GATUNEK: troszkę angst, AU, romans
OSTRZEŻENIA: brak
Kim Kibum stał w wielkiej kolejce pełnej fanek, czekając aż w końcu zostanie
wpuszczony na salę koncertową. Długo zajęło mu zebranie się, aby tu przyjść.
Mimo, że bilet wykupił już pierwszego dnia, gdy tylko data koncertu była
wreszcie ostatecznie potwierdzona, nie był do końca pewny czy przyjdzie.
Drzwi do sali koncertowej w końcu zostały
otworzone i ochraniarze powoli zaczęli wpuszczać ludzi na salę. Szedł za jakąś
dziewczyna w niebieskiej sukience, ściskając
w ręce swój bilet. Był zdenerwowany. W końcu minęło tyle czasu. Zaśmiał się pod
nosem z samego siebie. Zmienił się. Jeszcze cztery lata temu śmiał by się z
grupką przyjaciół idąc na jakiś koncert, a nie trząsł się z denerwowania tak jak
teraz. Westchnął, wręczając swój bilet facetowi sprawdzającemu bilety i
skierował się pod samą scenę. Mimo wszystko chciał go dobrze widzieć, nawet
jeśli nadal nie był do końca przekonany czy dobrze zrobił, przychodząc tutaj.
Miał mieszane uczucia. Chciał go znowu zobaczyć tak na żywo, usłyszeć
jego głos tuz obok, a nie tylko z płyty CD. W pewien sposób poczuć jego
bliskość, nawet jeśli miałby dzielić ich tłum fanek, ochraniarze i scena. „Kiedy
stałeś się taką kluchą, Key?”- spytał sam siebie, kręcąc z niedowierzaniem
głową. Miłość zmieniała ludzi. Jego też zmieniła. W
liceum był inny. Ludzie nazywali go Divą, przez jego niewyparzony język, ale
mimo wszystko lubili go. Miał wielu przyjaciół, był popularny. Dziewczyny go kochały, szczególnie gdy
tańczył przed budynkiem szkolnym podczas długich przerw. Miał jednego
najlepszego przyjaciela, takiego prawdziwego. Znali się od przedszkola. Zawsze
opiekowali się sobą, byli wręcz nie rozłączni. On i Jjong. Nawet nie wiedział
kiedy uczucie przyjaźni jakim darzył Jjonga, przemieniło się w miłość. Był tym
przerażony. Nie rozumiał jak mógł czuć coś więcej niż przyjaźń do tego chłopaka
przypominającego dinozaura. Nie rozumiał tego. Pożądanie, miłość, chęć
przytulania, całowania- to wszystko wyprowadziło go z równowagi. Nic dobrego z
tego nie wychodziło, tylko ból. Pamiętał jak Jjong przedstawiał mu swoje coraz
to nowsze dziewczyny. On też był popularny. Z takim wyglądem i głosem nikt nie
mógł mu się oprzeć. Nawet Key. Wszyscy wręcz się rozpływali, gdy Jjong grał na
gitarze, śpiewając swoją dopiero co napisaną piosenkę, zaraz po występie
tanecznym Key`a. Zawsze miał talent, rozkochiwał w sobie ludzi. Nic dziwnego, że
dziewczyny lgnęły do niego jak pszczoły do miodu. W sumie Key też nie narzekał
na zainteresowanie ze strony płci przeciwnej, ale problem tkwił w tym, że one go
nie interesowały. Dla niego liczył się tylko Jjong, dlatego tak bardzo bolało
go, gdy ten przedstawiał mu swoją dziewczynę numer dwadzieścia. Nie pamiętał ich
imion, nie było takie potrzeby. Każda była jak dodatkowa szpilka w jego sercu.
Bał się, że w końcu pęknie, dlatego odszedł, po drodze gdzieś tracąc swoją
determinację, pewność siebie i divowatość.
Spojrzał na dziewczynę obok, która już od jakiegoś czasu mu się przyglądała z niemym zachwytem. Uśmiechnął się do niej, wskazując palcem na scenę. Dziewczyna zarumieniła się i odwróciła się we wskazanym kierunku. Zgasły światła. Przez chwilę na całej sali panowały egipskie ciemności, ale już po chwili scena zabłysła kolorowym światłem i pojawił się na niej On. Key wstrzymał oddech, obserwując jak jego dawny przyjaciel podszedł do stojącego na środku sceny mikrofonu z diozaurowym uśmiechem na ustach. Był piękny. Chłopak zauważył, że Jjong przybrał nieco mięśni, dzięki czemu wyglądał jeszcze bardziej atrakcyjnie niż cztery lata temu.
