Pierwszą
rzeczą jaką poczuł po przebudzeniu był ból w przegubach. Otworzył oczy, ze
strachem stwierdzając, że nadal jest ciemno. Dopiero po chwili zorientował się,
że ma na oczach opaskę. Zakaszlał, próbując się poruszyć. Miał skrępowane nogi
i ręce, oprócz tego ciasny sznur oplatał jego ramiona. Serce mu przyspieszyło,
tłukąc się w piersi szaleńczym rytmem, a oddech stał się urywany. Bał się.
Strach zaczął go paraliżować. Nie wiedział co się dzieje. Jak się tutaj
znalazł, ani dlaczego. Nic nie rozumiał.
„Spokojnie Taemin, przypomnij sobie
co ostatnio robiłeś. Przypomnij”- uspokajał sam siebie w myślach. W końcu
przestał się szamotać, starając się zorientować gdzie się znajduje. Leżał na
twardej, pokrytej piaskiem cementowej podłodze. W pomieszczeniu panował chłód.
Wokół żadnych dźwięków. Nic co mogłoby
mu pomóc.
-Gdzie…?- zaczął, ale przerwał,
czując ból w pękniętej wardze. Dopiero teraz zauważył, że boli go cała szczęka.
Ktoś musiał nieźle mu przywalić. Przewrócił się na plecy, starając się
zignorować ból w nadgarstkach i ramionach. Włosy weszły mu do ust, więc
potrząsnął z jękiem głową, aby się ich pozbyć. W końcu znieruchomiał,
uspokajając oddech i nasłuchując. Spróbował sobie przypomnieć co się stało
zanim stracił przytomność. W jego głowie pojawiła się twarz Junho i jakieś
słowa. Jeden z korytarzy uczelni i wejście na schody przeciwpożarowe. A na
końcu chłopak o kocich oczach.
Poczuł jak po plecach przechodzi go
dreszcz. Dotarło do niego to co się stało. Porwali go. Ludzie, którzy zabili
Sonię złapali go w swoje sidła. Zacisnął powieki, czując jak wzbierają w nim
łzy bezsilności, ale i strachu. Przypomniał sobie Minho. Wiedział, że gdyby
poczekał na starszego nic by mu się nie stało. Ufał mu. Ufał całym sercem i
wierzył, że by go ochronił, nawet za cenę własnego życia. Przed oczami stanęła
mu jego przystojna twarz. Zadrżał. Najchętniej wtulił by się teraz w jego
ramiona, pocałował cudowne usta. W nich zawsze było bezpiecznie. I wygodnie.
Słona łza spłynęła mu po policzku,
by po chwili zamienić się w potop. Łkał, niemal krztusząc się łzami. „Minho”-
powtarzał w myślach, modląc się, aby chłopak go uratował. A później wziął w
ramiona. Te bezpieczne, pełne ciepła ramiona.
Usłyszał jakieś kroki dość blisko
miejsca, w którym się znajdował. Zamarł, powstrzymując łkanie. Serce podeszło
mu do gardła, a żołądek zacisnął boleśnie. Na czoło wystąpiły kropelki potu,
dreszcz strachu przebiegł po plecach, a oddech uwiązł w płucach. Czekał na
dalszy ciąg wydarzeń.
Rozległ się dźwięk otwieranych
drzwi, po chwili owiał go zapach dymu papierosowego i drogiej wody kolońskiej.
Czuł jak ktoś pochyla się nad nim.
-Powinien już się ocknąć- męski głos
rozbrzmiał jak grzmot podczas burzy. Ktoś jeszcze wszedł do pomieszczenia.
Taemin słyszał kroki, ale nic więcej.
-I się ocknął, idioto. Nie widzisz
jak drży?- odezwał się inny chłopak.
-Nooo, w sumie. Ej, księżniczko,
rusz się!- ktoś trącił go stopą. Zadrżał, bojąc się jeszcze bardziej.
-Zostaw go. Heechul nie kazał nam
nic robić, to niech sobie leży.
-Wolę zaprowadzić go do kibla, niż
żeby miał zafajdolić podłogę. Ja później będę musiał ją sprzątać.
-Jak chcesz.
-Ej, rusz się! Idziesz do kibla!
