GATUNEK: angst
OSTRZEŻENIA: raczej brak
Oglądałem właśnie telewizję kiedy do salonu wpadł Key. Był
cały blady, a w oczach miał strach.
-Hyung coś się stało?- spytałem, siadając na kanapie. Key
spojrzał na mnie i wyrzucił na jednym tchu:
-Minho miał wypadek, musimy jechać do szpitala.
-Minho miał wypadek, musimy jechać do szpitala.
Zesztywniałem, otwierając szeroko oczy. Jak to Minho miał
wypadek? Jak to do szpitala? Patrzyłem na niego jak na wariata. Nie dowierzałem
mu.
-Minnie musimy jechać- dodał, łapiąc mnie za rękę.
Automatycznie wstałem z kanapy, idąc za nim. Byłem niemal jak robot. Nic do
mnie nie dochodziło. Kompletnie. W głowie pustka, w żołądku jedna wielka gula,
a w sercu strach.
Do szpitala trafiliśmy piętnaście minut później.
Pielęgniarki powiedziały, że Minho jest obecnie na sali operacyjnej, więc
usiedliśmy na plastikowych krzesełkach w długim, białym korytarzu. Po chwili
podeszli do nas dwaj policjanci. Onew wstał, słuchając tego co mają do
powiedzenia. Wyjaśnili dokładnie co się stało. Minho wracał do domu swoim
samochodem. Pijany nastolatek wjechał w niego swoją terenówką, sprawiając, że
niemal cały przód auta został zmiażdżony.
-Minnie?- spytał Key, kładąc rękę na moich plecach. Nie
odpowiedziałem mu. Cały czas patrzyłem w jeden bliżej nieokreślony punkt na
podłodze. Nie płakałem. Po prostu czekałem z sercem przepełnionym nadzieją i
strachem.
Dwie godziny później zza białych drzwi wyszedł lekarz. Jego
mina mówiła nam, że nie ma dobrych wieści. Był wymęczony. Podniosłem się z
krzesła, patrząc mu prosto w oczy.
-Przykro mi, ale nie udało nam się go uratować. Obrażenia
jakie odniósł były zbyt rozległe, do tego pojawiły się komplikacje. Przykro mi-
powiedział, a ja usłyszałem łkanie Key. Stałem jak skamieniały, nie
dopuszczając do siebie myśli, że Minho nie żyje. Nie. On żył. Musiał żyć.
Jedynie zasnął na chwilę, ale ja byłem w stanie go obudzić. Ruszyłem w stronę
białych drzwi, zaciskając zęby.
-Taemin co ty robisz?- spytał Jjong, łapiąc mnie za rękę.
-Idę go obudzić. On tylko śpi Jjong. Zaraz go obudzę i
będzie dobrze- odpowiedziałem, głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji.
-Nie Minnie. Już za późno, on…
-On nie odszedł Jjong! Przecież ci powiedziałem, że Minho
tylko śpi! Obudzę go!
-Taeminnie…- wyszeptał Key, starając się powstrzymać łzy.
-Zaraz go obudzę, zobaczycie- dodałem, ponownie odwracając się
w stronę drzwi prowadzących na salę operacyjną.
-Minnie on nie żyje! Minho nie żyje!- Jjong złapał mnie za
ramiona, przyciągając do siebie. Zacząłem okładać go pięściami, próbując się
wyrwać. Jjong kłamał! Wszyscy kłamali! Minho żył!
-Puść mnie, muszę do niego iść!- krzyknąłem, uderzając go w
ramię.
-Taemin, błagam cię!- odkrzyknął Onew, podchodząc do mnie.
Dopiero teraz zauważyłem, że po moich policzkach spływają łzy. W momencie kiedy
wreszcie dotarło do mnie, że oni wcale nie kłamali, utraciłem grunt pod nogami.
Opadłem na kolana, niemal krztusząc się łzami.
-Nie, to nieprawda- wyszeptałem, próbując złapać oddech.
Key oplótł mnie swoimi ramionami, przytulając do siebie.
-TO NIEPRAWDA!- wykrzyknąłem, czując jak boleśnie pęka mi
serce.
Pogrzeb odbył się trzy dni po jego śmierci. Wszystkie gazety
głosiły bolesną nowinę. Shawolsy pogrążyli się w żałobie, zbierając się pod budynkiem
SM i zapalając znicze. Byłem jak zombie. W domu nie płakałem. Czułem się tak,
jakby wyrwano mi serce. Po prostu przestałem istnieć. Milczałem, wykonując
wszystkie czynności niemal automatycznie. Chłopcy płakali, dochodzili do
siebie, próbowali nawiązać ze mną kontakt, ale ja byłem zbyt daleko, pogrążony
w bólu.