-Siema ludzie! Cieszę się, że tu jesteście! To może czas zacząć. Chłopaki, muzykę proszę!- krzyknął Jonghyun, słysząc szalejący tłum przed sceną. Muzyka rozbrzmiała, a on chwycił kurczowo mikrofon w rękę i zaczął śpiewać. Nie czuł tremy. Scena była jego życiem, na niej czuł się jak ryba w wodzie. Był szczęśliwy z samego faktu, że mógł występować i dzielić się swoją muzyką z innymi. Mimo, że było to tylko chwilowe szczęście, to jednak dawało mu siłę, aby przetrwać kolejny dzień.
Czuł się jak w transie. Głos jego przyjaciela pieścił jego uszy, dotykając koniuszków jego duszy. Odleciał. Nie widział tłumu rozszalałych fanek wokół siebie, nie widział ludzi na scenie, tańczących w rytm melodii. Key widział tylko jego. Miał wrażenie, że chłopak śpiewa tylko dla niego. Ech, te marzenia. Chciał, aby Jjong śpiewał tylko dla niego. Chciał słyszeć ten głos tuż przy swoim uchu, poczuć ciepły oddech na swojej szyi. Westchnął, czując jak uczucie euforii ustępuje smutkowi. Jego serce było spragnione nieodwzajemnionej miłość, a ciało dotyku tych rąk, które teraz tak zapamiętale pieściły mikrofon. Tęsknił. Tęsknił tak bardzo, że nie mógł już dłużej wytrzymać. Ani jego widok, ani tego głosu, który wyzwalał niego sprzeczne uczucia. Odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia, czując jak jego oczy powoli wypełniają się łzami. Popełnił błąd przychodząc na ten koncert, wiedział, że doda sobie tylko więcej bólu. Niestety było już za późno, aby żałować.
Jonghyun rozejrzał się po ciemnej widowni, ponownie szukając wzrokiem pewnej osoby. Nie wiedział jak to możliwe, ale czuł, że on tu jest. Wśród tłumu rozwrzeszczanych fanek, w ciszy słuchający jego głosu. Przeszedł powoli po scenie, wyśpiewując kolejne wersy swojej piosenki, gdy nagle zobaczył jakiś ruch. Zatrzymał się, mrużąc oczy. Nagle zamarł, rozpoznając znajomą sylwetkę, kierującą się w stronę wyjścia. „Czyli w końcu przyszedł”- pomyślał, czując jak serce zaczyna tłuc mu się mocniej w piersi.
-Key?- spytał, ignorując fakt, że teraz powinien śpiewać dalsze słowa piosenki. Postać kierująca się do wyjścia zatrzymała się i odwróciła. Nawet z daleka umiał rozpoznać te kocie oczy. „To on”- usłyszał szept w swojej głowie. Mimo, że widownia ogarniała ciemność, przeplatana jedynie świecącymi lampionami, które przynieśli jego fani, on i tak był w stanie go zobaczyć.
-Key- powtórzył, uśmiechając się ciepło. Widownia zamarła w zaskoczeniu, spoglądając na swojego idola. Muzyka przestała grać, a światła na scenie przygasły lekko. Wszyscy byli w szoku i nie wiedzieli co się dzieje. Jjong zrobił krok do przodu, przełykając szybko ślinę i nie odrywając wzroku od zszokowanej teraz twarzy jego dawnego przyjaciela.
Key patrzył na niego kompletnie zastygły w bezruchu. Nie rozumiał jakim cudem on był w stanie go rozpoznać w tym tłumie. Czuł jak pocą mu się dłonie, a serce uderza szaleńczym rytmem w jego klatce piersiowej. Łzy, które jeszcze pięć minut temu zaczęły się pojawiać w jego oczach, teraz zniknęły gdzieś kompletnie. Chłopak kompletnie nie wiedział co robić, ale gdy tylko zauważył, że celebryta robi krok w jego stronę, odwrócił się i szybko zaczął się przeciskać przez tłum w stronę wyjścia.
