wtorek, 19 listopada 2013

Egoista [KaiSoo]

Okej, długo mnie nie było. Wciąż mam kryzys, ostatnio też brak czasu i moje zawieszenie nadal jest aktualne. Dzisiaj rano nie czułam się zbyt dobrze, do tego słuchałam dość smutnej piosenki i wszystko to sprawiło, że podczas jazdy autobusem dopadła mnie marna namiastka weny. Napisałam w telefonie one - shot. KaiSoo, bo kocham ten paring <3 Krótkie i zapewne do niczego, ale coś jest. Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Sherleen.

PARING: KaiSoo
GATUNEK: angst
OSTRZEŻENIA:  przekleństwa


- Wszystko w porządku? - usłyszał to pytanie już po raz setny tego dnia. Kyungsoo podniósł swoje przepełnione smutkiem, wielkie sowie oczy i spojrzał na nieznajomego, który odważył się  zwrócić uwagę na jego dość opłakany stan.
- Tak, wszystko w porządku - odpowiedział, siląc się na delikatny uśmiech, jednak wiedział, że wyszedł mu z tego bardziej grymas. Kłamał. Zrobił to dokładnie tak samo jak już wcześniej dzisiejszego dnia, bo przecież nic nie było w porządku i przez jeszcze długi czas nie będzie. Nieznajomy przyjrzał mu się uważnie, wyraźnie wyczuwając, że ten niski chłopak kłamie, jednak nie zadał więcej żadnego pytania, a jedynie kiwnął głową i odszedł, zostawiając Kyungsoo samego. Chłopak obserwował jak nieznajomy znika za zakrętem, zawzięcie starając się powstrzymać napływające mu do oczu łzy. Nie chciał znowu płakać. Nigdy więcej, bo przecież łzy nie przywrócą mu tego co już stracił. Nieważne, jak bardzo by pragnął czy się starał, czasu nie mógł cofnąć i sprawić, że znowu będzie okej. Że Jongin znowu przy nim będzie.
- Nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam - wyszeptał łamiącym się głosem, zauważając, że całe jego ciało zaczyna drżeć. Zacisnął swoje małe dłonie w pięści, przymykając na chwilę powieki i zaczerpnął kilka głębokich wdechów w nadziei, że to mu pomoże. Musiał się uspokoić. Potrzebował zaczerpnąć więcej powietrza i w końcu zacząć oddychać, tylko... jak miał to zrobić skoro odebrano mu cały tlen? Jak miał codziennie rano wstawać z łóżka, skoro jego słońce nagle zgasło, sprawiając, że w jego wnętrzu zapanowała noc? Jak miał żyć, jeśli osoba dzięki, której znajdował siłę, aby marzyć o kolejnym, idealnym dniu, odeszła? Jongin odszedł i zostawił go samego, nawet nie zdając sobie sprawy, jak bardzo wpłynęło to na Kyungsoo. Jak bardzo go to zmieniło. Kyungsoo już nie miał serca, a jedynie jego marną karykaturę. Nie posiadał marzeń, tylko ich rozerwane na strzępy pozostałości. Nie miał już nic, co mogłoby sprawić, że jego wargi wygięłyby się w szczerym uśmiechu, tworząc swoim kształtem serce. W końcu nie było już nawet samego Kyungsoo, bo to co stało na chodniku jednej z Seulskich ulic było jedynie cieniem wcześniej pełnego życia i marzeń chłopaka.
- Wszystko spieprzyłeś - wymamrotał, czując jak po jego bladym policzku zaczyna spływać słona łza.
- Wszystko spieprzyłeś, Jongin – powtórzył już nieco głośniej. Jego serce ścisnęło się boleśnie na wspomnienie imienia kochanka. Jongin był dla niego wszystkim. Gdyby nie on, najprawdopodobniej Kyungsoo upadłby już dawno temu, będąc wrakiem człowieka. To on nauczył go jak ważne w życiu są marzenia. To Jongin pokazał mu czym jest miłość i jak wiele może zmienić. Sprawił, że Kyungsoo miał odwagę uwierzyć, że każdy zasługuje na szczęście, czy posiadanie kogoś, kto będzie się o niego troszczyć. Dopiero przy Jonginie był w stanie w końcu żyć, tak prawdziwie, uśmiechać się, a teraz znowu został sam i wszystko to co budowali przez ostatnie cztery lata po prostu rozpadło się niczym delikatnym domek z kart.
