poniedziałek, 20 sierpnia 2012

("Bodyguard") Rozdział 25


             Zanim stanął przed drzwiami domu Jonghyuna, próbował nad sobą zapanować. Trochę ostudzić targające nim emocje. Nie chciał przez przypadek zrobić krzywdy przyjacielowi, a w stanie, w którym się znajdował w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin, był zdolny do wszystkiego.

            Zapukał do drzwi, czekając aż mu otworzy. Nie dzwonił do niego wcześniej, nie zawiadomił o swoim przybyciu. Nie czuł takiej potrzeby.

            Drzwi się otworzyły i stanął w nich nieco zaspany Jonghyun. Widać było, że jest zmęczony, po ostatniej misji.

            -Minho? Co tutaj robisz?- spytał szatyn, odsuwając się i wpuszczając go środka. Wszedł powoli, nie odpowiadając. Od razu skierował się do salonu chłopaka. Znał jego dom na pamięć, ale ostatnimi czasy nie bywał w nim za często.

            -Minho?- powtórzył Jjong, wchodząc za nim do pomieszczenia. Odwrócił się i wlepił w niego wzrok.          

            -Chciałem cię o coś zapytać- odpowiedział.

            -O co? I w ogóle to czemu nie jesteś z Taeminem?

            Jedna z brew Minho uniosła się do góry w geście zaskoczenia. Bling widział, że jego przyjaciel jest zdenerwowany, ale nie znał powodu jego nerwów. Mógł się jedynie domyślać, że zapewne chodziło o Lee.

            -Jinki hyung ci nie mówił?

            -A o czym miałby mi mówić? Stary, ja dopiero co wróciłem. Nawet nie zajeżdżałem do agencji.

            -O tym, że Taemin został porwany.

            Oczy Kima rozszerzyły się w zaskoczeniu. Tego się nie spodziewał. Nie sądził, że Minho mógłby zawalić sprawę i doprowadzić do tego. W końcu zawsze robił wszystko perfekcyjnie. Był najlepszy.

            -Jak to się stało? I co ja mam z tym wspólnego?

            Minho podszedł do niego powoli jak gepard szykujący się na polowanie. Jjong musiał przyznać, że takich chwilach młodszy chłopak wydawał się być bardziej niebezpieczny niż zazwyczaj. Choi stanął naprzeciwko niego i spojrzał prosto w oczy.

            -Mam do ciebie tylko jedno pytanie. Gdzie jest Key?- spytał. Jego głos był spokojny, ale właśnie ta nienaturalna spokojność, sprawiła, że po plecach starszego przeszedł dreszcz.

            -Key? Masz na myśli Kibuma?- udawał, że nie rozumie. W końcu nikt nie mógł się dowiedzieć, że spotykał się po kryjomu ze zdrajcą.

            -Tak Jjong, ten sam.

            -Niby skąd miałbym to wiedzieć?

            -Nie udawaj! Doskonale wiem, że pieprzyłeś się z nim za plecami agencji! I miałem to w dupie dopóki nie położył łap na Taeminie.

            -Nie rozumiem.

            Choi zrobił krok w jego stronę. Podejrzewał, że Kibum nic mu nie powie o swoim zadaniu. Niby dlaczego miałby to zrobić?

            -To Key porwał Taemina, Jjong. Key. I teraz mam  zamiar go znaleźć.           A ty mam nadzieję, że mi pomożesz.

            Jonghyun miał w głowie mętlik. Patrzył w czarne jak noc oczy Choi, widząc w nich niebezpieczne błyski. Wiedział, że Key wrócił z jakąś misją. Wiedział, że prowadzi jakieś interesy, ale do głowy mu nie przyszło, że ową misją jest Lee Taemin. Jjong zdawał sobie sprawę, jak bardzo jego kochanek naraził się Minho.

            -Nie wiem gdzie on jest. Zawsze to Key wyznaczał miejsca spotkań. Nie podał mi adresu, gdzie się zatrzymał. W ogóle jakoś nie były nam rozmowy w głowie kiedy się już spotykaliśmy- odpowiedział.

            -Muszę go znaleźć, Jjong.

            -Stawiasz mnie  w trudnej sytuacji. Wiesz, że gdybym miał wybierać, to...

            -Wybrałbyś Key i pomógł dla niego- dokończył za niego, przeczesując dłonią kruczoczarne włosy.