Chłopak śmierdzący papierosami
podniósł go do pozycji stojącej. Zachwiał się przez skrępowane stopy. Ktoś
schylił się i rozwiązał sznury, po czym popchnął go w nieznanym mu kierunku.
Nie zdjęli mu opaski. Szedł w ciemności, modląc się, aby nic mu nie zrobili.
Nie chciał umierać. Był jeszcze za młody i zbyt zakochany. Chciał żyć. Razem z
Minho.
Nie mógł spać. Jinki kazał mu
pojechać do domu i odpocząć. Szukanie na własną rękę Kibuma było jak szukanie
igły w stogu siana. Jeśli chłopak nie chciał być odnaleziony, potrafił zapaść
się pod ziemię. Dlatego potrzebny był mu Jonghyun. Ale aby cokolwiek z niego
wydobyć musiał czekać na jego powrót. Przeczesał włosy dłońmi, kręcąc głową.
Nie miał czasu. Nie powinien siedzieć i czekać, aż Jjong wróci. Liczyła się
każda sekunda. Przecież nie miał pewności, że Taeminowi nic nie grozi. Różne
rzeczy mogli mu zrobić.
Wzdrygnął się , odganiając z głowy
obrazki z przeróżnymi torturami jakie mogli zafundować Taeminowi. Nie mógł
dopuścić do siebie myśli, że go krzywdzą. One nie pomagały, a jedynie dodawały
strachu i bólu.
Wstał, kierując się do sypialni
młodszego. Nie wrócił do swojego mieszkania, tylko został w domu Taemina. Nie
umiał go opuścić, nawet jeśli właściciela nie było razem z nim. Wszedł po
schodach, aż w końcu stanął pod brązowymi drzwiami. Za nimi krył się azyl Lee.
Miejsce, gdzie spędzili razem wiele cudownych chwil. Małe pomieszczenie o
czterech ścianach przesycone zapachem chłopaka o karmelowych włosach.
Wypełnione jego rzeczami, zdjęciami. Kryjące w sobie wiele wspomnień, momentów
kiedy Taemin był zły, szczęśliwy, smutny, zirytowany, przerażony. Te cztery
ściany widziały i zapisywały w sobie niemal każdy dzień chłopaka. Były niemym
świadkiem tego wszystkiego.
Otworzył drzwi, wchodząc do środka.
Okna zasłaniały ciemne kotary, łóżko wciąż nie było posłane, na podłodze leżało
świeże pranie. Wszystko wyglądało dokładnie tak jak rano, kiedy wychodzili na
Uczelnię. Usiadł na łóżku, przyciskając do siebie poduszkę, na której spał
młodszy. Słodki zapach cytryn uderzył w jego nozdrza, nasuwając przed oczy
obraz karmelowych kosmyków. Dopiero teraz uświadomił sobie, że lubił jego
włosy. Miękkie w dotyku, długie, zadbane o przyjemnym zapachu i słodkim
kolorze. Opadł na kołdrę, zakrywając twarz trzymaną poduszką. Zachowywał się
jak zakochany nastolatek. Ktoś mógłby powiedzieć, że nim był, mimo, że już
dawno wyszedł z wieku nastoletniego. Tak naprawdę to Minho nigdy nie był jak
zwykły nastolatek. Nie miał dzieciństwa. Musiał dorosnąć szybciej niż jego
rówieśnicy, bo życie nie obeszło się z nim łatwo. Ale w tym w momencie, leżąc
tak z poduszką młodszego i wdychając jego zapach, wyglądał jak jeden z nich.
Uśmiechnął się lekko pod nosem, ale tylko na chwilę. Nie mógł, nie chciał, nie
powinien, ani nawet nie był w stanie, pozwolić sobie na jakąkolwiek radość.
Nie, dopóki Taemin znajdował się w rękach wroga i groziło mu niebezpieczeństwo.
Westchnął, odrzucając na bok poduszkę i wykrzywił się w grymasie irytacji.
Wstał, ostatni raz rozglądając się po pokoju, po czym wyszedł z niego jak
najszybciej.
Przez chwilę chodził w tą i z
powrotem po korytarzu przed drzwiami pokoju Lee. Nie wiedział co ma ze sobą
zrobić. Jak spożytkować czas, pozbyć się czarnych myśli, które nie dawały mu
spokoju i złagodzić jakoś obawę. Nagle usłyszał telefon. Niemal podskoczył,
wyciągając z kieszeni wibrującą komórkę.
