poniedziałek, 20 sierpnia 2012

("Bodyguard") Rozdział 30


           Kiedy dojechał na wyznaczone miejsce, słońce już dawno świeciło na niebie. Zatrzymał się, wysiadł z auta i rozejrzał dookoła. Z jeden strony wiało pustką, a z drugiej rozciągał las. Minho zdawał sobie sprawę, że za pomiędzy z pozoru zwyczajnie wyglądającymi drzewami mogą kryć się ludzie Heechula z bronią. On sam nie wziął swojej dotychczasowej broni. Na kartce wyraźnie było napisane, że ma być bez niej. Zabawne. Widział jak bardzo zdesperowany był Heechul. Potrafił to wyczytać z tej jednej krótkiej wiadomości. Był zdesperowany, wściekły, a przez to jeszcze bardziej nieobliczalny. Jedyny atut to, to że nie myślał racjonalnie. W porównaniu do niego.

            Wszedł powoli do lasu, rozglądając się dookoła. Nie widział nigdzie innego samochodu poza swoim, ale wiedział, że niedaleko stąd znajduje się polana, na której czekał na niego porywacz Taemina i jego przyjaciel. Nie mylił się. Jak tylko wyszedł spoza drzew zobaczył wysokiego, szczupłego i niezwykle urodziwego chłopaka. Zdziwił się trochę. Zawsze myślał, że Kim Heechul to co najmniej czterdziestoletni mężczyzna, który z tak wielkim powodzeniem prowadził swoje ciemne interesy. Tymczasem zastał niewiele od niego starszego chłopaka, nieco podobnego do Taemina.

            -Choi Minho, nie sądziłem, że jednak przyjdziesz- rozbrzmiał lodowaty głos Heechula. Minho uśmiechnął się nieznacznie, stając na środku polany.

            -Jak widać jestem- odpowiedział, kątem oka obserwując okolicę.

            -Nie widzę z tobą Taemina.

            -A ja z tobą Key.

            Kim zaśmiał się, opierając o maskę samochodu, którym zapewne przyjechał na miejsce.

            -Wkurzyłeś mnie Choi. Odebrałeś coś co należy do mnie i chcę to odzyskać.

            -Taemin nie jest rzeczą i nigdy nie należał do ciebie.

            -On należy do mnie bardziej, niż myślisz.

            -Gdzie jest Key?

            Heechul obserwował go przez chwilę, aż w końcu machnął ręką i zza drzew wyszedł wysoki obcokrajowiec, ciągnąć za sobą pobitego i związanego Kibuma. Minho poruszył się nieznacznie, marszcząc brwi. Z szatynem nie obeszli się tak łagodnie jak Taeminem.

            -Jak widzisz, tutaj. Nadal żywy. A teraz powiedz mi, Choi, gdzie jest Lee?- Kim podszedł do Kibuma i chwycił go za włosy, pokazując jego twarz dla Minho. Brunet skrzywił się, widząc siniaki i zaschniętą krew na twarzy przyjaciela.

            -Dlaczego tak bardzo chcesz dostać w swoje ręce Taemina? Co on ci takiego zrobił, że nie możesz dać mu spokoju?- spytał, starając się jakoś zbić czujność Heechula.

            -Widzę, że wasz wielki i jakże wychwalany Lee Junsu, nie powiedział dla agencji wszystkiego o sobie.

            -Co masz na myśli?

            -Widzisz Choi, wasza agencja nie jest wcale taka święta jak wam się wydaje. I Key chyba odkrył to dość szybko, prawda?- odsunął się od Kibuma, uśmiechając pod nosem.

            -Wasz wielki Lee Junsu kilka lat temu popełnił bardzo istotny błąd- kontynuował, nie słysząc żadnej odpowiedzi.

            -Jaki błąd?
            -Miał misję. Taką jak ich wiele można by rzec, ale jak się okazało nie była wcale taka sama jak jego poprzednie. Naprawdę nic wam mówił?
            -Nigdy go nie widzieliśmy w naszej agencji.

            -Ach, a więc to tak. Cóż, w takim razie może was oświecę?

            Minho skinął głową, myśląc gorączkowo jak obić Key i uciec z tego miejsca. Nie zauważył innych ludzi czających się między krzakami, ale snajperów tak łatwo nie da się wypatrzyć.

            -Dobrze. To może przejdę od razu do sedna. Prawie dwadzieścia jeden lat temu Lee Junsu zabił mojego ojca i odebrał matkę. Tą samą kobietę, która została panią Lee i wydała na świat Taemina. Mojego przyrodniego brata.