            -Właśnie.

            -Wiem o tym Jjong. W końcu każdy z nas stanął by po stronie osoby, którą kocha, a przyjaźń odstawił na bok.

            Nastała cisza. W pomieszczeniu było słychać tylko ich oddechy i dźwięki dochodzące z ulicy.

            -Więc rozumiem, że mi nie pomoże- powiedział w końcu Minho.

            -Nawet gdybym chciał, to bym nie mógł. Wiesz o tym.

            -Rozumiem. Ale wiedz Jjong, że go znajdę i wtedy nie będę dla niego miły.

            Jonghyun pokiwał głową i patrzył jak Choi opuszcza jego mieszkanie. Jak najbardziej zdawał sobie z tego sprawę. Minho zrobiłby wszystko, aby uratować Taemina. Nawet zabił własnych przyjaciół.





            Taemin starał się nie ruszać. Pragnął wniknąć w podłogę, na której leżał. Po prostu zniknąć. Jak dotąd nic nikt mu nie zrobił, ale strach pozostał. W końcu w każdej chwili ktoś mógł wejść i zacząć go bić. Wszystko go bolało. Każdy mięsień. Skórę na nadgarstkach i stopach miał już porządnie poobdzieraną, a na rękach masę siniaków. Niemal czuł jak siniak na twarzy zaczął zmieniać kolory. Westchnął, czując głód. Po pomieszczeniu rozległ się dźwięk burczenia w jego brzuchu, a on skulił się w sobie jeszcze bardziej. Nadal miał przepaskę na oczach, więc nie potrafił stwierdzić, która może być godzina. Czy nastał już wieczór? A może rozpoczął kolejny dzień? Miał wrażenie, że leży tam już całą wieczność.

            -Minho- wychrypiał bardzo cichutko, niemal nie dosłyszalnie. Głos miał słaby, przepełniony strachem i bólem. Pragnął, aby brunet już po niego przyszedł. Żeby po prostu móc się wtulić w jego bezpieczne ramiona. Po głowie ciągle tłukły mu się pytania bez odpowiedzi. Co jeśli Minho go nie uratuje? Co jak zapomniał o jego istnieniu i pozwoli, aby go zabili? A jeśli sala taneczna była ostatnim miejscem, tamta godzina ostatnią kiedy go widział? Przymknął powieki, próbując zatrzymać napływające łzy. Stracił Sonię, nie chciał stracić Minho. Może to było głupie, chore i nie etyczne, ale kochał tą wielką przerośniętą żabę. W jego ramionach znalazł schronienie, w pocałunkach zapomnienie, w głosie spokój. Dzięki niemu nie zwariował. Nie dał się pochłonąć pustce jaka zaczęła go ogarniać po śmierci Soni. Był mu wdzięczny, ufał mu, wierzył, że wróci po niego. Że odbije z rąk jego prześladowców i sprawi, że ponownie nad jego głową zagości słońce. „Proszę, pospiesz się”- dodał w myślach, wtulając się bardziej w cementową podłogę.





            Key nie mógł tego tak zostawić. Cały czas miał wyrzuty sumienia, a przed oczami złośliwy uśmieszek Heechula i nieprzytomną postać Taemina. Dopiero po czasie zrozumiał, że źle zrobił. Nie chodziło już tylko o to, że jawnie pokazał iż nie obchodzą go dawne przyjaźnie, mimo, że nie było to prawdą. Choi kochał jak brata, nigdy nie chciał go skrzywdzić, a jednak...

            -Jesteś kawałem skurwysyna Key- powiedział sam do siebie, upijając łyk piwa z butelki. Siedział w jednym z barów, trwoniąc pieniądze, które otrzymał od Heechula jako zapłatę za wypełnienie zadania. Nie był pijany. Jedno piwo  nigdy nie wprowadzało go w stan upojenia alkoholowego, ani nie zmniejszało jego refleksu.

            -Hej laleczko, postawisz mi piwo?- usłyszał koło siebie jakiś obleśny głos. Odwrócił głowę, widząc mężczyznę po czterdziestce.

            -Jak mnie nazwałeś?- zapytał, odstawiając butelkę na stolik. Mężczyzna wyszczerzył się pokazując dość spore braki w uzębieniu.

            -Laleczko, bo jak na faceta to nieco za gładki jesteś.

