Kiedy
dojechał na wyznaczone miejsce, słońce już dawno świeciło na niebie. Zatrzymał
się, wysiadł z auta i rozejrzał dookoła. Z jeden strony wiało pustką, a z
drugiej rozciągał las. Minho zdawał sobie sprawę, że za pomiędzy z pozoru
zwyczajnie wyglądającymi drzewami mogą kryć się ludzie Heechula z bronią. On
sam nie wziął swojej dotychczasowej broni. Na kartce wyraźnie było napisane, że
ma być bez niej. Zabawne. Widział jak bardzo zdesperowany był Heechul. Potrafił
to wyczytać z tej jednej krótkiej wiadomości. Był zdesperowany, wściekły, a
przez to jeszcze bardziej nieobliczalny. Jedyny atut to, to że nie myślał
racjonalnie. W porównaniu do niego.
Wszedł powoli do lasu, rozglądając
się dookoła. Nie widział nigdzie innego samochodu poza swoim, ale wiedział, że
niedaleko stąd znajduje się polana, na której czekał na niego porywacz Taemina
i jego przyjaciel. Nie mylił się. Jak tylko wyszedł spoza drzew zobaczył
wysokiego, szczupłego i niezwykle urodziwego chłopaka. Zdziwił się trochę.
Zawsze myślał, że Kim Heechul to co najmniej czterdziestoletni mężczyzna, który
z tak wielkim powodzeniem prowadził swoje ciemne interesy. Tymczasem zastał
niewiele od niego starszego chłopaka, nieco podobnego do Taemina.
-Choi Minho, nie sądziłem, że jednak
przyjdziesz- rozbrzmiał lodowaty głos Heechula. Minho uśmiechnął się
nieznacznie, stając na środku polany.
-Jak widać jestem- odpowiedział,
kątem oka obserwując okolicę.
-Nie widzę z tobą Taemina.
-A ja z tobą Key.
Kim zaśmiał się, opierając o maskę
samochodu, którym zapewne przyjechał na miejsce.
-Wkurzyłeś mnie Choi. Odebrałeś coś
co należy do mnie i chcę to odzyskać.
-Taemin nie jest rzeczą i nigdy nie
należał do ciebie.
-On należy do mnie bardziej, niż
myślisz.
-Gdzie jest Key?
Heechul obserwował go przez chwilę,
aż w końcu machnął ręką i zza drzew wyszedł wysoki obcokrajowiec, ciągnąć za
sobą pobitego i związanego Kibuma. Minho poruszył się nieznacznie, marszcząc
brwi. Z szatynem nie obeszli się tak łagodnie jak Taeminem.
-Jak widzisz, tutaj. Nadal żywy. A
teraz powiedz mi, Choi, gdzie jest Lee?- Kim podszedł do Kibuma i chwycił go za
włosy, pokazując jego twarz dla Minho. Brunet skrzywił się, widząc siniaki i
zaschniętą krew na twarzy przyjaciela.
-Dlaczego tak bardzo chcesz dostać w
swoje ręce Taemina? Co on ci takiego zrobił, że nie możesz dać mu spokoju?-
spytał, starając się jakoś zbić czujność Heechula.
-Widzę, że wasz wielki i jakże wychwalany
Lee Junsu, nie powiedział dla agencji wszystkiego o sobie.
-Co masz na myśli?
-Widzisz Choi, wasza agencja nie jest
wcale taka święta jak wam się wydaje. I Key chyba odkrył to dość szybko,
prawda?- odsunął się od Kibuma, uśmiechając pod nosem.
-Wasz wielki Lee Junsu kilka lat
temu popełnił bardzo istotny błąd- kontynuował, nie słysząc żadnej odpowiedzi.
-Jaki błąd?
-Miał misję. Taką jak ich wiele można by rzec, ale jak się okazało nie była wcale taka sama jak jego poprzednie. Naprawdę nic wam mówił?
-Nigdy go nie widzieliśmy w naszej agencji.
-Miał misję. Taką jak ich wiele można by rzec, ale jak się okazało nie była wcale taka sama jak jego poprzednie. Naprawdę nic wam mówił?
-Nigdy go nie widzieliśmy w naszej agencji.
-Ach, a więc to tak. Cóż, w takim
razie może was oświecę?
Minho skinął głową, myśląc
gorączkowo jak obić Key i uciec z tego miejsca. Nie zauważył innych ludzi
czających się między krzakami, ale snajperów tak łatwo nie da się wypatrzyć.
-Dobrze. To może przejdę od razu do
sedna. Prawie dwadzieścia jeden lat temu Lee Junsu zabił mojego ojca i odebrał
matkę. Tą samą kobietę, która została panią Lee i wydała na świat Taemina.
Mojego przyrodniego brata.
