Heechul z
szatańskim uśmieszkiem na twarzy, patrzył jak Key wyciąga z samochodu
nieprzytomną postać młodego chłopaka.
-Pomóżcie mu- powiedział do swoich
dwóch ludzi, stojących obok niego. Niższy z nich podszedł do szatyna i przejął
chłopaka. Kim odwrócił się i wszedł do środka swojej siedziby, dając tym samym
reszcie do zrozumienia, że mają zrobić to samo. Pomieszczenie nie różniło się
zbytnio od tych znajdujących się w zwykłych koreańskich domach. Drewniane
ściany, rozsuwane drzwi, kilka typowo koreańskich aspektów. Duże, przestronne z
matą i poduszkami, na których się siada i niski stolik. Stanął przy stoliku,
pokazując niższemu, że ma położyć
chłopaka na podłodze. Zrobił to bez jakiejkolwiek delikatności i odsunął się o
krok. Key wszedł do środka jako ostatni, zasuwając za sobą drzwi. Patrzył jak
Heechul schyla się nad Taeminem z pogardą w oczach, dotykając jego policzka.
Wzdrygnął się, mając ochotę kazać mu zabierać swoje brudne łapy od Lee.
Heechul prychnął, prostując się. Key
przyjrzał mu się i z zaskoczeniem stwierdził, że on i Taemin są do siebie
podobni. Tak samo delikatna, niemal, że idealna mlecznobiała skóra, zgrabny nos
i coś jeszcze, czego nie można było stwierdzić na pierwszy rzut oka.
-Jak go uśpiłeś?- spytał Heechul,
przenosząc spojrzenie ciemnych oczu z Lee na Key.
-Dostał zastrzyk usypiający w
samochodzie. Będzie działać jeszcze przez jakieś trzy godziny- odpowiedział.
Kim pokiwał głową, uśmiechając się
pod nosem. Usiadł na jednej z poduszek i wskazał dla Kibuma, aby zrobił to
samo. Chłopak niechętnie podszedł do stolika i usiadł po turecku. Zastanawiał
się, czy zaraz zaproponują mu herbatkę, ale wiedział, że nie ma na co liczyć.
-Wiedziałem, że dasz radę Key.
Potrzebna ci była jedynie odrobina zachęty. Nie minęło nawet sześć dni, a
zadanie zostało wykonane. Brawo- zaklaskał w dłonie, nie spuszczając wzroku z
twarzy młodszego.
Kibum pokiwał jedynie głową, patrząc
mu prosto w oczy. Gdyby spuścił wzrok, mogliby pomyśleć, że się boi. A Kim
Kibum nie bał się niczego. No, prawie niczego.
-Cóż, skoro dzieciak został mi
dostarczony, czas, abym się wywiązał ze swojej umowy. Dwieście tysięcy dolarów,
tak jak obiecałem- dodał i sięgnął pod stół ,wyciągając z niego czarną torbę.
Rzucił ją w stronę Key.
-Otwórz i sprawdź.
Kibum zrobił to o co go proszono i
uśmiechnął się pod nosem. Nie bez przyczyny chciał zapłaty w dolarach, a nie w
wonach. W razie gdyby musiał nagle wyjechać z kraju o wiele lepiej było
posługiwać się tą walutą, niż jego rodzimą.
-Jest tak jak trzeba- powiedział,
zamykając torbę i ponownie patrząc na Heechula. Ten rozsiadł się wygodnie,
kompletnie odprężony i zadowolony z siebie.
-Inaczej być nie mogło- w jego
głosie pobrzmiewała nutka radości.
-Powiesz mi po co ci ten dzieciak?-
spytał Key, wskazując głową śpiącego Lee. Heechul zaśmiał się, wyczyszczając
swoje paznokcie.
-Nie powinno cię to interesować,
Key. Już ci to raz mówiłem. To po co jest mi potrzebny, to tylko i wyłącznie
moja sprawa.
Kibum nie był zadowolony z tej
odpowiedzi. Obserwował jak Kim wstaje i ponownie podchodzi do Lee. Następnie
schyla się i mówi, jakby do niego:
-Masz szczęście, bo nie zginiesz za
szybko. Muszę wyjechać na Tajwan, więc pożyjesz sobie kilka dni dłużej, ale nie
martw się, porządnie cię ugoszczę- dziki śmiech rozbrzmiał w pomieszczeniu, a
Key poczuł ciarki na plecach. Znowu miał ochotę zabrać stąd Taemina. Jak
najszybciej, ale nie mógł. Już nie. W końcu wykonał zadanie. Prędzej by go
zabili, niż pozwolili, aby zabrał chłopaka.
