Był późny
wieczór. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, a uliczne latarnie pozapalały
się. Lee Taemin wracał właśnie wraz z grupką przyjaciół do domu. Kilka minut
wcześniej skończyli trening klubu tanecznego, którego byli członkami i
postanowili w końcu opuścić mury uczelni.
-Ała! Junho!- krzyknął chłopak,
spoglądając z urazą na swojego przyjaciela, który wpadł na niego, zdeptując
stopę.
-Sorry, ale mógłbyś iść dalej, a nie
zatrzymujesz się na środku- odpowiedział chłopak, posyłając mu jeden ze swoich
uśmiechów, przy których jego oczy kompletnie znikały pod wydatnymi policzkami.
-Dobra, nie ważne- Taemin machnął
ręką, rozglądając się dookoła. Już od jakiegoś czasu miał jakieś dziwne
uczucie, że ktoś go obserwuje. Z początku myślał, że może tylko mu się wydaje,
ale jego szósty zmysł nie dawał mu spokoju, ostrzegając przed czymś w myślach.
Westchnął, poprawiając swój kucyk i torbę na ramieniu.
-Dobra, my idziemy w swoją stronę.
Do jutra!- rzucił Senguri, obejmując Junho i Wooyounga ramieniem, kierując się
w jedną z uliczek. Taemin pomachał im ręką na pożegnanie, spoglądając na
najstarszego ze swoich przyjaciół, lidera Klubu Tanecznego- Dong Youngbae-
zwanego przez wszystkich Taeyang.
-Zostaliśmy sami- powiedział,
uśmiechając się szeroko. Taemin kiwnął głową, ponownie się rozglądając.
Wiedział, że Taeyang także niedługo pójdzie w swoją stronę, a on będzie musiał
sam przejść jeszcze trzy przecznice. Nie zbyt mu się to uśmiechało, biorąc pod
uwagę uczucie niepokoju, jakie go ogarniało.
-Ten ruch, który dzisiaj pokazałeś,
był naprawdę dobry. Myślę, że będziemy mogli go wpleść do następnego układu-
dodał Taeyang, zapinając szczelniej swoją zieloną bluzę Adidas.
-A bo ja wiem, czy był aż taki
dobry. Tak mi jakoś do głowy wpadł- odpowiedział Taemin, także otulając się
szczelniej kurtką. Robiło się chłodno, a ulice coraz bardziej pogrążały się w
ciemności.
-Jak zawsze skromny. A prawda jest
taka, że to ty wymyślasz wszystkie najfajniejsze ruchy.
-Dzięki, hyung.
-Nie mówię tego, aby ci posłodzić,
ale taka jest prawda. Senguri ostatnio nic tylko gada o nowych dziewczynach,
wciągając w to Junho, a Wooyoung jakiś taki nieobecny jest. Tylko ty jeszcze
pracujesz w tej grupie.
-Zapomniałeś o sobie.
-Ja to tam. Jestem liderem, mam
swoje obowiązki i je wypełniam. Ale bez twojej pomocy, nie dałbym rady. I
jeszcze cała ta afera z Kaiem, idiota musiał złamać nogę akurat teraz.
-Jak pech dopadnie człowieka, to nic
na to nie poradzisz. A jemu szczęście jakoś ostatnio specjalnie nie dopisywało.
-To fakt. No nic młody, ja się muszę
zbierać. Mój kierunek się zmienia- Taeyang zatrzymał się, ściskając młodszego
chłopaka ze śmiechem. Ten pokiwał tylko głową, machając mu ręką i ruszając
dalej tą samą drogą.
Taemin nieznacznie przyspieszył, gdy
tylko jego przyjaciel ruszył w swoją stronę. Dziwne uczucie nadal go nie
opuszczało, a wręcz przeciwnie, zwiększyło się. Poprawił swoją szkolną torbę na
ramieniu, w myślach zapisując sobie, żeby następnym razem wziąć plecak i
skręcił w dobrze sobie znaną uliczkę. Przechodził nią codziennie od siedmiu
miesięcy o niemal każdej porze. Zmarszczył nieco brwi, słysząc za sobą ciche
kroki. Zerknął kątem oka za siebie, próbując namierzyć ich właściciela.
Niestety nie zobaczył nic. Po jego plecach przeszedł lekki dreszcz, a serce
nieznacznie przyspieszyło. Cichy szelest. Odwrócił głowę, napotykając na postać
wysokiego mężczyzny i usłyszał:
-Nawet nie waż się uciekać.
To była sekunda jak rzucił się do
ucieczki, biegnąc ile sił w nogach. Za sobą usłyszał ciche przekleństwo i
odgłos kroków mężczyzny. Przyspieszył, skręcając w kolejną uliczkę,
przyciskając do piersi swoją torbę. Poczuł jak coś przeleciało koło jego nogi i
usłyszał cichy świst. Spojrzał do tyłu i omal nie wrzasnął, widząc, że
mężczyzna mierzy do niego z broni. Uskoczył w bok, ochraniając swoją nogę przed
wbiciem się w nią pocisku. Długo nie czekając wbiegł na czyjeś podwórko,
przeskakując ogrodzenie i przebiegając trawnik. Ponownie przeskoczył
ogrodzenie, wypadając na swoją ulicę. Przyspieszył, ledwo łapiąc oddech w
ostatniej chwili dopadając bramki od swojego domu. Nacisnął na domofon w
kieszeni gorączkowo poszukując kluczy.