Minho zamarł. Nawet Key uniósł do
góry głowę, patrząc z zaskoczeniem na Heechula. Żaden z nich nie podejrzewał,
że tak to może wyglądać. Dopiero teraz Choi zrozumiał. Kim Heechul się mścił.
Pragnął zemsty na mężczyźnie, który go osierocił. Ile wtedy mógł mieć lat?
Osiem? Był małym chłopcem, który dorastał napędzany chęcią zemsty za krzywdy,
które mu wyrządzono.
-Taemin nie jest tutaj niczemu
winien. Jedynym winnym jest Lee Junsu- powiedział ostrożnie, dobierając słowa.
Ciemne tęczówki Heechula zalśniły.
-Właśnie! A jak bardziej mógłbym go
zranić, jeśli nie zabijając jego jedyną pociechę?! Lee Taemin, ten chłopak miał
matkę, którą mi brutalnie odebrano. Więc zapłacą mi za to obaj! Za zniszczone
życie, Choi. Gdzie on jest?
-Mylisz się, Heechul. Taemin
kompletnie go nie obchodzi. Ani jego ani twoją matkę. Jest tak samo samotny jak
ty.
-Kłamiesz! To twoja gierka, tak?!
Myślisz, że dam się nabrać, że weźmiesz mnie na litość?! Ja nie jestem głupi,
Choi!
Minho zadrżał, widząc szaleństwo w
oczach Kima. Nie wiedział co zrobić. Było źle. Bardzo źle. Przyjechał tutaj bez
żadnego planu i teraz tego żałował, ale nie miał czasu, aby go opracować.
Rozejrzał się dookoła, gorączkowo
próbując coś wymyślić. Musiał znaleźć jakiś sposób, aby ich unicestwić. Bez
broni jednak będzie to trudne. Zauważył, że Heechul daje jakiś znak chłopakowi,
pilnującemu Key. Ten wyciągnął broń zza paska spodni. Wiedział co to oznaczało.
Już chciał krzyknąć, zrobić cokolwiek, czując jak serce mu przyspiesza, gdy
nagle mężczyzna z bronią upadł bezwładnie na ziemie.
-Hangeng!- krzyknął Heechul,
rzucając się w stronę chłopaka. Key zabrał broń z dłoni chińczyka i rzucił nią
w stronę Choi. Ten złapał ją, biegnąc w stronę Kima. Świst powietrza i Heechul
upadł na ziemię, wyjąc z bólu. Z jego nogi zaczęła się sączyć krew. Podbiegł do
niego, wytrącając z dłoni broń i mierząc do niego, z tej którą rzucił mu Key.
-Trzymaj go, Choi!- usłyszał dobrze
mu znany głos. Nie odwrócił się jednak, uważnie obserwując Hee.
Kibum patrzył wielkimi oczami na
Jonghyuna, który wyłonił się zza drzew ze snajperką w ręce. Wszystko go bolało
przez co ledwo zdołał rzucić dla Choi broń.
-Miałeś pilnować Taemina!- warknął
Minho, kiedy tylko starszy stanął koło niego. Ten nie odpowiedział, a jedynie
kopnął w twarz leżącego na ziemi Heechula, łamiąc mu nos. Później schylił się,
rozbrajając go i podszedł do Key. Ostrożnie przyjrzał się jego ranom,
zaciskając mocniej zęby.
-Jjong, mówię do ciebie- dodał Choi,
nie słysząc żadnej odpowiedzi.
-Twój Taemin jest bezpieczny. Teraz
lepiej zabierz stąd Kibuma i wsadź do samochodu, stojącego niedaleko twojego-
odpowiedział w końcu, odwracając się w jego stronę.
-A co z nim?- brew Minho powędrowała
do góry. Starszy Kim podszedł do niego, wyciągając z dłoni broń i samemu
celując do Heechula.
-Zostaw go mnie. Zapłaci za to co
zrobił Kibumowi.
Brunet nie sprzeczał się z nim.
Podszedł do Key, pomagając mu wstać i ruszył w stronę, z której przyszedł. Po
chwili jednak zatrzymał się i ponownie zwrócił się do Jjonga.
-Uważaj, nie wiem, czy byli sami.
-Było z nimi jeszcze dwudziestu
ludzi. Wszyscy leżą martwi między tymi drzewami. Agencja się nimi zajmie.
Skinął głową, ponownie ruszając w
stronę samochodu. Mógł się tego spodziewać. Tego, że Jonghyun nie odpuści.
Zawsze jeżeli chodziło o Kibuma, starszy Kim był wstanie zrobić dla niego
wszystko.
Auto Blinga stało dokładnie przy
jego. Otworzył drzwi, ostrożnie sadzając w nim przyjaciela.