-Key, nie! Czekaj!- krzyknął Jjong, widząc jak chłopak ponownie próbuje opuścić salę koncertową. Długo nie zastanawiając się, rzucił mikrofon na scenę, przez co z głośników rozległ się przerażający pisk i rzucił się w stronę tłumu, chcąc go zatrzymać. Nie mógł ponownie go straci. Nie po tak długim czasie. W liceum on i Key byli najlepszymi przyjaciółmi. Jjong nawet zaczął czuć do niego coś więcej niż przyjaźń, ale bał mu się wszystko wyznać. Bał się też tego co czuł. Dlatego zaczął spotykać się z całą zgrają ślicznotek, mając nadzieję, że w ten sposób uda mu się zdusić w sobie te niepokojące uczucia. Jednak żadna z nich nie była i nie mogła być Key`em, a gdy tylko Jjong to zrozumiał z przerażeniem odkrył, że jego przyjaciel zniknął. Tak po prostu zapadł się pod ziemię. Jonghun szukał Key przez rok, a gdy mu się to nie udało, postanowił, że inaczej przeprowadzi dalszą część poszukiwań. Zgłosił się do wytwórni, pokazał swoje teksty i umiejętności. Stał się gwiazdą i na każdym koncercie z nadzieją wypatrywał znajomej mu sylwetki. Miał nadzieję, że uda mu się go w ten sposób znaleźć i nie mylił się.
Key wybiegł na dziedziniec przed salą koncertową, zataczając się od nadmiaru chłodnego powietrza, które uderzyło go w twarz. Na sali koncertowej panował tłok i było strasznie gorąco. Oparł się ob. Ścianę budynku, oddychając ciężko. Drzwi wejściowe były już zamknięte.
-Proszę, przepuśćcie mnie. Proszę!- krzyknął Jjong, kiedy kolejna fanka zagrodziła mu drogę, piszcząc z zachwytu. Czuł, ze zaraz się rozpłacze. Drzwi wyjściowe były już zamknięte, a chłopak, którego tyle czasu szukał i którego kochał, był już za nimi. Jakaś dziewczyna złapała go za rękę i pociągnęła przez tłum, mówiąc:
-Pomogę ci oppa i mam nadzieję, że później zrobisz sobie ze mną zdjęcie.
Uśmiechała się do niego ciepło, torując im drogę przez tłum. Ścisnął mocniej jej rękę, dając jej tym samym do zrozumienia, że wchodzi w ten układ. Był nawet w stanie napisać dla niej piosenkę, wziąć do swojego teledysku, dać za darmo płyty i bilety na koncerty, jeśli tylko dzięki niej go złapie. Gdy tylko znalazł się przy upragnionych drzwiach, uśmiechnął się do niej i poprosił ochraniarza, aby zabrał ją później za kulisy. Musiał jej podziękować.
Kibum miał właśnie ruszyć w dalszą drogę, gdy usłyszał, że drzwi do budynku się otwierają. Odwrócił się i stanął jak wryty, widząc postać swojego przyjaciela. Miał potargane włosy i porwaną koszulę, a na jego twarz wyrażała jakąś cichą nadzieję.
-Key- usłyszał. Nie mógł się ruszyć, mimo, że chciał uciekać. Tylko dlaczego?
-Nie uciekaj, proszę. Tak długo cię szukałem- dodał Jjong, powoli zbliżając się do niego.
-Dlaczego?- zapytał Key, nie mogąc oderwać od niego wzroku.
-To ja powinienem cię o to zapytać, Key. Dlaczego tak nagle zniknąłeś? Gdzie się podziewałeś?
Nie odpowiedział. Miał w głowie pustkę. Kompletną pustkę. Chłopak chwycił go za ramiona, zmuszając, aby ten spojrzał w jego oczy.
-Dlaczego, Key?- powtórzył pytanie Jjong, ledwie powstrzymując się, aby go nie przytulić.
-Nie mogłem już dłużej znieść tego wszystkiego- wyszeptał Key, próbując oderwać jakoś swoje oczy od oczu Jjonga. Były takie piękne, pełne iskierek, błyszczące.
-Znieść czego?
-Swoich uczuć, tego jak spotykałeś się z innymi dziewczynami- wydyszał, czując, że do oczu napływają mu łzy. Jjong zamarł, obserwując jak po delikatnym policzku chłopaka spływa łza.
-Zostawiłeś mnie, bo nie mogłeś znieść tego jak umawiam się z tymi dziewczynami?- zapytał, próbując skarcić siebie w myśli za swoją głupotę. Key pokiwał tylko głową, czując, że jeśli spróbuje się odezwać to tama pęknie i rozryczy się jak małe dziecko.