-Tak?- rozległ się głos w domofonie.
-To ja, otwórz szybko!- niemal
krzyknął, łapiąc za klamkę od drzwi. Rozległ się dźwięk buczenia i bramka
puściła, a on wpadł na swoją posesję, zatrzaskując za sobą drzwi i biegnąc do
domu.
Do budynku wpadł, prawie nie
oddychając. Rzucił torbę na ziemię, kierując się do kuchni.
-Dzwoń po policję- wydyszał,
zaglądając przez okno na zewnątrz. Kobieta, która przebywała w pomieszczeniu
spojrzała na niego zaskoczonym wzrokiem.
-Minnie co się stało? Dlaczego mam
dzwonić na policję?- spytała, podchodząc do niego i kładąc swoją dłoń na
szczupłym ramieniu chłopaka.
-Ktoś do mnie strzelał i śledził aż
z uczelni.
-Matko Boska, odsuń się od okna!-
niemal, że krzyknęła, sadzając go na krześle.
-Jesteś ranny?- dodała, oglądając go
dokładnie.
-Nie. Sonia, proszę cię, zadzwoń na
policję- chwycił za dłonie kobiety, spoglądając na nią przerażonym wzrokiem. Ta
kiwnęła głową i wyszła po telefon. Sonia była gosposią w małej rezydencji
państwa Lee. Pracowała tam już dobre dziesięć lat i wychowywała ich jedynego
syna Taemina. Każdy kto na nią patrzył wiedział, że nie była Koreanką, a już
tym bardziej Azjatką. Wysoka, dobrze zbudowana o pulchnej twarzy, ale i
ciepłych oczach. Pochodziła z Europy, a w jej żyłach płynęła polsko- ukraińska
krew. Nie miała dzieci. Nie mogła ich mieć, ale Taemina kochała jak własnego
syna. Zawsze się nim opiekowała, uczyła go, dbała. Taemin także kochał tą
kobietę. Uważał ją za swoją matkę, mimo, że jego prawdziwa rodzicielka żyła na
jednej z wysp w ciepłych krajach. Sonia dawała mu miłość i zrozumienie, które
potrzebowało dziecko, a kobieta, która wydała go na świat była zimna jak lód.
Bez serca.
-Idź do siebie na górę. Zadzwoniłam
już po odpowiednich ludzi. Zaraz ci coś przyniosę do jedzenia- powiedziała
Sonia, wchodząc do kuchni. Taemin pokiwał głową, całując kobietę w policzek i
ruszając na piętro, gdzie mieścił się jego pokój.
Choi Minho siedział w czarnej terenówce
z wielką torbą na kolanach. Kilka minut wcześniej zadzwonił do niego Siwon,
mówiąc, że ma spakować najpotrzebniejsze rzeczy i czekać w gotowości przed
domem. Wrzucił więc do torby kilka ubrań i przyborów codziennego użytku,
czekając na mężczyznę.
-Powiesz mi, gdzie jedziemy?-
zapytał, spoglądając na kierowcę. Siwon otworzył schowek i wyjął z niego czarną
teczkę, wręczając mu ją.
-Przeczytaj. To twoje nowe zadanie-
rzucił, skupiając się na drodze. Choi otworzył teczkę, znajdując w niej tylko
jedną kartkę. Zaskoczony, wyciągnął ją i zaczął czytać. Jego wzrok przesuwał
się po piśmie, a twarz nie wyrażała żadnych emocji. W końcu schował kartkę do
teczki i wsadził ją do schowka.
-Zrozumiałeś?- spytał Siwon,
spoglądając na niego uważnie. Kiwnął głową, rozsiadając się wygodniej na
siedzeniu.
-Dobrze. Z tyłu masz torbę ze
sprzętem. Zawiozę cię i wejdę tylko na chwilę. Dalej będziesz musiał radzić
sobie sam- dodał. Skręcił autem w jakąś uliczkę, podjechał kawałek i w końcu
zatrzymał się pod małą rezydencją. Obaj mężczyźni wysiedli z auta, Choi
wyciągając swoją torbę, i tą o której mówił jego towarzysz. Bramka otworzyła
się, gdy tylko Siwon powiedział coś do domofonu i oboje ruszyli w kierunku
dwupiętrowego domu. Minho rozejrzał się, mrużąc oczy. Nie mógł zbyt wiele
zobaczyć, bo było ciemno, ale podejrzewał, że za domem rozciąga się całkiem
duży ogród.
-Proszę, wejdźcie- usłyszał kobiecy
głos i spojrzał na drzwi wejściowe. Stała w nich pięćdziesięcioletnia kobieta
zagranicznego pochodzenia.