-Dzięki i jeszcze raz przepraszam za
młodego- usłyszał jego cichy głos.
-Myślę, że dostałeś już
wystarczającą nauczkę Key.
-Nie byłem pewny, czy przyjdziesz.
Nie po tym co zrobiłem.
-Jesteś moim przyjacielem, a
przyjaciołom się wybacza. Nawet te najgorsze świństwa.
Lekki uśmiech zagościł na
posiniaczonej twarzy szatyna. Brunet go odwzajemnił, ściskając nieco dłoń
chłopaka. Wybaczył mu już w momencie, gdy musiał go postrzelić.
-Bardzo bolało?- spytał, wskazując
na jego ramię.
-Nie tak, jak to co zafundował mi
Heechul.
-Jjong mu nie odpuści.
-Wiem.
Zapadła cisza. Minho opierał się o
przednie drzwi, a Key siedział na tylnym siedzeniu. Bez trudu mogli wyobrazić
sobie co w tym momencie robił Jjong. Jak najpierw wymierzał Heechulowi ciosy,
dając upust swojej złości. W końcu rozległ się odgłos strzału. Doskonale
wiedzieli co to mogło oznaczać.
Jonghyun wyszedł kilka minut
później, ścierając krew Heechula ze swoich dłoni.
-Załatwiłem go. Już więcej nam nie
zagrozi- powiedział, podchodząc do nich.
-Co teraz zrobisz?- spytał Choi. Kim
doskonale wiedział co młodszy miał na myśli zadając to pytanie. Tego poranka zabił
w sumie dwudziestu dwóch ludzi. Bez zgody agencji, bez jakiejkolwiek misji
przez nich przydzielonej. Złamał zasady, sprzeciwił się agencji, stając w
obronie zdrajcy. Nie obejdzie się bez konsekwencji.
-Znikam stąd, Minho. Mam dość pracy w
agencji. To była moja ostatnia, własna misja. Teraz zamierzam cieszyć się
życiem razem z tym idiotą- odpowiedział, wskazując głową na Key. Brunet
uśmiechnął się, kiwając ze zrozumieniem głową.
-Podziękuj i przeproś ode mnie
Jinkiego. Był naprawdę świetnym hyungiem. Wiele mu zawdzięczam.
-Jak każdy z nas.
-Odezwiemy się jeszcze kiedyś- Jjong
wsiadł za kierownicę, zamykając drzwi.
-Pozdrów i przeproś ode mnie
Taemina- rzucił Key przez otwarte okno.
-Trzymajcie się i dbajcie o siebie-
Choi odsunął się trochę.
-Będziemy i ty zrób to samo,
donseng!- krzyknął jeszcze Bling, uśmiechając się i odjechał, znikając za
zakrętem.
O. Jaka scena akcji. Kocham takie coś. *-* Chciałabym powiedzieć biedny Heechul, ale jakoś nie mogę. O_o Mówiłam, że to Jongi zabije Heechula. Weee. <3 W całej tej naszej piątce SHINee siedzą takie zwierzęta. :D Jedynie Jinki taki spokojny i opanowany zawsze :) Ale to liderek. :D Chociaż taki niewinny pewnie nie jest.:> Minho, Minho.. Mówiłam Ci. Mogłeś tą broń w bokserkach ukryć. :D I wiesz, rozpinasz rozporek, wystawiasz lufkę broni i strzelasz. Nikt nie wie skąd, ale walisz po nogach, ludzie padają, a ty się cieszysz, że miałeś zajebisty pomysł ^^ Ale może to Jongi miał tą broń w bokserkach? :D Pamiętaj, wyjmij zanim się będziesz kochać z Key, bo mu nogi odstrzelisz.! :D Chyba nie byłby za szczęśliwy.. xD
OdpowiedzUsuńHikari~
A mi trochę szkoda Heechula, lubię go i ten diaboliczny charakterek ^^
OdpowiedzUsuńno ale, że dobro zwycięża to trzeba było kogoś poświęcić
Pięknie xDD
J.
szczerze powiem że myślałam że będzie tu więcej akcji ;( no ale nic trudno >.< myślałam że Heechul będzie się prał z Minho ;/ no ale opowiadanie genialne ^ ^ szkoda że zaraz koniec tego FanFiction T.T
OdpowiedzUsuńNie lubię Heechula i cieszę się że zginął w twoim opo :3
OdpowiedzUsuńUff, w końcu Bling zabił Ciula - i dobrze ^^
OdpowiedzUsuńHej ^^
OdpowiedzUsuńWiem że minęło już bardzo dużo czasu ale będzie może wznowione to opowiadanie? *o*
Zakochałam się w nim ♡
Ale jak wznowione? Przecież "Bodyguard" jest zakończone już :)
UsuńCieszę się, że się podoba :)