-Głupek- powiedział Jjong, przyciągając go do siebie i przytulając. Key obruszył się, ale nie odsunął się. Tak bardzo tęsknił za tym zapachem i tymi ramionami.
-Szukałem cię. Gdy tylko odkryłem, że zniknąłeś, poczułem jak ogarnia mnie pustka. W tamtym dniu szedłem do ciebie, aby wyznać ci swoje uczucia. Już dawno wiedziałem, że nie jesteś dla mnie tylko przyjacielem, ale tak bardzo się bałem tego wszystkiego. Zacząłem się spotykać z tymi wszystkimi dziewczynami, mając nadzieję, że jakoś zgaszę te emocje, ale nie mogłem. One nie były tobą. Codziennie patrzyłem na twoje usta i zastanawiałem się jak smakują, chciałem cię tulić. Chciałem abyś był mój i gdy w końcu byłem gotowy wyznać tobie i sobie, że cię kocham, ty zniknąłeś. Rozpłynąłeś się jak powietrze. Tak po prostu.
Key słuchał tego wszystkiego, nie mogąc uwierzyć swoim uszom. „Czyli, że on mnie kochał, a ja jak jakiś tchórz uciekłem, zaprzepaszczając szansę na udany związek”- pomyślał.
-Przepraszam Hyung- wyszeptał, płacząc jeszcze bardziej.
-Ciiiiiś, to moja wina. Byłem zbyt głupi, spotykając się z tymi dziewczynami. Powinienem od razu ci powiedzieć co do ciebie czuję…
-Nie powinienem uciekać. Kocham cię Jjong, zawsze kochałem i zamiast się do tego przyznać, uciekłem jak jakiś tchórz.
Jjong odsunął go od siebie, patrząc mu prosto w oczy. Oboje byli głupcami, ale to nie było już ważne. Zerknął na pełne usta chłopaka i długo nie czekając, pocałował go. Jęknął czując słodki smak pełnych warg Key`a. Miał gdzieś to, że jego fanki i nie tylko one, mogą ich teraz zobaczyć. Tak długo czekał, aby zasmakować tych ust. Stracili cztery lata przez swoją głupotę. W brew pozorom to naprawdę dużo, bo każdy dzień bez Key u jego boku, był jak katorga. Nie było w nim szczęścia, którego Jjong tak desperacko potrzebował. Przyciągnął chłopaka mocniej do siebie, coraz zachłanniej wpijając się w jego usta. Key jęczał, oplatając jego szyję swoimi rękoma i śmiejąc się w duchu z samego siebie. „Dobrze, że przyszedłem na ten koncert”- pomyślał, dołączając do tańca swój język.
Kiedy w końcu się od siebie oderwali, dyszeli ciężko.
-Nigdy więcej nie waż się ode mnie uciekać. Ty i ja musimy być razem, nie wytrzymam dłużej nawet jednego dnia bez ciebie- wydyszał Jjong, ponownie przytulając chłopaka do swojej piersi.
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, hyung- zaśmiał się Key, wtulając się w tors chłopaka. Czuł się szczęśliwy. Pustka w jego sercu wreszcie zniknęła. Wiedział, że teraz wszystko będzie lepsze. Lepsze jutro, lepsza przyszłość. Bo przy Jjong`u, świat nabierał barw, życie znowu miało sens. Szczęście, Jjong był jego szczęściem, a on szczęściem Key i tak już miało być. Na zawsze.
Spojrzał na dziewczynę obok, która już od jakiegoś czasu mu się przyglądała z niemym zachwytem. Uśmiechnął się do niej, wskazując palcem na scenę. Dziewczyna zarumieniła się i odwróciła się we wskazanym kierunku. Zgasły światła. Przez chwilę na całej sali panowały egipskie ciemności, ale już po chwili scena zabłysła kolorowym światłem i pojawił się na niej On. Key wstrzymał oddech, obserwując jak jego dawny przyjaciel podszedł do stojącego na środku sceny mikrofonu z diozaurowym uśmiechem na ustach. Był piękny. Chłopak zauważył, że Jjong przybrał nieco mięśni, dzięki czemu wyglądał jeszcze bardziej atrakcyjnie niż cztery lata temu.
