Jonghyun
siedział za swoim biurkiem kompletnie zamyślony. Nie szło mu przepisywanie
kolejnych raportów. Rozsiadł się wygodniej na krześle, przypominając sobie
ostatnią noc. Key. Jego usta, dotyk, smak, zapach. Tak bardzo za nim tęsknił i
on w końcu wrócił. Wiedział, że nie będą mogli się spotykać tak jak wcześniej.
Agencja nadal uważnie obserwowała Jjonga. Cały czas wypatrywali zdrajcy. A on
nie mógł pozwolić, aby go zamknęli. Przymknął na chwilę powieki, uśmiechając
się pod nosem. Potrzebował tego. Bliskości Key. Bez niego czuł się jak ryba
wyjęta z wody. Usychał powoli od braku miłości i widoku tej jedynej osoby. A
Kibum był z nim od zawsze. A przynajmniej od momentu kiedy zaczął nowe życie.
Przypomniał sobie co się stało po
przebytym orgazmie. Wziął Key na ręce, niosąc do swojej sypialni. Ułożył na
poduszkach, przykrywając kołdrą i sam kładąc się obok niego. Szatyn od razu
wtulił się w jego nagą pierś, łaskocząc go włosami. Przytulił go do siebie,
napawając zapachem ananasów.
-Dlaczego zdradziłeś?- spytał,
gładząc nagie ramię swojego kochanka.
-Miałem już dość wypełniania
rozkazów agencji - odpowiedział Key, rysując palcem kółka na jego piersi.
-Rozwiniesz to trochę?
Kibum milczał, najwyraźniej
zbierając słowa, które miały mu to wyjaśnić. Czekał cierpliwie, aż mu odpowie,
bawiąc się jego włosami.
-Nie wytrzymałem, Jjong. Po
ostatniej misji, po prostu nie dałem już rady- wyszeptał, całując skrawek jego
skóry. Jonghyun spojrzał na biały sufit, a w głowie stanęła mu tamta sytuacja.
Ostatnim zadaniem Key było zlikwidowanie jednego z szefów Seulskiej mafii. Miał
po prostu wysadzić w powietrze łódź, na której ów cel przebywał. Wszystko było
przygotowane. Kibum nie bał się zabić. Wyrzutów sumienia wyzbył się już dawno,
jeżeli jego ofiarami byli skurwiele tacy jak ten mafioza. Siedział, ukryty za
jednym z hangarów i czekał. Towarzyszył mu Kyuhyun, jeden z trainee, a w
samochodzie czekał Jonghyun. Cała akcja miała zakończyć się dość szybko, bez
żadnych problemów. Agencja już dawno przygotowała przykrywkę na ów wybuch. Key
zastanawiał się dlaczego nie mogli usunąć go po cichu. Jeden strzał i sprawa
załatwiona, ale to nie zależało od niego. Skoro agencja chciała wybuchu, to go
dostała.
Czarne BMW podjechało do łodzi i
wysiadł z niego jego cel. Wszedł na łódź, rozglądając się dookoła. Key już miał
nacisnąć guzik włączający bombę, kiedy zobaczył małego chłopca. Dziecko wbiegło
na łódź, wpadając w ramiona mężczyzny. Śmiało się. Kibum zgłosił to przez
telefon. Chciał odwołać akcję, wycofać się. Dziecka nie miało być przy celu.
Ale agencja nie pozwoliła mu na to. Otrzymał rozkaz wykonania zadania, nawet
jeśli cel nie był sam. Kim odmówił, czując jak narasta w nim złość. Rozkaz
został powtórzony i gdy Key miał już zamiar powiedzieć, aby się pieprzyli,
nastąpił wybuch. Stał z wielkimi oczami patrząc na resztki jakie zostały z
łodzi. Wiedział, że to nie on nacisnął guzik, ani Cho. Możliwość była tylko
jedna, ten, który wydał mu rozkaz aktywował bombę. Właśnie wtedy, w tamtym
momencie Kibum stracił wiarę w agencję. Nie godził się na to, aby śmierć
poniosły niewinne ofiary. A taką właśnie ofiarą było to dziecko. Był tak
wściekły, że od razu ruszył do agencji. Znalazł tego kto aktywował bombę i go
zaatakował. Facet do tej pory leżał w śpiączce. Tego samego dnia Kim Kibum zniknął,
a agencja ogłosiła go zdrajcą i wysłała z nim list gończy.
-Ten chłopiec nie był niczemu
winien. Nie powinien wtedy umierać,
Jjong. A przez agencję zginął- odezwał się ponownie Key, opierając się
na łokciu.
-Wiem, że masz wyrzuty sumienia, ale
nie musiałeś mnie zostawiać.
-Nie miałem wyjścia. Jak dorwałem
tego skurwiela, nie potrafiłem nad sobą zapanować. Wiedziałem, że agencja nie
odpuści i że mnie zamknął za napad na agenta. Musiałem zniknąć.
-Oni nadal cię szukają.
-Wiem.
-Więc dlaczego wróciłeś? Sama
tęsknota za mną to nie jedyny powód, wiem to.
-Mam zadanie. Muszę trochę zarobić.
-Nie powiesz mi jakie to zadanie,
prawda?
-Nie.
-Nie.
-Przestępczy świat także jest
zgubny, Key- spojrzał w jego ciemne tęczówki, uśmiechając się lekko.
-Ale w nim sam podejmuję decyzję.
Poza tym agencja łamie więcej praw niż powinna. Sam o tym doskonale wiesz.