Padał deszcz, zupełnie tak jakby niebo płakało nad jego śmiercią.
Szedłem, ubrany w biały, tradycyjny strój pogrzebowy, nie zważając na spadające
krople, moczące całą moją postać. Najpierw mieliśmy wejść do krematorium, gdzie
spalono jego ciało, a urnę z prochami zanieść na cmentarz. Przyszło dużo ludzi.
Przyjaciele, rodzina, współpracownicy i fani. Wszyscy płakali, a ja patrzyłem
na nich niewidzącym wzrokiem. Tama puściła dopiero gdy zobaczyłem jego
czarnobiałe zdjęcie, przepasane czarną tasiemką. Uśmiechał się na nim, patrząc
na wszystkich ciepłym wzrokiem. Jedna pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
Powoli podszedłem do rodziców i brata Minho, składając kondolencje.
Później wszyscy zniknęli za drzwiami krematorium. Ja zostałem. Nie byłem w
stanie wejść do środka i patrzeć jak ciało mojego ukochanego płonie.
Państwo Choi wyszli kilkanaście minut później, które dla
mnie wydawały się być wiecznością. Matka Minho niosła w rękach małą urnę,
zalewając się łzami. W momencie gdy mój wzrok na niej spoczął, nie wytrzymałem.
Podbiegłem do nich, próbując wyrwać z jej rąk urnę.
-Jak mogłeś?! Jak mogłeś, Minho?! Obiecałeś, że nigdy mnie
nie zostawisz! Że zawsze będziesz przy mnie! KŁAMAŁEŚ!- krzyknąłem, zaciskając
ręce na pojemniku i upadałem na kolana. Ktoś chwycił mnie za ramiona, inna
osoba wyjęła z moich rąk urnę.
-Tamiennie już dobrze. Już spokojnie, jestem tutaj- cichy
szept tuż przy moich uchu. Pierwszą moją myślą było, że to Minho. Że wrócił i
jest koło mnie. Odwróciłem się, przez łzy widząc twarz mojego ojca. Świat
zawirował, a ja osunąłem się nieprzytomny w jego ramionach.
Nie mogłem jeść, pić, spać ani nawet płakać. To co zjadałem od
razu zwracałem, leżąc na łazienkowej podłodze. W ogóle się nie odzywałem,
nikogo nie słuchałem. Byłem cieniem samego siebie, kompletnie inną osobą.
Zmieniłem się. Key przychodził do mnie co pół godziny, próbując nawiązać
kontakt. Bezskutecznie.
-Minnie, proszę cię, powiedz coś. Odezwij się do mnie-
powiedział, ponownie zjawiając się w moim pokoju i siadając na brzegu łóżka.
Spojrzałem na niego pustym wzrokiem, nie odpowiadając nic. Po jego policzku
popłynęły łzy, najpierw jedna, potem druga, aż w końcu cały potok. Odwróciłem głowę,
wtulając ją w miękką poduszkę. Sekundę później usłyszałem łkanie i dźwięk
zamykanych drzwi.
Nie minęło nawet pięć minut jak drzwi ponownie się
otworzyły, a do pomieszczenia wpadł Jjong.
-Taemin do cholery odpowiedz coś! Nie widzisz jak się o
ciebie martwimy?! Key niemal umiera z niepokoju, więc się odezwij!- krzyknął,
łapiąc mnie za ramiona i odwracając w swoją stronę.
-POWIEDZ COŚ!- wrzasnął, potrząsając mną. Odepchnąłem go,
zrywając się na równe nogi.
-Co mam wam powiedzieć?! Co, Jjong?! Że cierpię?! Tak,
cierpię! Mówisz, że Key umiera z niepokoju?! JA JUŻ UMARŁEM! W momencie kiedy
Minho odszedł, ja umarłem!- odkrzyknąłem, zanosząc się łzami. Kątem oka
zobaczyłem płaczącego Key, stojącego w drzwiach. Podszedł do mnie powoli,
przytulając do siebie.
-Minho…- wyszeptałem, drżąc na całym ciele i uderzając ręką
w podłogę.
-Tęsknię za nim- powiedziałem, powoli wchodząc do naszej
kuchni. Key gotował właśnie obiad, ale przerwał, odwracając się w moją stronę.
-Ja też za nim tęsknię- odpowiedział, przytulając mnie do
siebie.
-Key, ja już dłużej tak nie mogę. Nie potrafię bez niego
żyć- wyszeptałem, czując jak głos mi się załamuje, a do oczu napływają łzy.
-Nawet tak nie mów, Minnie. Minho chciałby, abyś był
szczęśliwy. Żebyś żył pełnią życia i był szczęśliwy.- Szczupłe palce hyunga
gładziły moje przydługie już włosy. Uśmiechnąłem się lekko, przełykając łzy.