-Siema ludzie! Cieszę się, że tu jesteście! To może czas zacząć. Chłopaki, muzykę proszę!- krzyknął Jonghyun, słysząc szalejący tłum przed sceną. Muzyka rozbrzmiała, a on chwycił kurczowo mikrofon w rękę i zaczął śpiewać. Nie czuł tremy. Scena była jego życiem, na niej czuł się jak ryba w wodzie. Był szczęśliwy z samego faktu, że mógł występować i dzielić się swoją muzyką z innymi. Mimo, że było to tylko chwilowe szczęście, to jednak dawało mu siłę, aby przetrwać kolejny dzień.
Czuł się jak w transie. Głos jego przyjaciela pieścił jego uszy, dotykając koniuszków jego duszy. Odleciał. Nie widział tłumu rozszalałych fanek wokół siebie, nie widział ludzi na scenie, tańczących w rytm melodii. Key widział tylko jego. Miał wrażenie, że chłopak śpiewa tylko dla niego. Ech, te marzenia. Chciał, aby Jjong śpiewał tylko dla niego. Chciał słyszeć ten głos tuż przy swoim uchu, poczuć ciepły oddech na swojej szyi. Westchnął, czując jak uczucie euforii ustępuje smutkowi. Jego serce było spragnione nieodwzajemnionej miłość, a ciało dotyku tych rąk, które teraz tak zapamiętale pieściły mikrofon. Tęsknił. Tęsknił tak bardzo, że nie mógł już dłużej wytrzymać. Ani jego widok, ani tego głosu, który wyzwalał niego sprzeczne uczucia. Odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia, czując jak jego oczy powoli wypełniają się łzami. Popełnił błąd przychodząc na ten koncert, wiedział, że doda sobie tylko więcej bólu. Niestety było już za późno, aby żałować.
Jonghyun rozejrzał się po ciemnej widowni, ponownie szukając wzrokiem pewnej osoby. Nie wiedział jak to możliwe, ale czuł, że on tu jest. Wśród tłumu rozwrzeszczanych fanek, w ciszy słuchający jego głosu. Przeszedł powoli po scenie, wyśpiewując kolejne wersy swojej piosenki, gdy nagle zobaczył jakiś ruch. Zatrzymał się, mrużąc oczy. Nagle zamarł, rozpoznając znajomą sylwetkę, kierującą się w stronę wyjścia. „Czyli w końcu przyszedł”- pomyślał, czując jak serce zaczyna tłuc mu się mocniej w piersi.
-Key?- spytał, ignorując fakt, że teraz powinien śpiewać dalsze słowa piosenki. Postać kierująca się do wyjścia zatrzymała się i odwróciła. Nawet z daleka umiał rozpoznać te kocie oczy. „To on”- usłyszał szept w swojej głowie. Mimo, że widownia ogarniała ciemność, przeplatana jedynie świecącymi lampionami, które przynieśli jego fani, on i tak był w stanie go zobaczyć.
-Key- powtórzył, uśmiechając się ciepło. Widownia zamarła w zaskoczeniu, spoglądając na swojego idola. Muzyka przestała grać, a światła na scenie przygasły lekko. Wszyscy byli w szoku i nie wiedzieli co się dzieje. Jjong zrobił krok do przodu, przełykając szybko ślinę i nie odrywając wzroku od zszokowanej teraz twarzy jego dawnego przyjaciela.
Key patrzył na niego kompletnie zastygły w bezruchu. Nie rozumiał jakim cudem on był w stanie go rozpoznać w tym tłumie. Czuł jak pocą mu się dłonie, a serce uderza szaleńczym rytmem w jego klatce piersiowej. Łzy, które jeszcze pięć minut temu zaczęły się pojawiać w jego oczach, teraz zniknęły gdzieś kompletnie. Chłopak kompletnie nie wiedział co robić, ale gdy tylko zauważył, że celebryta robi krok w jego stronę, odwrócił się i szybko zaczął się przeciskać przez tłum w stronę wyjścia.
