Jinki zakładał dżinsową kurtkę,
spoglądając na Taemina jedzącego swoje ulubione płatki czekoladowe. Chłopak
wyglądał jakby intensywnie nad czymś rozmyślał.
-Taeminnie
wychodzę już- powiedział Jinki, prostując się. Młodszy nie zareagował, jedynie
wsadził do ust kolejną łyżkę z jedzeniem. Nieco mleka popłynęło po jego smukłej
brodzie i szyi.
-Minnie?-
odezwał się ponownie starszy. Chłopak zamrugał dwa razy powiekami, spoglądając
na swojego huynga.
-Mówiłeś
coś, hyung?
-Tak,
mówiłem, że wychodzę. O czym tak intensywnie myślisz?
-O
niczym ważnym- na ślicznej twarzy zagościł promienny uśmiech.
-Niech
ci będzie. Mama jest w galerii, tata dalej na wyjeździe, a ja wrócę niedługo,
więc…
-Hyung
nie mam pięciu lat. Jestem już dorosły i możesz zostawić mnie samego.
-Wiem,
ale jednak..
-Jinki
po prostu idź gdzie masz iść i tyle- Taemin odłożył łyżkę do miski z płatkami i
posłał bratu nieco zirytowane spojrzenie. Denerwowało go, gdy traktowano go jak
dzieciaka z podstawówki. Miał prawie dwadzieścia lat, był dorosły i umiał o
siebie zadbać, a przebyta choroba, nie czyniła z niego kogoś, przy kim ciągle
ktoś musi przebywać.
-Przepraszam.
To taki mój nawyk- skruszył się Jinki, uśmiechając nieśmiało.
-Lepiej
się go wyzbyj hyung. To naprawdę irytujące.
-Postaram
się, ale teraz już uciekam. Do później.
Taemin
pomachał mu, ponownie chwytając za łyżkę i zjadając porcję płatków. Mimo, że
nie przespał niemal całej nocy i tak nie zdołał nic wymyślić. Nie wiedział jak
ma zorganizować wszystko tak, aby poznać i pomóc temu chłopakowi. W ogóle nie
miał na to ochoty. Najchętniej siedziałby przed telewizorem i coś oglądał. Albo
potańczył. Westchnął. Brakowało mu tego. Co prawda czasem gdy był sam to tańczył
trochę, ale nie mógł już tego robić tak
jak wcześniej. Czyli poddać się muzyce na kilka godzin, zapominając o otaczającym
go świecie. Jak tylko zaczynał się męczyć, przestawał tańczyć.
-Co
masz taką zbolałą minę?- usłyszał kobiecy głos i podniósł głowę.
-Jezu!-
niemal krzyknął, wypuszczając z rąk łyżkę i brudząc się jej zawartością. Nie
spodziewał się, że znowu ją zobaczy. A raczej miał cichą nadzieję, że jednak da
mu spokój i więcej się nie pokarze.
-Nie
Jezu, tylko Taeyeon. Mówiłam ci wczoraj- odezwała się dziewczyna, uśmiechając
pod nosem.
-Wiem.
Po prostu mnie zaskoczyłaś- odpowiedział, chwytając za czystą ścierkę i
próbując zetrzeć czekoladową plamę ze swojego białego t-shirtu.
-Przepraszam.
Zapomniałam, że pojawiam się nagle.
-Taaa.
Zauważyłem.
-No,
ale zostawmy to na później. Przyszłam ci podać kilka informacji o moim
narzeczonym.
-Świetnie.
Zamieniam się w słuch.
Taeyeon
zauważyła w głosie chłopaka lekki sarkazm i brak entuzjazmu, ale nic sobie z
tego nie zrobiła. Rozumiała, że to może być dla niego trudno. W końcu nie do
każdego przychodzi duch dawczyni i prosi o pomoc.
-Nazywa
się Choi Minho, ma dwadzieścia dwa lata, mieszka w Seulu. Pracuje jako barman w
klubie o nazwie „Insomania”. Ogółem to spędza czas w domu, chyba, że mój
kochany kuzyn wyciągnie go gdzieś, ale ciężko mu to wychodzi.
