poniedziałek, 20 sierpnia 2012

("Bodyguard") Rozdział 28


             Nie zawiózł go do jego domu, a w kompletnie nieznane mu miejsce. Taemin szedł powoli za brunetem, rozglądając się po zupełnie mu nieznanej dzielnicy. Wszedł do jednego z bloków, potem do małej windy o nic go nie pytając. Ufał Minho. Wiedział, że to miejsce musi być bardziej bezpieczne niż jego dom, skoro starszy zdecydował się zabrać go akurat tutaj.

            -Chodź- poczuł jak ciepła dłoń bruneta zaciska się na jego boku, delikatnie wypychając z windy. Stanęli pod drzwiami z numerem jedenaście. Choi wyjął z kieszeni klucz i wetknął go w zamek, wpuszczając go do środka. Mieszkanie nie było duże, ale urządzone całkiem przytulnie. Ciepłe brzoskwiniowe ściany, minimalnie urządzony salon, w którym znajdował się jedynie telewizor stojący na brązowym regale i wyglądająca na całkiem wygodną kanapa z dwoma fotelami. Po środku niski stoliczek, a za tym wszystkim mała kuchnia oddzielona od głównego pomieszczenia jedynie długim blatem. Zauważył, że w mieszkaniu muszą się znajdować jeszcze tylko dwa pomieszczenia. „Zapewne łazienka i sypialnia”- pomyślał, wchodząc głębiej.

            -Zaraz ci przyniosę czyste ubranie. Musisz się wykąpać, a potem opatrzę ci te rany- odezwał się Minho, podchodząc do pierwszych z dwóch brązowych drzwi. Zniknął za nimi i nie minęła nawet chwila, jak wrócił z dresem w ręku. Wręczył Taeminowi ubranie i wskazał na drugie drzwi. Chłopak podszedł do nich, wchodząc do środka. Łazienka była mała z beżowymi kafelkami, kabiną prysznicową i innymi meblami znajdującymi się zazwyczaj w łazience. Rozebrał się, wchodząc od razu pod ciepły strumień wody. Zasyczał kiedy woda dotknęła jego ran, ale nie cofnął się. Spokojnie pozwalał, aby obmywała jego zbolałe mięśnie, uwalniając od brudu i wspomnień z minionych godzin. W końcu sięgnął po jeden z żeli i szampon. Powąchał go, z uśmiechem stwierdzając, że pachnie dokładnie jak ten, którego zawsze używał jego mężczyzna. Obmył się starannie, uważając na obdarte nadgarstki i kostki, a później wyszedł, ubierając dres przyniesiony przez starszego.

            Jak tylko Taemin wyszedł z łazienki, podszedł do niego, prowadząc na kanapę. Na stoliku leżała już wcześniej przygotowana apteczka. Otworzył ją, chwytając za delikatne ręce chłopaka i rozpoczął proces odkażania.

            Lee nawet się nie skrzywił kiedy wacik z wodą utlenioną dotknął zranionych miejsc. Nawet jeśli naprawdę mocno bolało, a to wszystko dlatego, że delikatny dotyk palców Minho, działał niemal jak środek znieczulający. Patrzył z radością, jak starszy zabandażuje jego nadgarstki i zabiera się za jego stopy. Kilka minut później siedział zupełnie opatrzony.

            -Myślałem, że już po mnie nie wrócisz- odezwał się w końcu cicho, muskając palcami świeży bandaż. Choi spojrzał na niego z zaskoczeniem w oczach.

            -Przecież obiecałem, że nigdy cię nie zostawię- powiedział, marszcząc brwi.

            -Wiem, ale przez chwilę... kiedy byłem tam sam, a czas mijał niemiłosiernie nachodziły mnie takie myśli, dlatego dziękuję ci Minho- młodszy spojrzał mu prosto w oczy, chwytając za ciepłą dłoń.

            -Dziękuję, że mnie nie zostawiłeś i, że po mnie wróciłeś.

            Choi przez chwilę patrzył tylko w czekoladowe tęczówki chłopaka, aż w końcu przyciągnął go do siebie, przytulając mocno. Jego prawa ręka powędrowała na karmelową czuprynę, a palce wplotły się w aksamitne pasma.

            -Nigdy bym cię nie zostawił, Minnie- wyszeptał, całując czubek jego głowy.

            -Wiem, ale...

