Pełne wargi wygięły się w samo
zadowalającym uśmieszku, a czekoladowe oczy zaiskrzyły, nadając większy blask
ich właścicielowi. Taemin poprawił jeszcze raz róg kołdry i klasną w dłonie.
Dopiero co skończył wystrój swojego pokoju i był z siebie niezwykle dumny.
Wszystko wyglądało tak jak chciał, aby wyglądało. Dobrze mu było w swoich
czterech kątach. Do tego panował w nim
porządek, mimo że wiedział iż nie potrwa to długo. W końcu nigdy nie był osobą,
która umiałaby utrzymać czystość w pokoju. Zaliczał się raczej do kategorii
„bałaganiarz” i to jeszcze ten najgorszego rodzaju. Jeśli jakaś rzecz Jikiego
lub kogokolwiek utonęła w odmętach piętrzących się śmieci, zalewających podłogę
teaminowego pokoju to pewne było, że już nigdy jej nie odzyska. A przynajmniej
do czasu, aż młodszy zostanie zmuszony do wysprzątania swojego królestwa.
-Idealnie-
powiedział sam do siebie.
-Całkiem
nieźle- usłyszał za sobą dziewczęcy głos. Odwrócił się zaskoczony,
wytrzeszczając oczy. Na zielonej pufie siedziała całkiem ładna dziewczyna z
uśmiechem na ustach. Zamrugał kilka razy, zastanawiając się skąd ona wzięła się
w jego pokoju? Nie znał jej. Tego był pewny w stu procentach. Do tego był sam w
domu, a drzwi zamknął na klucz, więc nikt nie mógł jej wpuścić…
-Kim
jesteś?- wykrztusił. Dziewczyna przestała się uśmiechać, obserwując go uważnie.
Taemin poczuł się nieco dziwnie. Lekki strach, ale i uczucie jakby ta dziewczyna
nie była wcale aż tak obca jak by się spodziewał. A przecież nigdy w życiu jej
nie widział.
-Wiem,
że mnie nie znasz, ale chciałabym cię o coś prosić- rozbrzmiał jej głos. Taemin
zmarszczył brwi, nie wiedząc co zrobić. Głos dziewczyny miał w sobie pewnego
rodzaju echo, co jeszcze bardziej go zdziwiło.
-Niby
w czym i w ogóle, czemu miałbym ci pomagać? Sama powiedziałaś, że cię nie znam.
-Bo
masz coś co należało do mnie.
-Niby
co?
-Moje serce.
-Moje serce.
Minho patrzył morderczym wzrokiem na dwójkę swoich przyjaciół, którzy od pól godziny próbowali wyciągnąć go na imprezę. I nie działały argumenty, że jest zmęczony niedawno wykonaną pracą, ani że po prostu najzwyczajniej w świecie nie ma ochoty nigdzie wychodzić.
-Minho
no rusz się!- Key po raz kolejny pociągnął go za rękę, próbując podnieść z
kanapy, na której leżał, ale nie udało mu się to.
-Już
ci mówiłem, że nie mam ochoty. Idźcie sami- odpowiedział, wyrywając rękę z jego
uścisku.
-Nie
daj się prosić! I tak już wszyscy uważają cię za kompletnego aliena i jeśli tak
dalej pójdzie to staniesz się zielony
jak Ufo. Weź przykład z Jjonga i chodź. Zobacz jak fajnie udało mi się
go odciągnąć od komputera.
-Ej!
To ja zaproponowałem ten klub ostatnio i Choi nie wyglądałby jak Ufo tylko jak
przerośnięta żaba- odezwał się Jonghyun, splatając ręce na piersi.
-Ostatnio
tak, ale nie dzisiaj. Tym razem to ja musiałem wyciągać ciebie.
-Nie
narzekaj i ciesz się, że z tobą wyszedłem.
-No
to załatwione. Możecie iść sami, a mnie dać spokój- wtrącił Choi, słuchając tej
wymiany zdań.
-O
nie kochanieńki. Nie ma tak. Sami byliśmy wczoraj, dzisiaj chcemy ciebie- Key
nie dawał za wygraną, wlepiając w niego swoje kocie oczy. Minho westchnął,
wiedząc, że chłopak nie odpuści. Był tak samo uparty jak on sam, a z jego
divowskim temperamentem nikt nie miał szans. Nawet tak twardy zawodnik jak
Choi.