            Key uśmiechnął się, odwracając w jego stronę. Nie był w zbyt dobrym nastroju. Wyrzuty sumienia nie dawały mu spokoju, a jakakolwiek zaczepka ze strony innych osób, mogła grozić wybuchem jego niepohamowanego charakteru.

            -Koleś, radzę ci iść i pozaczepiać kogoś innego- powiedział, nadal spokojnie.

            -Ale ja mam ochotę pozaczepiać ciebie i co z tym zrobisz?

            Key miał zamiar nad sobą zapanować, ale kiedy obleśna łapa dotknęła jego ramienia, nie wytrzymał i w ułamku sekundy wykręcił ją jednym, silnym ruchem. Mężczyzna skulił się z bólu, próbując jakoś wyrwać swoją rękę z jego uścisku.

            -Gdybym chciał to mógłbym cię zabić, ale mam lepsze rzeczy do roboty- wychrypiał wprost do jego ucha, krzywiąc się na zapach potu jaki wydzielał z siebie mężczyzna. Puścił go, chwycił za niedokończone piwo i ruszył do wyjścia. Musiał wyprostować pewne sprawy. Naprawić to co spieprzył i zrobić to tak, aby Choi go nie zabił.

5 komentarzy:

  1. Taak,Key się nawraca ^^ ale nadal go nie lubię za to co zrobił..

    OdpowiedzUsuń
  2. Key się nawraca.! Oh, yeah. mam dar przewidywania przyszłości. <3 Zasmuciło mnie to, że Jong wybrałby Key, ale w sumie to prawda, że dla miłości odrzuca się przyjaźń. Doznałam tego na własnej skórze. >.> Tyle, że to ja byłam tą odrzuconą. Ale żeby się tu nie spowiadać z bólów, jestem oczarowana rozdziałem. *-* Weszłam teraz na kompa i ucieszyłam się jak małe dziecko, gdy zobaczyłam, że dodałaś rozdziały. :) Naprawdę je uwielbiam. :D No i mam nadzieję, że moje komentarze chociaż trochę Cię cieszą. :)
    Hikari.^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Taemin ... Przecież dostałeś od Minho GPS w komórce >.< to dlaczego go teraz nie użyjesz? (mam nadzieję że ma przy sobie ten zasrany telefon. a ma?) Wciśnij te 3 cyfry i ułatw pracę Minho!! Proszęęę!!!!! T.T

    OdpowiedzUsuń
  4. -Minho- wychrypiał bardzo cichutko, niemal nie dosłyszalnie. Głos miał słaby, przepełniony strachem i bólem. Pragnął, aby brunet już po niego przyszedł. Żeby po prostu móc się wtulić w jego bezpieczne ramiona. Po głowie ciągle tłukły mu się pytania bez odpowiedzi. Co jeśli Minho go nie uratuje? Co jak zapomniał o jego istnieniu i pozwoli, aby go zabili? A jeśli sala taneczna była ostatnim miejscem, tamta godzina ostatnią kiedy go widział? Przymknął powieki, próbując zatrzymać napływające łzy. Stracił Sonię, nie chciał stracić Minho. Może to było głupie, chore i nie etyczne, ale kochał tą wielką przerośniętą żabę. W jego ramionach znalazł schronienie, w pocałunkach zapomnienie, w głosie spokój. Dzięki niemu nie zwariował. Nie dał się pochłonąć pustce jaka zaczęła go ogarniać po śmierci Soni. Był mu wdzięczny, ufał mu, wierzył, że wróci po niego. Że odbije z rąk jego prześladowców i sprawi, że ponownie nad jego głową zagości słońce. „Proszę, pospiesz się”- dodał w myślach, wtulając się bardziej w cementową podłogę.

    To było takie wzruszające ;__;. Yey Key się nawraca

    OdpowiedzUsuń
  5. 1. Cholernie szkoda mi Taemina, nie chcę żeby tak cierpiał ;___; Swoją drogą, dzięki temu opowiadaniu polubiłam Kibuma. Niestety chciałabym ujrzeć tragiczny koniec, w którym Bling zdradzi przyjaciół w imię miłości. Może nawet czyjaś śmierć? Nie, nie... Cofam to. Chociaż... Sama nie wiem. Ta historia jest tak "elastyczna", że można ją kontynuować na wiele sposobów.

    OdpowiedzUsuń