            Minho zamarł. Nawet Key uniósł do góry głowę, patrząc z zaskoczeniem na Heechula. Żaden z nich nie podejrzewał, że tak to może wyglądać. Dopiero teraz Choi zrozumiał. Kim Heechul się mścił. Pragnął zemsty na mężczyźnie, który go osierocił. Ile wtedy mógł mieć lat? Osiem? Był małym chłopcem, który dorastał napędzany chęcią zemsty za krzywdy, które mu wyrządzono.

            -Taemin nie jest tutaj niczemu winien. Jedynym winnym jest Lee Junsu- powiedział ostrożnie, dobierając słowa. Ciemne tęczówki Heechula zalśniły.

            -Właśnie! A jak bardziej mógłbym go zranić, jeśli nie zabijając jego jedyną pociechę?! Lee Taemin, ten chłopak miał matkę, którą mi brutalnie odebrano. Więc zapłacą mi za to obaj! Za zniszczone życie, Choi. Gdzie on jest?

            -Mylisz się, Heechul. Taemin kompletnie go nie obchodzi. Ani jego ani twoją matkę. Jest tak samo samotny jak ty.

            -Kłamiesz! To twoja gierka, tak?! Myślisz, że dam się nabrać, że weźmiesz mnie na litość?! Ja nie jestem głupi, Choi!

            Minho zadrżał, widząc szaleństwo w oczach Kima. Nie wiedział co zrobić. Było źle. Bardzo źle. Przyjechał tutaj bez żadnego planu i teraz tego żałował, ale nie miał czasu, aby go opracować.

            Rozejrzał się dookoła, gorączkowo próbując coś wymyślić. Musiał znaleźć jakiś sposób, aby ich unicestwić. Bez broni jednak będzie to trudne. Zauważył, że Heechul daje jakiś znak chłopakowi, pilnującemu Key. Ten wyciągnął broń zza paska spodni. Wiedział co to oznaczało. Już chciał krzyknąć, zrobić cokolwiek, czując jak serce mu przyspiesza, gdy nagle mężczyzna z bronią upadł bezwładnie na ziemie.

            -Hangeng!- krzyknął Heechul, rzucając się w stronę chłopaka. Key zabrał broń z dłoni chińczyka i rzucił nią w stronę Choi. Ten złapał ją, biegnąc w stronę Kima. Świst powietrza i Heechul upadł na ziemię, wyjąc z bólu. Z jego nogi zaczęła się sączyć krew. Podbiegł do niego, wytrącając z dłoni broń i mierząc do niego, z tej którą rzucił mu Key.

            -Trzymaj go, Choi!- usłyszał dobrze mu znany głos. Nie odwrócił się jednak, uważnie obserwując Hee.

            Kibum patrzył wielkimi oczami na Jonghyuna, który wyłonił się zza drzew ze snajperką w ręce. Wszystko go bolało przez co ledwo zdołał rzucić dla Choi broń.

            -Miałeś pilnować Taemina!- warknął Minho, kiedy tylko starszy stanął koło niego. Ten nie odpowiedział, a jedynie kopnął w twarz leżącego na ziemi Heechula, łamiąc mu nos. Później schylił się, rozbrajając go i podszedł do Key. Ostrożnie przyjrzał się jego ranom, zaciskając mocniej zęby.

            -Jjong, mówię do ciebie- dodał Choi, nie słysząc żadnej odpowiedzi.

            -Twój Taemin jest bezpieczny. Teraz lepiej zabierz stąd Kibuma i wsadź do samochodu, stojącego niedaleko twojego- odpowiedział w końcu, odwracając się w jego stronę.

            -A co z nim?- brew Minho powędrowała do góry. Starszy Kim podszedł do niego, wyciągając z dłoni broń i samemu celując do Heechula.

            -Zostaw go mnie. Zapłaci za to co zrobił Kibumowi.

            Brunet nie sprzeczał się z nim. Podszedł do Key, pomagając mu wstać i ruszył w stronę, z której przyszedł. Po chwili jednak zatrzymał się i ponownie zwrócił się do Jjonga.

            -Uważaj, nie wiem, czy byli sami.

            -Było z nimi jeszcze dwudziestu ludzi. Wszyscy leżą martwi między tymi drzewami. Agencja się nimi zajmie.

            Skinął głową, ponownie ruszając w stronę samochodu. Mógł się tego spodziewać. Tego, że Jonghyun nie odpuści. Zawsze jeżeli chodziło o Kibuma, starszy Kim był wstanie zrobić dla niego wszystko.

            Auto Blinga stało dokładnie przy jego. Otworzył drzwi, ostrożnie sadzając w nim przyjaciela.

            -Dzięki i jeszcze raz przepraszam za młodego- usłyszał jego cichy głos.