Key miał rację. Minho chciałby, abym był szczęśliwy, ale problem w tym, że to
on był moim szczęściem.
Postawiłem ostatnią kropkę na białej kartce, pokrytej moim nierównym
pismem. Gdzieniegdzie było widać ślady łez, ale nie przejmowałem się tym.
Złożyłem kartkę, zostawiając ją na swoim biurku i wyszedłem, w ręku ściskając
małą buteleczkę. W domu wszyscy już spali, więc wymknąłem się po cicho i skierowałem
w dobrze znaną mi stronę.
Przemierzałem w milczeniu uliczki, kompletnie nie zwracając
uwagi na mijających mnie ludzi. W końcu znalazłem się na cmentarzu, gdzie od
razu poszedłem na jego grób.
-Hej Minho. Długo się nie widzieliśmy- powiedziałem,
przejeżdżając pieszczotliwie dłonią po płycie z jego imieniem.
-Wiem, że wiesz po co tu przyszedłem. I wiem, że mnie
rozumiesz. Zawsze rozumiałeś. Wspierałeś, byłeś obok kiedy najbardziej cię
potrzebowałem. Wiem, że teraz też będziesz.- wyciągnąłem z kieszeni mały
flakonik, otwierając go. Usiadłem na ziemi obok nagrobku, uśmiechając się.
-Kocham cię Minho – wyszeptałem, połykając całą zawartość
flakonika.
Nie wiem ile czasu minęło nim tabletki zaczęły działać.
Leżałem z głową opartą o nagrobek Minho, czekając na upragniony efekt. Zrobiło
mi się słabo, bardzo słabo, ale uśmiechnąłem się jedynie na to uczucie.
-Taemin!- usłyszałem krzyk. Z trudem odwróciłem głowę,
patrząc na biegnącego w moją stronę Key. W ręce ściskał białą kartkę. Mój list.
-Taemin, nie, proszę powiedz, że tego nie zrobiłeś-
wyjęczał, upadając obok mnie i łapiąc za ręce. Uśmiechnąłem się, czując ciepło
jakie wypływało z jego ciała.
-Kocham go Key. Minho był moim życiem, moim szczęściem. Bez
niego nie mogę być znowu szczęśliwy, nie potrafię, więc idę po swoje szczęście-
wyszeptałem. Mój głos był słaby i cichy.
-Jjong dzwoń po karetkę!- Dopiero teraz zobaczyłem, że za
Key stał Jonghyun. Chłopak wyciągnął z kieszeni telefon. Chcieli mnie ratować.
-Nie Key. Kocham was, bardzo, dlatego proszę, pozwólcie mi
do niego iść- spojrzałem ciepło prosto w jego zapłakane oczy.
-Taeminnie nie możesz. Nie możesz, rozumiesz?!- wyjęczał, przytulając
mnie mocno do siebie. Nie miał racji. Mogłem. Zasługiwałem na szczęście, a te
mogłem odnaleźć tylko i wyłącznie przy Minho.
Przymknąłem oczy i po chwili je otworzyłem. Mój wzrok
spoczął na łunie światła jaka pojawiła się tuż za Key. Ktoś z niej wyszedł.
Znajoma sylwetka, twarz, uśmiech i oczy przepełnione miłością. Minho.
-Nie bój się Minnie,
jestem przy tobie.- Cichy szept dobrze znanego mi głosu owiał moje ucho.
Uśmiechnąłem się delikatnie, wyciągając w jego stronę rękę. Nie bałem się. On
był obok mnie i to mi wystarczyło.
-Taemin trzymaj się- rozległ się spanikowany głos Key. Nie
zwróciłem na niego uwagi. Byłem coraz słabszy. Nie dałem rady utrzymać w górze
ręki, więc ją opuściłem. Minho podszedł bliżej, schylając nade mną.
-Kocham cię Taeminnie-
wyszeptał, delikatnie dotykając mojej ręki. Uśmiechnąłem się ostatkiem sił,
odpowiadając:
-Ja ciebie też, Minho.
Mój mężczyzna schylił się jeszcze niżej, przykrywając moje
usta swoimi. Zamknąłem oczy, delektując się tą chwilą, a gdy je otworzyłem,
zobaczyłem jasność, słysząc głośny przepełniony bólem krzyk Key i ostatnie
uderzenie mojego serca.
Bez ciebie jestem
niczym
Bez ciebie nie ma mnie
Byłeś moim szczęściem,
więc podążam do ciebie
Abyśmy w innym świecie
Znów odnaleźli je…
Nie mogłem jeść, pić, ani nic w tym stylu. - trochę to zdanie niepoprawne stylisteczne, przez to "nic w tym stylu". Zbyt potoczne wyrażenie ;)
OdpowiedzUsuńZa krótkie zdania, takie przerywanie męczy trochę. Buduj dłuższe ^^.