-Tak?- zapytał, przykładając
urządzenie do ucha. Zatrzymał się, skupiając na słowach dzwoniącego.
-Jonghyun
wraca już dzisiaj. Możesz z nim pogadać, ale nie rób głupstw- powiedział
Onew po drugiej stronie słuchawki. Minho poczuł jak wzbiera w nim nadzieja. W
końcu będzie mógł coś zrobić, zamiast siedzieć bezczynnie w pustym domu.
-Nie zrobię, hyung. Nie musisz się
martwić.
-Wcale
mnie nie uspokoiłeś, Minho. Znam cię. Emocje za bardzo tobą kierują.
-Nic mu nie zrobię. Chcę tylko się
dowiedzieć, gdzie może być Key.
-A
co jeśli on nie wie?
-Wie. To Jjong i jeśli chodzi o
Kibuma, to wie o nim wszystko.
-Nie
zapominaj, że…
-Nie musisz mi przypominać i myślę,
że to nic nie zmieniło.
-Minho,
naprawdę proszę cię, abyś nie zrobił nic głupiego.
-Jinki, już mówiłem, że nic mu nie
zrobię. A teraz wybacz, ale chciałbym w końcu do niego iść.
-Będzie
za jakąś godzinę. Trzymam cię za słowo.
-Dzięki, hyung.
Rozłączył się i jeszcze przez chwilę
patrzył na swój telefon. W końcu zerknął na drzwi łazienki i wszedł do środka,
zdejmując z siebie koszulkę. Miał nadzieję, że gorący prysznic pomoże mu się
nieco uspokoić, zanim złoży wizytę Jonghyunowi.
To było coś niesamowitego! Piękne pokazanie złości Minho i jego walczenie ze swoimi uczuciami ;) Onew naprawdę jak starszy brat^^ Też bym takiego chciała mieć... a tak właściwie to mam xD Pięknie napisane. Nie spodziewałabym się, że mój ukochany Juniorek, mój Ciulu, mój Kopciuszek, będzie w stanie zrobić coś takiego! To wojsko mu nie służy...
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały <3
Omona, jak można przerwać w takim momencie? :< Teraz mam wielką nadzieję, że jakiś rozdział pojawi się jutro, bo jak nie to przez ten cały czas będę tworzyła z tysiąc zakończeń twojego yaoi. :D A co do rozdziału, to ja się rozpływam. Tae, zafajdaj im tą zasraną podłogę, niech się temu krasnoludowi, który wali na kilometr odechce żyć. Niech zamiata z mopem po całym pomieszczeniu. :D Jeśli Key zobaczy Jonghyuna, wyda, gdzie jest Tae i go uratują, nie? Minho wskoczy w stroju super-mana do tego pomieszczenia, wyciągnie karabin z bokserek i wszystkich pozabija. *-* Potem Minho zamieszka z Tae, dołączy do nich Jinki i JongKey, i będzie SHINee w wersji gangsta.! xD Nie, nie, za dużo się naczytałam. :D To tylko moja chora wyobraźnia. :D Ten komentarz to jakiś kolos, ale ja takie lubię. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Hikari.~
Przez to że Taemina porwali nie chce tego czytać,ale nie mogę przestać! To silniejsze ode mnie.
OdpowiedzUsuńA do tego po 21 rozdziale koleżanka mnie wyciągnęła i nie mogłam dalej czytać,aż do teraz.
Choć Heechul ma taką ładną buźkę z chęcią bym mu ją obiła!
Oczekiwanie na następny wpis ♥
Minho... ta jego rozpacz (???) genialnie to przedstawiłaś (!!!)
OdpowiedzUsuńMoże jestem dziwna ale mega się ciesze, że wspomniałaś o pójściu do kibelka, zazwyczaj ludzie pomijają takie przyziemne szczegóły, więc zawsze jak się na to natknę w opowiadaniu mam radochę:P
OdpowiedzUsuńI zgadzam się z poprzednimi wypowiedziami genialnie opisałaś rozpacz Minho <3
Ciekawe czy podczas tej rozmowy Jonga i Minho dojdzie do jakiejś strzelaniny. Oby nie T__T
OdpowiedzUsuń