-Cieszę się, że tak szybko
jesteście- dodała, gdy tylko znaleźli się w środku. W środku dom imponował
swoim wnętrzem. Nowocześnie umeblowany, inaczej niż w typowo koreańskich
domach. Raczej w amerykańskim stylu. Duże i przestronne pokoje, z różnego
rodzaju ozdobami na ścianach, typu obrazy, czy teatralne maski. Minho podszedł
do jednej z masek, przyglądając się jej z zainteresowaniem. Uśmiechnął się pod
nosem, przenosząc swój wzrok na nowoczesny sprzęt.
-Choi, wszystko już wyjaśniłem, więc
będę się zbierał. To pani Sonia…- zwrócił się do niego Siwon, pokazując na
kobietę. Nie zapamiętał jej trudnego nazwiska, ale ukłonił się z szacunkiem w
jej kierunku. Kobieta odkłoniła mu się, a Siwon już dawno zniknął.
-Chodź, pokażę ci pokój, gdzie
będziesz mieszkał i przestawię mojego Minniego- powiedziała, łapiąc go za
łokieć. Uśmiechnął się, ruszając za kobietą schodami na górę, nadal taszcząc ze
sobą torby. Weszli do małego pokoju z łóżkiem, komodą, szafą i telewizorem.
Rzucił na łóżko torby, nie zwracając większej uwagi na pomieszczenie.
Podejrzewał, że był to pokój dla gości. Zamiast tego wyszedł za kobietą na
korytarz i stanął pod drzwiami obok pokoju, z którym zostawił swoje rzeczy.
Sonia zapukała dwa razy, otwierając drzwi i wchodząc do środka. Minho zrobił to
samo rozglądając się dookoła. W pomieszczeniu panował bałagan. Na podłodze
walało się kilka bluzek i książek, na pułkach stały jakieś powieści i płyty z
Michaelem Jacksonem oraz koreańskimi gwiazdami. Pod oknem stało biurko, na
którym walały się długopisy, ołówki i jakieś kartki. Pod jedną ze ścian stała
wielka szafa i komoda z pootwieranymi szufladami. Choi zwrócił swój wzrok na
łóżko i zamarł. Na błękitnej pościeli leżał śliczny chłopak ze słuchawkami na
uszach. Miał delikatne rysy twarzy, pełne malinowe wargi, zgrabny nos i wielkie
czekoladowe oczy. Karmelowe włosy sięgające mu nieco za ramiona, opadały falą
po szczupłych i jasnych ramionach, okrytych tylko białym podkoszulkiem. A
długie nogi zakrywały ciemne rurki. W uszach miał po dwa kolczyki.
-Taemin, mógłbyś tu trochę ogarnąć!-
powiedziała kobieta, zbierając rzeczy z podłogi chłopaka. On jednak nie zwracał
na nią uwagi, bo jego wzrok przykuł wysoki brunet, stojący w drzwiach.
„Przystojny brunet”- pomyślał, patrząc w czarne jak noc oczy. Przeniósł
spojrzenie dalej na orli nos i pełne wargi. W końcu zjechał wzrokiem po
szerokich, okrytych skórzaną kurtką i czarnym t-shirtem ramionach, szczupłych,
mocnych udach i wrócił na twarz. Mężczyzna miał ciemną karnację, a włosy czarne
i lekko potargane. Tamien przełknął ślinę, siadając na łóżku. Brunet nie
wyglądał na więcej niż dwadzieścia pięć lat, a mimo wszystko coś w jego
postawie, mówiło, że jest niebezpieczny. Uśmiechnął się pod nosem. Taemin już
dawno określił swoją orientację seksualną i wiedział, że woli chłopców. A ten
chłopak właśnie zdobył jego zainteresowanie.
-Och! Przepraszam za bałagan, ale
ten dzieciak taki już jest- rzuciła Sonia, układając książki na jedną z półek.
W końcu zmierzyła wzrokiem Taemina i dodała:
-Taemin, poznaj proszę Choi Minho.
Twojego osobistego ochroniarza.
Minho ochroniarz, to się będzie działo coś czuję ^^
OdpowiedzUsuńidę czytać dalej xD
J.
Będzie się działoo XDD
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie piszesz :3
Znaczy.. chodzi mi o to że zaciekawiasz czytelnika :33
Minho ochroniarzem... pasuje mu ta rola. To opowiadanie czytam chyba czwarty raz. Nigdy mi się nie znudzi! Kocham twoje opowiadania! :3
OdpowiedzUsuńMinho ochroniarz O.o to się będzie działo ^^
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie ^^
OdpowiedzUsuńwielbie <3 idę czytać dalej xd
OdpowiedzUsuńboszeeeeeee
OdpowiedzUsuńczytałam to już z 1000000000 razy (nie mam pojęcia ile) i ciągle sie zachwycam twoimi dziełami.
Pozdrawiam ^-^
Minho ochroniarz wow xD to będzie ciekawe
OdpowiedzUsuń