            -Myślę, że dostałeś już wystarczającą nauczkę Key.

            -Nie byłem pewny, czy przyjdziesz. Nie po tym co zrobiłem.

            -Jesteś moim przyjacielem, a przyjaciołom się wybacza. Nawet te najgorsze świństwa.

            Lekki uśmiech zagościł na posiniaczonej twarzy szatyna. Brunet go odwzajemnił, ściskając nieco dłoń chłopaka. Wybaczył mu już w momencie, gdy musiał go postrzelić.

            -Bardzo bolało?- spytał, wskazując na jego ramię.

            -Nie tak, jak to co zafundował mi Heechul.

            -Jjong mu nie odpuści.

            -Wiem.

            Zapadła cisza. Minho opierał się o przednie drzwi, a Key siedział na tylnym siedzeniu. Bez trudu mogli wyobrazić sobie co w tym momencie robił Jjong. Jak najpierw wymierzał Heechulowi ciosy, dając upust swojej złości. W końcu rozległ się odgłos strzału. Doskonale wiedzieli co to mogło oznaczać.

            Jonghyun wyszedł kilka minut później, ścierając krew Heechula ze swoich dłoni.

            -Załatwiłem go. Już więcej nam nie zagrozi- powiedział, podchodząc do nich.

            -Co teraz zrobisz?- spytał Choi. Kim doskonale wiedział co młodszy miał na myśli zadając to pytanie. Tego poranka zabił w sumie dwudziestu dwóch ludzi. Bez zgody agencji, bez jakiejkolwiek misji przez nich przydzielonej. Złamał zasady, sprzeciwił się agencji, stając w obronie zdrajcy. Nie obejdzie się bez konsekwencji.

            -Znikam stąd, Minho. Mam dość pracy w agencji. To była moja ostatnia, własna misja. Teraz zamierzam cieszyć się życiem razem z tym idiotą- odpowiedział, wskazując głową na Key. Brunet uśmiechnął się, kiwając ze zrozumieniem głową.

            -Podziękuj i przeproś ode mnie Jinkiego. Był naprawdę świetnym hyungiem. Wiele mu zawdzięczam.

            -Jak każdy z nas.

            -Odezwiemy się jeszcze kiedyś- Jjong wsiadł za kierownicę, zamykając drzwi.

            -Pozdrów i przeproś ode mnie Taemina- rzucił Key przez otwarte okno.

            -Trzymajcie się i dbajcie o siebie- Choi odsunął się trochę.

            -Będziemy i ty zrób to samo, donseng!- krzyknął jeszcze Bling, uśmiechając się i odjechał, znikając za zakrętem.

7 komentarzy:

  1. O. Jaka scena akcji. Kocham takie coś. *-* Chciałabym powiedzieć biedny Heechul, ale jakoś nie mogę. O_o Mówiłam, że to Jongi zabije Heechula. Weee. <3 W całej tej naszej piątce SHINee siedzą takie zwierzęta. :D Jedynie Jinki taki spokojny i opanowany zawsze :) Ale to liderek. :D Chociaż taki niewinny pewnie nie jest.:> Minho, Minho.. Mówiłam Ci. Mogłeś tą broń w bokserkach ukryć. :D I wiesz, rozpinasz rozporek, wystawiasz lufkę broni i strzelasz. Nikt nie wie skąd, ale walisz po nogach, ludzie padają, a ty się cieszysz, że miałeś zajebisty pomysł ^^ Ale może to Jongi miał tą broń w bokserkach? :D Pamiętaj, wyjmij zanim się będziesz kochać z Key, bo mu nogi odstrzelisz.! :D Chyba nie byłby za szczęśliwy.. xD
    Hikari~

    OdpowiedzUsuń
  2. A mi trochę szkoda Heechula, lubię go i ten diaboliczny charakterek ^^
    no ale, że dobro zwycięża to trzeba było kogoś poświęcić
    Pięknie xDD

    J.

    OdpowiedzUsuń
  3. szczerze powiem że myślałam że będzie tu więcej akcji ;( no ale nic trudno >.< myślałam że Heechul będzie się prał z Minho ;/ no ale opowiadanie genialne ^ ^ szkoda że zaraz koniec tego FanFiction T.T

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lubię Heechula i cieszę się że zginął w twoim opo :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Uff, w końcu Bling zabił Ciula - i dobrze ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej ^^
    Wiem że minęło już bardzo dużo czasu ale będzie może wznowione to opowiadanie? *o*
    Zakochałam się w nim ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jak wznowione? Przecież "Bodyguard" jest zakończone już :)
      Cieszę się, że się podoba :)

      Usuń