisz, że kojarzy ci się z samotnością. Bo jesteśmy samotni. Teraz kiedy nas rozdzielono. Tak brutalnie, boleśnie, tak... To dlatego świat jest okrutny, a życie do dupy. Kiedy odbiorą ci twoje szczęście, to właśnie taki się staje. Szary, smutny, samotny.
Wyobrażam sobie ciebie. Ty mnie też, prawda? Zaciskasz mocniej powieki i przed oczami pojawia się obraz mojej twarzy. Tak jak przed moimi twojej. Każdy jej fragment. Zgrabny nosek, wystające kości policzkowe, pełne, różowe usta, wygięte w lekkim uśmiechu. Czarne jak noc oczy, pełne charyzmy, ale i miłości. Ten widok boli i pogłębia tęsknotę, która i tak już jest nie do zniesienia. Otwieram gwałtownie oczy, chcąc go jakoś odgonić. Oddycham jeszcze szybciej, serce bije mi w piersi szalonym rytmem. Czuję nagły przypływ odwagi. Ty też go czujesz. Wiem, że tak. Sięgam ponownie po żyletkę i robię kolejną kreskę. Tym razem grubszą, głębszą. Taką sięgającą aż do serca. Chociaż w nim i tak jest już dużo blizn. Wiesz, że oddałbym wszystko, abyś ponownie mógł być przy mnie? Chociaż przez chwilę trzymał w ramionach. Może wtedy znowu czułbym się bezpiecznie, bo tutaj gdzie jestem nie ma bezpieczeństwa. Tylko w twoich ramionach. Zabrałeś je ze sobą, ale to nie twoja wina. Nasza. To nasza wina. Cichy szloch wydobywa się z moich ust. Siedzę na łazienkowej posadce i płaczę. Za tobą. Za nami. Nawet za samym sobą, bo już od dawna jestem kimś innym. Ty też płaczesz. Robisz dokładnie to samo co ja. Umierasz. I ja też umieram. Razem. Tak jak kiedyś. Wszystko razem. Bo świat jest okrutny, prawda hyung? Świat jest okrutny. Tak po prostu. Wiem to.