-Wybacz, że dłużej cię nie ugoszczę,
ale spieszę się na samolot. Więc do zobaczenia Key. Miło robi się z tobą
interesy- dodał Heechul, tym razem zwracając się do niego i wyszedł z
pomieszczenia. Kibum wstał, chwytając torbę i zrobił to samo, rzucając ostatnie
spojrzenie na niczego nieświadomego Lee.
-Gdzie jest Jjong?!- wysyczał Minho,
gdy tylko Onew przyjechał na miejsce porwania. Dni otwarte uczelni zostały
przesunięte, a dyrektor wysłał uczniów do domów. Agencja dokładnie wszystkim
się zajęła, a jedynymi osobami jakie zostały to Junho- świadek zdarzenia i
reszta kółka tanecznego.
-Nie widzę go tu nigdzie- dodał,
zaciskając zęby.
-Spokojnie Minho. Jonghyun jest na
misji, wróci jutro wieczorem- odpowiedział Jinki, kładąc mu rękę na ramieniu.
Brunet strącił ją, odsuwając się kawałek.
-Gówno! Chcę tutaj Jonghyuna i to
już, a nie jutro! Chcę znaleźć Kibuma, aby zniszczyć tą jego zdradziecką gębę i
ruszyć na odbicie Taemina!
-No, no Choi, wkurwiasz się tak, bo
spartaczyłeś sprawę, czy może dlatego, że coś czujesz do tego dzieciaka?-
zapytał z drwiną w głosie Kyuhyun. To była chwila jak został powalony na ziemię
i uderzony z pięści w twarz przez Minho. Patrzył szeroko otwartymi w
zaskoczeniu oczami, czując jak z nosa ścieka mu krew.
-Jeszcze słowo Kyuhyun, a nie ręczę
za siebie!
-Mówiłem, abyś się uspokoił- Jinki
chwycił go za ramiona, ściągając z Cho i patrząc na niego karcącym wzrokiem.
-A mi nie pomożesz?- Kyu wytarł
rękawem krew i podniósł się z podłogi.
-Było trzeba go nie prowokować.
-Ja tylko zadałem pytanie!
-Trzymaj mnie, bo mu coś zaraz
zrobię- dłonie Choi ponownie zacisnęły się w pięści. Onew długo nie czekając,
odciągnął na bok bruneta, wzdychając w duchu. Wiedział, że między nim, a
Taeminem coś jest. Był pewny, że młodszy zaczął darzyć uczuciem Lee, ale nie
spodziewał się, że może to tak wyglądać. Że Choi zaangażuje się aż tak bardzo emocjonalnie.
Przecież nigdy tego nie robił. Zawsze nad sobą panował, nawet jeśli był łzy.
Jedynie jego oczy, pełne gniewu, mówiły o złości. Tym razem te emocje ukazywała
cała twarz. Dawna charyzma gdzieś zniknęła. Bez problemu można było z niej
wyczytać wściekłość, rozpacz, ale i zmartwienie. Przypatrzył się młodszemu,
odnajdując w nim jeszcze jeden ładunek emocji. Strach. Choi Minho się bał, a to
coś nowego.
-Spokojnie- powtórzył to słowo już
chyba po raz trzeci, poklepując pocieszająco jego plecy. Brunet przymknął
powieki, starając się nad sobą zapanować. Widział, jak wielki sprawiało mu to
wysiłek. Emocje wręcz nim zawładnęły, nagle wypuszczone z uwięzi i nie łatwo
było mu poskromić tą bestię.
-Wiem, że się o niego boisz, ale
jestem pewien, że go znajdziesz i nic się mu nie stanie- dodał.
-Obyś miał rację- powiedział, przed
oczami widząc obraz uśmiechniętej twarzy Lee. Ciepło i ogniki w jego brązowych,
niemal szczenięcych ślepiach. Delikatną skórę i zapach, który niemal
doprowadzał do szaleństwa. Przypomniał sobie jego słowa, wypowiedziane podczas
ich pierwszego stosunku. „Nie zostawiaj mnie. Nigdy.” Cztery krótkie wyrazy i
głos pełen rozpaczy, ale i nadziei. Zaklął, czując jak ściska mu się serce, a
żołądek podchodzi do gardła. Czuł się winny. Był winny. Miał go obronić,
obiecał to Soni, ale i dla samego Taemina. Obiecał też sobie, że nigdy go nie
zostawi, właśnie za sprawą tej błagalnej prośby, jaką wypowiedział tamtej nocy
młodszy. Zawiódł i to na całej linii.