-Key, nie! Czekaj!- krzyknął Jjong, widząc jak chłopak ponownie próbuje opuścić salę koncertową. Długo nie zastanawiając się, rzucił mikrofon na scenę, przez co z głośników rozległ się przerażający pisk i rzucił się w stronę tłumu, chcąc go zatrzymać. Nie mógł ponownie go straci. Nie po tak długim czasie. W liceum on i Key byli najlepszymi przyjaciółmi. Jjong nawet zaczął czuć do niego coś więcej niż przyjaźń, ale bał mu się wszystko wyznać. Bał się też tego co czuł. Dlatego zaczął spotykać się z całą zgrają ślicznotek, mając nadzieję, że w ten sposób uda mu się zdusić w sobie te niepokojące uczucia. Jednak żadna z nich nie była i nie mogła być Key`em, a gdy tylko Jjong to zrozumiał z przerażeniem odkrył, że jego przyjaciel zniknął. Tak po prostu zapadł się pod ziemię. Jonghun szukał Key przez rok, a gdy mu się to nie udało, postanowił, że inaczej przeprowadzi dalszą część poszukiwań. Zgłosił się do wytwórni, pokazał swoje teksty i umiejętności. Stał się gwiazdą i na każdym koncercie z nadzieją wypatrywał znajomej mu sylwetki. Miał nadzieję, że uda mu się go w ten sposób znaleźć i nie mylił się.
Key wybiegł na dziedziniec przed salą koncertową, zataczając się od nadmiaru chłodnego powietrza, które uderzyło go w twarz. Na sali koncertowej panował tłok i było strasznie gorąco. Oparł się ob. Ścianę budynku, oddychając ciężko. Drzwi wejściowe były już zamknięte.
-Proszę, przepuśćcie mnie. Proszę!- krzyknął Jjong, kiedy kolejna fanka zagrodziła mu drogę, piszcząc z zachwytu. Czuł, ze zaraz się rozpłacze. Drzwi wyjściowe były już zamknięte, a chłopak, którego tyle czasu szukał i którego kochał, był już za nimi. Jakaś dziewczyna złapała go za rękę i pociągnęła przez tłum, mówiąc:
-Pomogę ci oppa i mam nadzieję, że później zrobisz sobie ze mną zdjęcie.
Uśmiechała się do niego ciepło, torując im drogę przez tłum. Ścisnął mocniej jej rękę, dając jej tym samym do zrozumienia, że wchodzi w ten układ. Był nawet w stanie napisać dla niej piosenkę, wziąć do swojego teledysku, dać za darmo płyty i bilety na koncerty, jeśli tylko dzięki niej go złapie. Gdy tylko znalazł się przy upragnionych drzwiach, uśmiechnął się do niej i poprosił ochraniarza, aby zabrał ją później za kulisy. Musiał jej podziękować.
Kibum miał właśnie ruszyć w dalszą drogę, gdy usłyszał, że drzwi do budynku się otwierają. Odwrócił się i stanął jak wryty, widząc postać swojego przyjaciela. Miał potargane włosy i porwaną koszulę, a na jego twarz wyrażała jakąś cichą nadzieję.
-Key- usłyszał. Nie mógł się ruszyć, mimo, że chciał uciekać. Tylko dlaczego?
-Nie uciekaj, proszę. Tak długo cię szukałem- dodał Jjong, powoli zbliżając się do niego.
-Dlaczego?- zapytał Key, nie mogąc oderwać od niego wzroku.
-To ja powinienem cię o to zapytać, Key. Dlaczego tak nagle zniknąłeś? Gdzie się podziewałeś?
Nie odpowiedział. Miał w głowie pustkę. Kompletną pustkę. Chłopak chwycił go za ramiona, zmuszając, aby ten spojrzał w jego oczy.
-Dlaczego, Key?- powtórzył pytanie Jjong, ledwie powstrzymując się, aby go nie przytulić.
-Nie mogłem już dłużej znieść tego wszystkiego- wyszeptał Key, próbując oderwać jakoś swoje oczy od oczu Jjonga. Były takie piękne, pełne iskierek, błyszczące.
-Znieść czego?
-Swoich uczuć, tego jak spotykałeś się z innymi dziewczynami- wydyszał, czując, że do oczu napływają mu łzy. Jjong zamarł, obserwując jak po delikatnym policzku chłopaka spływa łza.
-Zostawiłeś mnie, bo nie mogłeś znieść tego jak umawiam się z tymi dziewczynami?- zapytał, próbując skarcić siebie w myśli za swoją głupotę. Key pokiwał tylko głową, czując, że jeśli spróbuje się odezwać to tama pęknie i rozryczy się jak małe dziecko.
-Głupek- powiedział Jjong, przyciągając go do siebie i przytulając. Key obruszył się, ale nie odsunął się. Tak bardzo tęsknił za tym zapachem i tymi ramionami.