-Podejrzewam,
że przed twoją śmiercią raczej nie stronił od imprez?
-Nie. Uwielbiał je, ale jak już powiedziałeś, od mojej śmieci zmienił się i to bardzo. Jest zamknięty w sobie, prawie nigdzie nie wychodzi, pije jak nikt go nie widzi, jest taki bez życia- Taemin patrzył na jej smutną twarz, słuchając każdego słowa. Musiała naprawdę go kochać, skoro mówiła z takim bólem o tym co się z nim stało.
-Nie. Uwielbiał je, ale jak już powiedziałeś, od mojej śmieci zmienił się i to bardzo. Jest zamknięty w sobie, prawie nigdzie nie wychodzi, pije jak nikt go nie widzi, jest taki bez życia- Taemin patrzył na jej smutną twarz, słuchając każdego słowa. Musiała naprawdę go kochać, skoro mówiła z takim bólem o tym co się z nim stało.
-Śmierć
potrafi zmieniać ludzi. Tak już jest- odpowiedział, podchodząc do lodówki.
Wyjął z niej wodę i upił łyk, zastanawiając się jak bardzo dziwnie musi
wyglądać dla osoby przyglądającej się z boku. Nastolatek mówiący do
niewidzialnej osoby. Uznaliby go za świra.
-I
to jest najsmutniejsze. No, ale ty pomożesz mu ponownie stać się sobą.
-Niby
jak mam to zrobić?
-To
proste. Minho jeździ czarnym leksusem. Za dwie godziny kończy swoją pracę.
Udaj, że rzucasz mu się pod samochód, on się zatrzyma i spyta czy nic ci nie
jest i w taki o to sposób się poznacie.
Omal
nie zakrztusił się wodą, którą pił. Wytarł ręką usta, zerkając na dziewczynę
wielkimi oczami. Czy ona chciała go zabić? Nie był aż takim świrem, żeby rzucać
się ludziom pod koła. Kochał swoje życie i jedno widmo śmierci jakie męczyło go
przez czas oczekiwania na dawce w zupełności mu wystarczało.
-Masz
coś nie tak z mózgiem?- spytał, odkładając butelkę do lodówki.
-Nie.
Przecież nic by ci się nie stało.
-Wolę
jednak bardziej bezpieczne metody.
-Niby
jakie?
-Chociażby…-
zastanowił się, rozglądając dookoła. Spojrzał na plamę na swojej koszulce i się
uśmiechnął.
-Mógłbym
wpaść na niego z kubkiem pełnym kawy- dokończył.
-Niech
ci będzie. Nudne to trochę, ale może poskutkować.
-Miałem
mu tylko pomóc, a nie odgrywać jakieś sceny wyjęte żywcem z filmu akcji.
-Wiem,
wiem, sorry. Niech będzie ta scena wyjęta z jakiegoś marnego romansu, skoro
wolisz.
-Wolę.
To w jakim klubie pracuje?
-Insomiania.
-Wiem
gdzie to jest. Możesz już znikać.
Dziewczyna
patrzyła na niego przez chwilę, aż w końcu wstała i po zrobieniu trzech kroków,
rozpłynęła się w powietrzu. Wiedział, że zachował się niezbyt miło, ale nie
miał ochoty na jakiekolwiek grzeczności. To ona wpadła z butami do jego życia, prosząc go niemal o rzecz
niemożliwą, więc nie powinna od niego oczekiwać dobrego traktowania. O ile w
ogóle można tak traktować ducha.
Minho
miał mega kaca, który nie pozwalał mu wykonywać dobrze swojej roboty. Był
zmęczony, głowa pulsowała tępym bólem, który nasilała głośno grająca muzyka,
puszczana przez DJ`a. Do tego dochodził ból w mięśniach, spowodowany niezbyt
wygodną pozycją, w której przespał resztę nocy. Westchnął, podając kolejnego
drinka. Jeszcze tylko dwadzieścia minut i będzie mógł wrócić do domu, do
miękkiego łóżka i zapaść w błogi sen. Marzył o tym od chwili, gdy wszedł do
klubu. Nie pocieszała go nawet myśl, że jego przyjaciele także zdychali, powoli
wykańczani kacem mordercą.