Odwrócił się, zerkając na Kyuhyuna,
który stał w miejscu, w którym go zostawili. Uderzył go, nie tylko dlatego, że
został sprowokowany, ale dlatego, że pytanie, które zadał Cho było w stu
procentach trafne. Wściekał się, bo spartaczył sprawę. Wściekał, bo złamał
swoją świętą zasadę i nawet nie wiedział jak dopadły go sidła, od których
zawsze tak skutecznie uciekał. Wściekał, bo nie umiał obronić osoby, którą
kochał, podczas, gdy z taką perfekcją ochraniał zupełnie obojętnych mu ludzi.
Tak. Kochał Taemina i właśnie to sobie uświadomił.
-Cholera!- zaklął, łapiąc się za
głowę. Po chwili spojrzał niemal z rozpaczą na swojego hyunga. To odkrycie,
wszystkie emocje, jakie w jednej chwili nim zawładnęły, zrobiły mu mętlik w
głowie. Dlaczego wcześniej tego nie widział? Nie dostrzegał, że cała troska o
młodszego, wszystkie spędzone z nim noce, to nie tylko pożądanie, ale i
głębokie uczucie. Bał się miłości. Od czasu kiedy poznał uczucie straty, bólu i
samotności jakie się z tym wiązały, unikał jej jak ognia. Nie dlatego, że był
zimny jak lód. On po prostu nie chciał już nigdy więcej odczuwać tego
przeszywającego serce bólu. Nie chciał cierpieć nad stratą osoby, którą by
pokochał, tak jak wtedy, gdy stracił rodzinę.
-Dlaczego
hyung? O ile by teraz było mi łatwiej, gdybym go…- nie dokończył. Słowo na „k”
nie mogą mu przejść przez gardło. Gdyby je wypowiedział, to tak jakby się
przyznał. Jakby zaakceptował fakt, że miłość jednak go dopadła.
-Wiem Minho, że od zawsze tego
unikałeś. Sytuacje, w których uświadamiamy sobie, że ktoś na kim nam zależy
jest w niebezpieczeństwie, pomagają zrozumieć co się do tej osoby czuje. Miłość
to nie zbrodnia, więc możesz normalnie powiedzieć, że go kochasz- łagodny głos
Onew wdzierał się do jego głowy. Ukucnął, chowając twarz w dłoniach. Może Onew
miał rację. Może powinien to powiedzieć, zaakceptować.
-Chcę go uratować, Jinki. Muszę go
uratować- wyszeptał, a w odpowiedzi poczuł silny uścisk Lee. Uratuje go.
Znajdzie i zabije każdego kto będzie chciał go skrzywdzić. A później weźmie w
ramiona i będzie się z nim kochać długo i namiętnie co chwila wyznając słowa
miłości. I już nigdy więcej nie wypuści ze swoich objęć. Nigdy.
Tutaj takie drastyczne sceny, a ja na końcu buchnęłam szczerym śmiechem, przy okazji wbijając sobie wałek do oka. -.-' xD "A później weźmie w ramiona i będzie się z nim kochać długo i namiętnie" Minho, ty przystopuj, bo Taemin przez miesiąc na tyłku nie usiądzie. ^^ Ja już nie wiem, co się tu wydarzy, czy ty mi uśmiercisz Minho albo Tae, lub oboje przeżyją i Taemin będzie siedział na stojąco przez miesiąc. ^^ Cóż, dowiem się w swoim czasie. :D
OdpowiedzUsuńHikari~
Hikari! nawet nie zapeszaj, że Minho bądź Taemina nam uśmiercą! Nie, nie ,nie tak nie może być!
OdpowiedzUsuńMoże nawet dwa miechy na stojąco funkcjonować, byle opowiadanie dobrze się skończyło. Jedna śmierć była, po co więcej ;P
J.
Boże jakie to słodziutkie *.* nie chce żeby Taosiowi coś się stało :(
OdpowiedzUsuńakjsdnaodaoeadm mam rozstrój emocjonalny . Boże jakie to było piękne, tyle pasji i emocji <3 <3 <3 to co tygryski lubią najbardziej. :P
OdpowiedzUsuńDlaczego większość członków SuJu przedstawieni są jako mendy
OdpowiedzUsuń? XD Wracając, cieszę się, że Minho w końcu zdał sobie sprawę, że kocha Taemina. ^^