            -Kiedy miałem sześć lat w pożarze zginęli moi rodzice i starszy brat. Pamiętam jak obudziłem się w nocy, czując jakiś dziwny zapach. Pomyślałem, że może coś się pali na podwórku, więc nie budząc nikogo, wyszedłem na zewnątrz. Po kilku minutach stwierdziłem, że wszystko jest w porządku i już chciałem wrócić, kiedy poczułem jak wybuch odrzuca mnie kilka metrów od domu. Z trudem usiadłem, stwierdzając, że mój dom stoi w płomieniach. Później już tylko pamiętam jak sąsiedzi mnie odciągali, jak nawoływałem brata i rodziców, którzy spłonęli razem z miejscem pełnym moich wspomnień. W tamtym dniu straciłem wszystko. Ludzi, których kochałem i którzy byli moim światem. Od tamtej chwili nigdy nie pozwalałem, aby miłość ponownie do mnie przyszła. Zamykałem drzwi przed jej nosem, uciekałem, skutecznie omijając. Do czasu, aż spotkałem ciebie...

            Taemin odsunął się od bruneta, patrząc wilgotnymi oczami na jego twarz. Pierwszy raz usłyszał coś o przeszłości chłopaka. Przeszłości pełnej bólu, strachu, cierpienia i samotności.

            -Na początku się wzbraniałem. Ignorowałem fakt, że zaczynam się tobą zajmować już nie tyle z obowiązku, a z własnych chęci. Czułem wobec ciebie pożądanie, pragnąłem twoich pocałunków, ciepła twojego ciała, zapachu. Chłonąłem to wszystko, nawet nie zdając sobie sprawy, że fascynacja i namiętność zmienia się w coś więcej. W momencie kiedy Junho powiedział mi, że zostałeś porwany, mój świat ponownie się zawalił. Poczułem jakby ktoś wbił mi nóż prosto w serce i zrozumiałem, że czuję do ciebie coś więcej, niż tylko pociąg seksualny. Moje życie było szare, zupełnie bez celu. Dopiero ty swoim uśmiechem wniosłeś w nie kolory, nadałeś cel. Nigdy nie zostawiłbym osoby, którą kocham. Poszedłbym za nią nawet do samego piekła, byleby tylko nie musieć ponownie przeżywać straty bliskiej mi osoby.

            -Czy to znaczy, że ty...?- zaczął Lee, praktycznie zapominając już o przeszłości Choi.

            -Kocham cię i nigdy bym cię nie zostawił.

            Ciepłe wargi starszego spoczęły na jego ustach. Pocałunek jakim został obdarzony był delikatny, subtelny, wypełniony uczuciem, które wręcz rozsadzało jego serce od środka. Łzy spływały po policzkach Taemina, ale bynajmniej nie były to łzy bólu, czy cierpienia, a szczęścia i wzruszenia. Zarzucił mu ręce na szyję, pozwalając, aby to uczucie ogarnęło go całego. Ciepło jego ciała, odurzający zapach, poczucie bezpieczeństwa. Słodycz warg, które z tak wielką delikatnością poruszały się na jego ustach. Dotyk rąk, które błądziły teraz pod za dużą na niego koszulką.

            -Ja też cię kocham- wydyszał, odrywając się od jego ust z wielkim uśmiechem. Szczęka go trochę bolała w miejscu, w które został uderzony, gdy był jeszcze nieprzytomny, ale zignorował to. Wpatrywał się w ciemne jak ocean podczas sztormu tęczówki starszego, chłonąc jego bliskość. Przesunął palcami po szyi chłopaka, delikatnie muskając hebanowe włosy.

            Lekki dreszcz przeszedł po jego ciele, a serce zabiło mocniej po usłyszeniu słów młodszego. Zerknął na jego nabrzmiałe od pocałunków wargi i zmieniającego już kolory siniaka w kąciku jego ust. Pragnął go. Jak nigdy wcześniej, pragnął jego ciała, ale i serca, które młodszy z taką łatwością mu podarował. Pożądanie ściskało go od środka, ale wiedział, że nie mogą teraz tego zrobić. Taemin był poturbowany i zmęczony. Musiał odpocząć, dlatego musnął jeszcze raz słodkie, różowe usteczka i odsunął go od siebie.

            -Minho?- Lee spojrzał na niego zaskoczony, najwyraźniej także pragnąc między nimi zbliżenia. Uśmiechnął się do niego ciepło, podnosząc się z kanapy.