-Wódka
z lodem- powiedziała jakaś ładna dziewczyna, siadając na wysokim krzesełku przy
barze. Uśmiechnął się do niej, sięgając po butelkę z alkoholem, znajdującą się
pod barem. Nalał trochę cieczy do kieliszka i wrzucił dwie kostki lodu, po czym
postawił drinka przez dziewczyną.
-Dzięki.
Ładny jesteś. Masz może dziewczynę?- spytała nieznajoma, wypijając jednym
haustem zawartość kieliszka.
-Miałem-
odpowiedział, z ulgą przyjmując fakt, że właśnie puszczoną jaką spokojną
balladę dla zakochanych. Kilka par weszło na parkiet i zaczęło tańczyć,
przytulając się do siebie.
-Zerwała
z tobą? Przykre.
-Nie.
Umarła, a teraz przepraszam, ale czy chcesz coś jeszcze zamówić?- spojrzał w
wielkie błękitne oczy, pochylając się nad barem. Dziewczyna zrobiła zaskoczoną
minę, ale już po chwili wróciła do swojego uwodzicielskiego stanu.
-Najchętniej
to ciebie- wyszeptała zmysłowo, przybliżając twarz w jego stronę.
-Przykro
mi, ale nie interesują mnie obcokrajowcy.
Kobieta
wyprostowała się, nieco oburzona jego słowami. Minho podejrzewał, że była
amerykanką.
-Twoja
strata leszczu- odpowiedziała, rzucając pieniądze na bar i ruszyła w stronę
parkietu, kołysząc zmysłowo biodrami. Uśmiechnął się pod nosem, zerkając na
zegarek. Jeszcze tylko dziesięć minut.
Jego
zmiennik przyszedł dokładnie o dziewiętnastej. Z ochotą zrzucił z siebie strój
barmana i ruszył do swojego auta. Z niecierpliwością wyczekiwał chwili jak
zanurzy twarz w miękkiej poduszce, oddając się w objęcia Morfeusza. Podszedł do
swojego auta, chcąc je otworzyć, kiedy nagle do jego uszu dobiegł czyjś krzyk.
Taemin
patrzył z lekkim przerażeniem na pięciu gości, idących w jego stronę. Przyszedł
do baru, o którym mówiła Taeyeon. Miał zamiar zrealizować swój plan, czyli
wylać zakupioną wcześniej kawę na śnieżnobiałą koszulę chłopaka, ale nie
spodziewał się, że spotkają go kłopoty. W ogóle nie podejrzewał, że komuś może
przeszkadzać jego wygląd. Widać dla piątki pijanych mężczyzn, którzy teraz
zbliżali się do niego z wrednymi uśmieszkami na ustach przeszkadzał i to
bardzo.
-No
laleczko, naprawdę jesteś chłopakiem? Bo ja bym powiedział, że dziewczyną i to
całkiem śliczną- powiedział jeden. Taemin cofnął się, wpadając z krzykiem na
kosz na śmieci.
-Nawet
krzyczysz jak panienka!- zaśmiał się drugi z mężczyzn.
-Uciekaj-
usłyszał przy swoim uchu głos. Taeyeon. Podskoczył, zerkając z zaskoczeniem na
dziewczynę. „Już bezpieczniej byłoby się rzucić pod samochód tego kolesia”-
pomyślał, próbując wstać. Nagle poczuł jak jeden z napastników łapie go za
ramię i podnosi do góry. Spojrzał na niego z przerażeniem.
-Sprawdzimy,
czy aby na pewno jesteś chłopakiem?- spytał mężczyzna, sięgając do jego krocza.