-Dobra.
Niech wam będzie- poddał się wreszcie, głównie dla świętego spokoju. Zazwyczaj
nie odpuszczał tak łatwo. Zawsze robił wszystko tak, aby postawić na swoim, ale
ostatnio… Nie potrafił być taki jak
kiedyś. Zmienił się. Nawet on sam to zauważył, ale nic nie umiał na to
poradzić. Mimo, że próbował, starał się. Jego serce po prostu nie umiało
ponownie bić starym rytmem. Złamane, zranione, do tej pory pozostało w
kawałkach.
-Ty
coś kombinujesz- powiedział Key, chwytając się pod boki.
-Niby
co ja mogę kombinować?
-Nigdy
nie odpuszczasz tak łatwo. To zbyt podejrzane.
-Key,
nie przesadzasz trochę? Chciałeś, abym z wami poszedł. Od pól godziny nie
dajecie mi spokoju, więc wolę ustąpić.
-To
nie w twoim stylu.
-Nic
nie jest w moim stylu od kiedy jej nie ma obok mnie.
Zapadła
cisza. Kibum zwiesił głowę przez chwilę wspominając Taeyeon. Nie lubił poruszać
tematu o niej. Wiązało się to ze zbyt dużą ilością bólu zarówno w jego sercu,
jak i dwójki mężczyzn stojących obok niego. Strata bolała najbardziej, a brak znanego
ciepła drugiej osoby niemal doprowadzał do szaleństwa.
-Dobra,
starczy. Choi ubieraj się, a ty chodź ze mną- odezwał się Jonghyun, przerywając
tą niezręczną ciszę. Chwycił Key za rękę, wyprowadzając z pokoju, zostawiając
Minho samego. Brunet westchnął, podchodząc do szafy z ubraniami. Wybrał
pierwszą z brzegu koszulę i ciemne dżinsy, po czym udał się do łazienki, aby
się przebrać.
-Przepraszam-
wyszeptał Key, opierając się o ścianę na korytarzu, w którym się znaleźli.
-Za
co?
-Że przez moje zachowanie znowu o niej wspomnieliśmy.
-Że przez moje zachowanie znowu o niej wspomnieliśmy.
-Przecież
to nic złego. Nie możemy uniknąć wspomnień o osobach, które się kochało, a
których już z nami nie ma.
-Wiem,
ale takie wspominanie dodaje nam tylko więcej bólu. Dla ciebie i dla Minho. Nie
chcę tak.
Jjong
podszedł do niego z uśmiechem na ustach. Zerknął w brązowe tęczówki kocich
oczu, dając mu tym samym do zrozumienia, że nic się nie stało.
-Chciałbym,
aby było jak kiedyś- Key uśmiechnął się smutno. Starszy także tego chciał.
Cofnąć czas, aby znowu móc oddawać się beztroskiej zabawie.
-Ja
też.
-Mieliśmy
iść, a nie wspominać- wtrącił Choi, stając w drzwiach. Obaj Kim automatycznie
uśmiechnęli się szeroko, łapiąc go za ręce. Nie zaprotestował, a jedynie ruszył
za nimi, dając chociaż namiastkę dawnych dni.
Oczy
Taemina omal nie wyszły z orbit. Patrzył na intruza w myślach przetwarzając
dopiero co usłyszane słowa. Miał halucynacje? A może już kompletnie świrował?
Przecież to było niemożliwe. Nie mógł mieć jej serca, bo…
-To
niemożliwe- powiedział stanowczo, zaciskając powieki. Miał nadzieję, że kiedy
je otworzy dziewczyna zniknie, a on będzie mógł uznać to za zwykłe przywidzenie.
-Lee
Taemin na tym świecie nic nie jest niemożliwe. W twojej piersi bije moje serce.
Dzięki mnie zacząłeś nowe życie- odpowiedziała, podchodząc do niego. Cofnął się
o krok, z przerażeniem patrząc jak wyciąga w jego stronę rękę. Chwilę później
jej dłoń dotknęła jego klatki piersiowej, ale ku zaskoczeniu chłopaka nie
poczuł tego dotyku.
-Ja-ak?-
wydukał, czując się nieco dziwnie kiedy szczupła dłoń po prostu przechodziła
przez jego ciało jak przez powietrze.