            -Musisz odpocząć, Minnie. I coś zjeść- odpowiedział. Taemin dopiero teraz uświadomił sobie jak bardzo jest głodny. Nie jadł od momentu, gdy znalazł się w tamtej celi.

            -Idź się położyć, a ja za ten czas coś ci przygotuję- głęboki głos Minho podrażnił jego zmysły, a ciepły oddech owiał szyję. Pokiwał jedynie głową, wstając i kierując się do nieznanych mu jeszcze drzwi. Zatrzymał się z ręką na klamce i odwrócił się w jego stronę, pytając:

            -Czyje to mieszkanie? Nie mówiłeś, gdzie mnie zabierasz.

            -Moje, Minnie. Jesteś w moim domu.

            -Ładne- odpowiedział z uśmiechem, ostrożnie wchodząc do sypialni Choi.







            Kim Heechul był wściekły. Chodził w tą i z powrotem po pokładzie swojego prywatnego samolotu, zabijając wzrokiem każdego kto śmiał się do niego odezwać. Jak tylko usłyszał, że ten pieprzony kundel Choi zdołał odbić Taemina, wsiadł w samolot i kazał się zawieźć do Korei. Tego się nie spodziewał. Nie sądził, że ten cholerny ochroniarz aż tak łatwo nie odpuści, a już tym bardziej nie podejrzewał, że jego ludzie mogli nawalić. W końcu ich szkolił, byli najlepsi. Specjalnie zadbał o to, aby dzieciak był pod stałym nadzorem. A oni i tak wszystko spieprzyli.

            -Usiądź, bo niedługo będziemy lądować- usłyszał głos Hangenga. Tylko on jeden nie bał się mu rozkazywać, kiedy był w stanie wzburzenia emocjonalnego. Spojrzał  na niego, zaciskając dłonie w pięści. Kochał go, ale czasem miał ochotę pokazać mu, że nawet on powinien czuć względem niego jakiś respekt.

            -Heechul, mówiłem coś do ciebie- powtórzył chińczyk, wbijając w niego swoje przenikliwe spojrzenie.

            -Nie rozkazuj mi!- warknął Kim, nie przestając chodzić w tą i z powrotem.

            -Mam cię posadzić?

            -Nie wkurwiaj mnie, Hangeng!

            -Nie. To ty mnie nie wkurwiaj. Mam dość patrzenia jak mordujesz każdego wzrokiem przez tego dzieciaka. Twoja zemsta zaczyna wyniszczać cię od środka.

            -A co ty kurwa możesz wiedzieć?!

            Dłonie Heechula zacisnęły się na czarnej koszuli chłopaka, gniotąc ją. Ten chwycił go za nadgarstki, nic sobie nie robiąc z chęci mordu wypisanej na twarzy Kima.

            -Wiem wszystko, Hee. Dokładnie wszystko, bo jak wiesz, sam mi opowiedziałeś. Problem tkwi w tym, że za bardzo zatracasz się w tej pieprzonej zemście- jego głos był spokojny, ale i zimny jednocześnie. Heechul puścił jego koszulę, cofając się o krok. Hangeng wstał, poprawiając pogniecione odzienie.

            -Uważaj, aby nie pochłonęła cię zupełnie- dodał i wyszedł do kabiny kapitana. Kim w tym czasie, uderzył ręką w puste siedzenie, przeklinając siarczyście pod nosem.

4 komentarze:

  1. Kurde, kurde, kurde. *-* Ile słodkości przy Taesiu i Minho. Rozpływam się. <3 Ty potrafisz napisać chyba wszystko. Od angst do fluff, naprawdę cię za to ogromnie szanuję. :) Wiesz, nie znam cię, a już cię cholernie lubię. ^^ za to Heechul i Hangeng..
    " -Mam cię posadzić?
    -Nie wkurwiaj mnie, Hangeng!" Wymiata.^^
    Wkurzony Heechul, to zupełnie jak diabeł jest.
    Hikari.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko kocham cię za te opowiadania wszystkie 3 ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałabym mieć taki talent jak ty ;/ i cholernie cię lubię ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejuu, kocham Hengenga więc miło jest poczytać nawet urywek opowiadania z nim ^^ Między Minnim a Minho stworzyła się tak przesłodka więź, że chyba nic nie będzie mogło jej zerwać.

    OdpowiedzUsuń