Pokiwał jedynie głową, przytulając
go do siebie. Kibum wyszedł o świcie, zostawiając mu kartkę na stole.
„Wypatruj wiadomości od uroczej
kwiaciarki”
Tylko cztery słowa, zapowiadające
obietnicę powtórzenia ostatniej nocy. Westchnął, otwierając dokument tekstowy
na komputerze i zabierając się za przepisywanie. Nikt nie mógł się dowiedzieć o
tym, że Key jest w Seulu. Nikt z agencji.
Obudził go potworny ból głowy. Miał wrażenie, że mózg mu
zaraz eksploduje od tego tępego pulsowania. Uchylił nieco powieki, krzywiąc się
na światło wpadające do jego pokoju przez nie zasłonięte okno. Pragnął
ciemności. I wody. Dużo wody. W ustach czuł potworną suchość, a mięśnie bolały
go jakby przebiegł maraton i miał zakwasy. Jęknął, przewracając się na bok.
Spojrzał na tarczę elektronicznego zegarka. Jedenasta dwanaście.
-Pięknie- wychrypiał, przeczesując
dłonią swoje długie włosy. Próbował sobie przypomnieć co się stało poprzedniego
wieczoru i jakim sposobem dotarł do domu, ale w głowie miał jedną wielką
pustkę. Próżnia, czarna dziura i nic więcej. Sięgnął po komórkę leżącą na jego
szafce nocnej i wybrał numer.
-Taemin!
Już myślałem, że Choi cię zabił- usłyszał po drugiej stronie słuchawki głos
Junho. Zmarszczył brwi, spoglądając w sufit.
-Choi?
-Noooo,
Choi Minho.
-To on mnie zabrał do domu?
-Tak
mówiła Jia…
-Jia? Czyli, że nie wiesz?
-Słuchaj,
mam kaca i mało co pamiętam. Kojarzę, że Choi zjawił się na imprezie, ale nic
poza tym. Gadałem z Jia i mówiła mi, że podobno wyniósł cię jak jakiś
jaskiniowiec i gdzieś zabrał. Myślałem, że cię zabił, albo coś.
-O k****
-A
ty coś pamiętasz?
-Czarna dziura.
-Przesrane…
-Taaa
-W
ogóle to połowa ludzi z imprezy nie przyszła na uczelnię. Choi też nie. Tylko
ja na kacu jak jakiś nienormalny tu przylazłem.
-I Jia- Taemin usiadł ostrożnie,
krzywiąc się na ból w czaszce.
-Co
Jia?
-Ona też przyszła.
-Aaaa
no. W sumie. Ale ona nie piła dużo.
-Tego nie wiem…
-Panie
Lee czy mógłby pan łaskawie nie rozmawiać przez telefon na moich zajęciach?-
rozległ się męski głos po drugiej stronie słuchawki. Później ciche
przepraszanie przez Junho i rozmowa została zakończona. Taemin rzucił telefon
na łóżko, wstając powoli.
Nieco chwiejnym krokiem wyszedł z
pokoju, rozglądając się dookoła. Jego celem była łazienka. Już miał otworzyć do
niej drzwi, kiedy niespodziewanie stanął za nim Choi.
-K****, weź mnie nie strasz!-
krzyknął, łapiąc się za serce. Brunet zrobił sceptyczną minę, przyglądając mu
się.
-Śmierdzisz gorzej niż z gorzelni-
powiedział, zakładając ręce na piersi.
-Dzięki. Miły jesteś, nie ma co.
-Miły to ja będę, jak zaczniesz mnie
w końcu słuchać.
-Chyba w twoich snach.
Minho zrobił krok w jego stronę, zmuszając
go, aby oparł się ob ścianę. Przez chwilę obserwował jak czarne tęczówki
przejeżdżają po jego wargach, a nikły uśmieszek błąka się na ustach starszego.
-Dzisiaj też ci się śniłem?
Taemina zamurowało. Zamrugał kilka
razy powiekami, patrząc na niego jak na wariata.
-Niby dlaczego miałbyś mi się śnić?
-Wczoraj mówiłeś, że śnię ci się po
nocach.
-Nie pamiętam tego.
-Nie?
-Nie.
-A to pamiętasz?- Lee poczuł jak
usta Choi spoczywają na jego. Zrobił wielkie oczy, czując jak fala gorąca
ogarnia jego ciało. Instynktownie rozchylił wargi, pozwalając na pogłębienie
pocałunku. Minho jednak musnął tylko kilka razy jego usta i oderwał się od
niego.
-Zanim zejdziesz na dół, lepiej się
wykąp. Sonia nic nie wie o twoim wczorajszym wypadzie. Powiedziałem jej, że źle
się czujesz, dlatego nie poszedłeś na zajęcia- dodał Choi i ruszył na dół,
zostawiając osłupiałego Lee pod drzwiami łazienki.
Jak słodko *-* Czytam dalej c:
OdpowiedzUsuńWow *_* Słodziaaśne idę czytać dalej <3
OdpowiedzUsuńkawai :3
OdpowiedzUsuńTEGO TO SIĘ NIE SPODZIEWAŁAM O.O
OdpowiedzUsuńOmnom! *.* Taemin w szoku :D
OdpowiedzUsuńJejku.. tracę kontrole nad tym co robię czytać twoje opowiadanie *O* to Jest tak boskie, że ja nie mogę :33 hahah Taemin w szoku nie wie co się dzieje. :D a Key ja wiedziałam, że on nie jest zły <33
OdpowiedzUsuńJesteś genialna !
idę czytać dalej ^3^