- Dlaczego musiałeś być tak pieprzonym egoistą, Jongin?! - krzyknął, a jego głos wyraźnie się załamał przy ostatnim słowie. Opadł na kolana, nie będąc już w stanie utrzymać się na słabych i coraz bardziej drżących nogach. Z nieba zaczął padać deszcz, kiedy drobnym ciałem Kyungsoo wstrząsnął głośny szloch. Czuł jak zimne krople coraz szybciej zaczynają moczyć jego ubranie i krótkie, brązowe włosy, jednak nie przejął się tym zbyt zajęty uderzaniem pięścią w chodnik, raniąc tym samym swoją dłoń. Tym także się nie przejął, bo to był dobry ból. O wiele lepszy i szybciej wyleczalny niż ten, który odczuwał w sercu. Ból fizyczny stawał się niczym, kiedy jego dusza zaczynała krwawić.
- Tak cholernie pieprzonym egoistą - wyłkał, nie mając już nawet siły, aby unieść krwawiącą dłoń i ponownie uderzyć nią w brudny i mokry od deszczu chodnik. Zamiast tego pozwolił, aby więcej łez wypłynęło spod jego wciąż przymkniętych powiek, mieszając się z zimnymi kroplami deszczu. Sam nie wiedział ile czasu to trwało. Nie umiał określić jak długo niemal leżał na chodniku, wypłakując cały ból, który obecnie odczuwał. W końcu podniósł się na wciąż słabe i drżące nogi, kierując się powolnym krokiem w dobrze mu już znaną stronę. Przemierzał ją często po kilka razy dziennie dokładnie od dwóch tygodni. Deszcz wciąż padał, mocząc go coraz bardziej, a ciemne chmury wisiały nad Seulem, zwiastując, że jeszcze przez długi czas się nie rozpogodzi. Kyungsoo już nie płakał. Nie wydawał z siebie żadnego dźwięku, tylko szedł przed siebie z pochylonymi ku dołowi ramionami i pustym wzrokiem. W tym momencie jego oczy były idealnym odzwierciedleniem jego duszy, bo jedyne co czuł, to pustka. Oplatająca go swoimi zimnymi jak lód łapami pustka i podobało mu się to, bo przecież lepiej nie czuć nic, niż cierpieć katusze. Czas mijał, a wraz z nim deszcz powoli zaczynał ustępować, jednak nie rozpogodziło się, bo powoli zmierzchało. Dzień się kończył, ustępując miejscu nocy, która z każdą kolejną minutą spowijała ulice Seulu swoimi ciemnymi mackami i jedynie zapalające się latarnie były w stanie je rozproszyć.  Kiedy deszcz przestał już kompletnie padać, Kyungsoo przemierzał właśnie kręte uliczki cmentarza z coraz szybciej bijącym sercem, zbliżając się do niedawno postawionego grobu. Zatrzymał się dosłownie dziesięć kroków od niego, jakby bojąc się zbliżyć i dopuścić do siebie okrutną prawdę. Nigdy nie podchodził bliżej, a jedynie obserwował z daleka, mając nadzieję, że to nie jest tak jak się wydaje. Okłamywał samego siebie, w głębi duszy znając jednak prawdę. Na pobliskich grobach paliły się znicze, rozsiewając wokół zapach topiącego się wosku i rozświetlając imiona spoczywających pod marmurowymi nagrobkami osób. Kyungsoo przełknął głośno ślinę, robiąc krok do przodu, jednak nie był w stanie wykonać kolejnego, kiedy jego wzrok spoczął na jednym z napisów wyrytym w nagrobku znajdującym się przed nim.
"Kim Jongin"
Jego serce ścisnęło się boleśnie, a wszystkie emocje automatycznie wróciły do jego drobnego ciała, sprawiając, że znowu zapragnął płakać. Powstrzymał się jednak, a zamiast tego odezwał cichym i słabym głosem:
- Byłeś egoistą Jongin, zostawiając mnie tutaj samego. Wiesz jak ciężko jest mi się uśmiechnąć, kiedy ciebie tu nie ma. Czuję się samotny, zły, zraniony. Mam wrażenie, że wraz z tobą odeszła jakaś część mnie. Dlaczego nie zabrałeś mnie ze sobą? Byłbym wtedy o wiele szczęśliwszy, ale ty wolałeś być pieprzonym egoistą. Powiesz mi, czy kiedykolwiek jeszcze będę w stanie znowu zacząć marzyć? Na razie gram, udaję i kłamię, że wszystko jest w porządku, jednak wszyscy i tak wiedzą, że tak nie jest, no bo jak może być? Jak może być w porządku, jeśli ty leżysz tutaj, a ja wciąż muszę borykać się z tym co inni nazywają życiem? Pieprzony egoista z ciebie, Jongin. Cholernie pieprzony egoista…