-Szukałem cię. Gdy tylko odkryłem, że zniknąłeś, poczułem jak ogarnia mnie pustka. W tamtym dniu szedłem do ciebie, aby wyznać ci swoje uczucia. Już dawno wiedziałem, że nie jesteś dla mnie tylko przyjacielem, ale tak bardzo się bałem tego wszystkiego. Zacząłem się spotykać z tymi wszystkimi dziewczynami, mając nadzieję, że jakoś zgaszę te emocje, ale nie mogłem. One nie były tobą. Codziennie patrzyłem na twoje usta i zastanawiałem się jak smakują, chciałem cię tulić. Chciałem abyś był mój i gdy w końcu byłem gotowy wyznać tobie i sobie, że cię kocham, ty zniknąłeś. Rozpłynąłeś się jak powietrze. Tak po prostu.
Key słuchał tego wszystkiego, nie mogąc uwierzyć swoim uszom. „Czyli, że on mnie kochał, a ja jak jakiś tchórz uciekłem, zaprzepaszczając szansę na udany związek”- pomyślał.
-Przepraszam Hyung- wyszeptał, płacząc jeszcze bardziej.
-Ciiiiiś, to moja wina. Byłem zbyt głupi, spotykając się z tymi dziewczynami. Powinienem od razu ci powiedzieć co do ciebie czuję…
-Nie powinienem uciekać. Kocham cię Jjong, zawsze kochałem i zamiast się do tego przyznać, uciekłem jak jakiś tchórz.
Jjong odsunął go od siebie, patrząc mu prosto w oczy. Oboje byli głupcami, ale to nie było już ważne. Zerknął na pełne usta chłopaka i długo nie czekając, pocałował go. Jęknął czując słodki smak pełnych warg Key`a. Miał gdzieś to, że jego fanki i nie tylko one, mogą ich teraz zobaczyć. Tak długo czekał, aby zasmakować tych ust. Stracili cztery lata przez swoją głupotę. W brew pozorom to naprawdę dużo, bo każdy dzień bez Key u jego boku, był jak katorga. Nie było w nim szczęścia, którego Jjong tak desperacko potrzebował. Przyciągnął chłopaka mocniej do siebie, coraz zachłanniej wpijając się w jego usta. Key jęczał, oplatając jego szyję swoimi rękoma i śmiejąc się w duchu z samego siebie. „Dobrze, że przyszedłem na ten koncert”- pomyślał, dołączając do tańca swój język.
Kiedy w końcu się od siebie oderwali, dyszeli ciężko.
-Nigdy więcej nie waż się ode mnie uciekać. Ty i ja musimy być razem, nie wytrzymam dłużej nawet jednego dnia bez ciebie- wydyszał Jjong, ponownie przytulając chłopaka do swojej piersi.
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, hyung- zaśmiał się Key, wtulając się w tors chłopaka. Czuł się szczęśliwy. Pustka w jego sercu wreszcie zniknęła. Wiedział, że teraz wszystko będzie lepsze. Lepsze jutro, lepsza przyszłość. Bo przy Jjong`u, świat nabierał barw, życie znowu miało sens. Szczęście, Jjong był jego szczęściem, a on szczęściem Key i tak już miało być. Na zawsze.
Tak, tak, JongKey. <3 Booski one shot i nareszcie nie płakałam, co jest odmianą po tamtych one shot'ach. :)Tak Key, ja też się cieszę, że przyszedłeś na ten koncert ^^
OdpowiedzUsuńJak miło i cudownie *_*
OdpowiedzUsuńMam przed oczami dwa filmy, które niesamowicie przypominają mi tego one-shota, mianowicie You're beautifull i Roztańczonego buntownika, aż się cieplej na serduchu robi czytając takie coś <3
http://wposzukiwaniuszczescia-yaoi.blogspot.com/
J.
justus a czytałaś, czytałaś na forum bo ja tego trochę tam mam ;) "Roztańczonego buntownika" nie oglądałam, ale sie napisało coś takiego mi ^^ Zajrzę na twojego bloga oczywiście ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarze <3
Jeeejuś, nareszcie coś z happy end'em <333 I tak cudownie!
OdpowiedzUsuńCudeńko :)
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Pozdrawiam :)
A mi i tak chce się płakać. To takie piękne :D
OdpowiedzUsuńDużo weny..
Shizu-chan