Odskoczył, próbując się wyrwać. Już miał zamiar uderzyć go w twarz, albo
gdziekolwiek indziej, kiedy zza rogu ktoś się wyłonił. Potem słychać było tylko
kilka uderzeń i zanim się obejrzał ponownie leżał na ziemi z wielkimi jak
spodki oczami. Chłopak, który go trzymał leżał nieprzytomny obok niego.
-Nic
ci nie jest?- podniósł do góry głowę, napotykając czarne jak noc tęczówki.
Osoba, która wypowiedziała to pytanie miała bardzo głęboki i niezwykle seksowny
głos.
-Nie.
Dzięki- odpowiedział, wstając na drżących nogach. Zerknął w bok. Taeyeon stała
ze wzrokiem utkwionym w jego wybawicielu. Z jej twarzy wyczytał, że ma do
czynienia z Choi Minho.
-Czego
od ciebie chcieli?
-Chyba
nie spodobał im się mój wygląd.
Otrzepał
ubranie, dopiero teraz spoglądając na chłopaka. Był wysoki, wyższy od niego i
niezwykle umięśniony, ale nie jakoś bardzo napakowany. Miał małą twarz, okoloną
krótko ostrzyżonymi kruczoczarnymi włosami. Wielki oczy, niemal, że czarne;
pełne usta, prosty nos i ciemną karnację. Był niezwykle przystojny.
-Dla
takich jak oni czasem wystarczy samo to, aby zaatakować- powiedział brunet,
uśmiechając się do niego i dodając:
-Jestem
Choi Minho. Pracuję tutaj jako barman.
-Lee
Taemin i jestem tylko zwykłym przechodniem, który miał pecha- odpowiedział,
wyciągając w jego stronę rękę. Starszy uścisnął jego dłoń, kiwając ze
zrozumieniem głową.
-Masz
brudne ubranie- wskazał na ciuchy, które miał na sobie. Taemin spojrzał w dół,
klnąc pod nosem. Jego nowe i jeszcze niedawno czyściutkie niebieskie rurki były
teraz pokryte zawartością kosza na śmieci, do którego wpadł.
-Niezbyt
ładnie to wygląda.
-Cholera,
a mam jeszcze do przejścia prawie pół miasta- skrzywił się Lee. Już wyobrażał
sobie miny ludzi jak będzie koło nich przechodzić. Nie dość, że wyglądał teraz
jak bezdomny to jeszcze śmierdział.
-Jeśli
chcesz to mogę cię podwieźć- odezwał się Minho. Jedna z idealnym brwi Taemina
uniosła się w górę. Przez chwilę zastanawiał się nad propozycją starszego, aż w
końcu kiwnął potakująco głową. Ta przejażdżka mogła mu pomóc w zadaniu, więc
dłużej nie czekając, ruszył za chłopakiem, zerkając jeszcze na uśmiechniętą
Taeyeon.
oo,już się poznali,jak uroczo ^^ Czmu nie wpadłam na pomysł że nasz jak zawsze spokojny i będący w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie Choi Minho,nie uratuje go przez pijakami xD
OdpowiedzUsuńPewnie trochę dziwnie będzie się im..tenten,gdy ona będzie na nich patrzeć XD
chce dalsze części i zobaczyć jak to będzie ^^
Taemin uratowany! No ale mogłam się tego spodziewać. :D Tyle, że ja myślałam, że Tae ucieknie im i wpadnie z tą kawą na Minho czy coś.. :p No ale wyobraźnie są różne i twój pomysł jest lepszy. A co do komentarza Kasumi. Ja sądzę, że Tae będzie miał duże wyrzuty sumienia, gdy dojdzie do niego, że zakochał się w Minho.. Ale zobaczymy.. :D
OdpowiedzUsuńH.~
Ojeeej <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie :3 Nie mogę się doczekać dalszej części :D
Już sobie wyobrażam Minho jako przystojnego wybawiciela <3
Szczerze nie sądziłam że sprawy się tak potoczą ale coż... twoja wersja jest lepsza ;pp
OdpowiedzUsuń-Sakuyu