Za mało opisów emocji i jego reakcji wewnętrznych. Bo zewnętrznych - ok. Ale za mało opisałaś tego, co się dzieje wewnątrz Tae. Serio, podoba mi się to jak reaguje na zwenątrz, to jak się odizolował, jego wściekłość w bezradności - cudo. Ale nie widzę co go trapi wewnątrz. Przez to, mniej czuje się te emocje i tekst wydaje się jakby pozbawiony ich.
Poza tym, można uratować człowieka nawet do 6 godzin po zażyciu lekarstw. Chociaż nie było opisane dokładnie, ile siedział na cmenatrzu, więc nie traktuję jako błąd >D
Reszta w porządku już <3. Podobało mi się fabularnie, piękna historia, ale Ty wiesz że ja takie uwielbiam <3.
dobrze że nikogo nie było u mnie w domu,bo ostatni raz tak płakałam czytając książkę "The last song"
OdpowiedzUsuńCoś mi się zdaje że chyba lubisz uśmiercać ludzi ^^
bardzo mi się podobało,nie będę pisać żadnych błędów,bo moja głowa stała się pusta i wszystkie myśli uciekły wraz z wylanymi łzami.
Wooah. Coś pięknego. Chyba bardzo lubisz Angst. : D No i 2Min. ^^ One shot jak zwykle świetny i zawsze po takiej dawce płaczu nie wiem co mogę ci powiedzieć. ;> Także wiedz, że uwielbiam twoje one shoty i dłuższe opowiadania *-*
OdpowiedzUsuńHaru za mało opisów uczuć mówisz? Dużo osób mi przeszkadzało w pisaniu, spieszylam sie, aby skończyć i wstawić, bo na laptopie bratowej to pewnie temu tak ^^ Zdanie to co dziwnie brzmi zmienię jak tylko na dłużej na komp będę. Aż dziw, że błędów nie wypisałaś ^^ Ale i tak dzięki za koment <3
OdpowiedzUsuńKasumi aż takie wzruszenie? Chciałam, aby to wyszedł najbardziej angstowy angst jaki mogłam napisać, czyli mega wyciskający łzy ^^ "Last song" czytałam, ale nie płakałam. W ogóle nie płakałam na książkach Sparksa, a trochę ich przeczytałam ^^
Hikari ubóstwiam pisać angsty i to te z 2min, bo jak widać to mój ukochany paring ;) W angstach jest tyle emocji, które można ukazać, po prostu kocham to. A że często nie ma nic bardziej bolesnego niż śmierć ukochanej osoby, to przerważnie jest to motyw przewodni ^^
Dziękuję wszystkim za komentarze <3
"Minho chciałby, abym był szczęśliwy, ale problem w tym, że to on był moim szczęściem."
OdpowiedzUsuń"Bez niego nie mogę być znowu szczęśliwy, nie potrafię, więc idę po swoje szczęście- wyszeptałem."
Piękne słowa, wyciskają łzy;) Idealne do płaczu. Wyszło naprawdę super, tylko widać, że gdzieniegdzie pogubiłaś przecinki. Na razie to pomińmy:)Uważam, że opis wewnętrznych emocji jest w porządku, choć rzeczywiście widać, że dokładniej opisałaś co widać na zewnątrz. Poza tym coraz lepiej piszesz:)Z każdym kolejnym tekstem widać poprawę. Świetnie wzruszasz ludzi. Oby tak dalej.
Ola i Kasia;)
Kurcze to było piękne... Tak się rozpłakałam, że miałam mokrą całą poduszkę. Czytałam już angsty, ale przy żadnym nie płakałam tak jak przy tym... To było takie wzruszające. Świetnie wszystko zostało opisane. Masz naprawdę wielki talent ;) Życzę powodzenia w dalszym pisaniu i pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńJak można!
OdpowiedzUsuńJak można tak perfidnie doprowadzić kogoś do płaczu!
Nie wiem kiedy ochłonę, mam całą twarz we łzach.
Masz talent, dziewczyno, masz talent.
Cudeńko <3 .
OdpowiedzUsuńPięknie :)
OdpowiedzUsuńdużo weny :)
Pozdrawiam :)
Płaczę. Żadne kiedy autor i jego dzieło wywołuje u mnie jakieś uczucia. Zazwyczaj to jest tylko chwilowy uśmiech. Ty zrobiłaś z tego takie dzieło że płaczę. Łzy lecą mi po policzkach, mam gule w gardle.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Shizu-chan