-Pół
roku temu miałam wypadek samochodowy. Lekarze próbowali mnie uratować, ale nie
udało się. Pobrano z mojego ciała narządy i tobie dostało się moje serce.
-Czyli,
że ty jesteś…?
-Duchem.
Właśnie tak.
-To
jakieś szaleństwo- Taemin pokręcił głową, ponownie cofając się o krok. Zamykał
i otwierał oczy, ale dziewczyna nie znikała. Nadal stała naprzeciwko niego z
nikłym uśmiechem na ślicznej twarzy. „Zwariowałem!”- krzyknął w myślach.
-Nie
oszalałeś. To wszystko jest prawdą i ja… chciałabym, abyś mi pomógł.
-Czego
chcesz?
-Może
najpierw usiądź. Nie chcę, abyś mi tu zemdlał. Zbladłeś.
Patrzył
na nią przez chwilę z nieodgadnionym wyrazem twarzy, aż w końcu kiwnął głową i
podszedł do łóżka. Usiadł, sprawiając, że na gładko pościelonej kołdrze
powstało kilka zmarszczek.
-Mów-
wykrztusił, w myślach cały czas powtarzając sobie, że to tylko sen.
-Nie
przychodziłabym tutaj. W ogóle nie prosiłabym cię o nic, gdyby nie to, że bez
tego nie będę mogła zaznać spokoju. Minęło pół roku. Dość długi czas i już
dawno powinnam być w zupełnie innym miejscu. Rozumiesz o czym mówię?
-Tak. Myślę, że tak.
-Tak. Myślę, że tak.
-Miałam
narzeczonego. Kochałam go, a on mnie, ale przez wypadek… rozdzielono nas.
Chodzi o to, że on nie potrafi pogodzić się z moją śmiercią. Pogrąża się w
bólu, zmienia się, coraz bardziej upada. Cierpi tak bardzo, że nie pozwala mi
spokojnie przejść na drugą stronę. Tak być nie może. Za bardzo to wszystko
wyniszcza jego, ludzi wokół i mnie samą.
-A
co ja mam do tego?
-Chciałabym,
abyś pomógł mu się otrząsnąć.
Taemin
zesztywniał. Czy dobrze usłyszał? Miał pomóc jakiemuś nieznanemu kolesiowi
pogodzić się ze śmiercią swojej narzeczonej, której serce otrzymał po
przeszczepie?
-Zrobiłbyś
to?- cicha prośba, nadzieja i smutek kryjący się w pięknych tęczówkach,
zmiękczyły jego serce.
-Nie
wiem jak. Nie znam go, nic o nim nie wiem. To nie jest łatwe- próbował się
jakoś bronić.
-To
już możesz zostawić mnie.
Ponownie
zerknął w jej oczy i zaklął w myślach.
Nie umiał odmówić. Nie potrafił tego zrobić, patrząc w ich toń. Serce mu na to
nie pozwalało, ani dziwne poczucie, że jest jej coś winien.
-Postaram
się- wyszeptał zrezygnowany, opadając na poduszki. Dziewczyna uśmiechnęła się
szeroko, podchodząc do niego.
-Dziękuję.
Nawet nie wiesz jak wiele to dla mnie znaczy. A tak swoją drogą to jestem
Taeyeon. Kim Taeyeon- wyznała, a on kiwnął jedynie głową, chowając twarz pod
jedną z pomarańczowych poduszek.
ciekawe ^^ wciągnęłam się i powiem,że nie spodziewałam się takiego zbiegu okoliczności,że duch,buu ipt.Podobało mi się ♥
OdpowiedzUsuńTaeyeon nareszcie się mu ukazała.! :) W tle widziałam JongKey. <3
OdpowiedzUsuńJakoś dziś mam chwilowego, tzw. "doła" i przepraszam za moje beznadziejne komentarze. Mogłabym ich wgl. nie pisać, ale nie chciałam odstąpić od tradycji dodawania mojego zdania do rozdziałów. Jak się pozbieram to przy następnych partach będzie na pewno lepiej.
Hikari.
Jejku, pewnie Taoś (tak, nazywam go tak) zakocha się w żabie a żaba w nim ^^
OdpowiedzUsuń-Sakuyu
"-Bo masz coś co należało do mnie.
OdpowiedzUsuń-Niby co?
-Moje serce."
Dostałąm dreszczy gdy to przeczytałam. Zapowiada się świetnie ^^
Mika