piątek, 17 sierpnia 2012

("Bodyguard") Rozdział 14


             Taemin od dobrych dwudziestu minut patrzył na bruneta. Minęły dwa tygodnie od kiedy tamten go pocałował. Choi zdawał się w ogóle tym nie przejmować. Zupełnie tak jakby to była jakaś drobnostka. A nie była. Nie dla Taemina. Głównie dlatego, że chłopak nie mógł spać po nocach i cały czas tęsknił za miękkością warg starszego. Przyłapywał się też na chęci ponownego zasmakowania ust Minho.

            -Coś nie tak?- spytał Minho, podnosząc na niego wzrok znad laptopa. Czuł na sobie spojrzenie młodszego już od jakiegoś czasu.

            -Taemin?- dodał, kiedy chłopak nic nie odpowiedział.

            -Czy dla ciebie w ogóle coś znaczył tamten pocałunek?- wypalił Lee, mrużąc oczy. Zaskoczył go. Co jak co, ale nie spodziewał się takiego pytania. W sumie to nie wiedział co odpowiedzieć. Sam nie rozumiał swoich uczuć, ani już tym bardziej dlaczego go wtedy pocałował. Może to przez wspomnienie smaku ust młodszego? Zawsze  gdy o tym myślał, czuł przyjemne ciepło w okolicy serca. Westchnął, odstawiając laptop na szklany stolik.

            -Nie wiem-  odpowiedział, uważnie patrząc na twarz Lee.

            -Jak to nie wiesz?

            -Po prostu, nie wiem. Nie potrafię tego stwierdzić, ale to było dość przyjemne.

            Taemin nie wiedział dlaczego, ale zabolały go słowa Choi. Chyba spodziewał się zupełnie innej odpowiedzi. Sądził, że starszy powie, iż ten pocałunek znaczył dla niego więcej niż się Taeminowi wydawało. Naiwność.

            -Nieważne- rzucił, wstając z fotela, na którym siedział i kierując się do drzwi. Minho zauważył, że wyraz twarzy młodszego się zmienił. Ruszył szybko za nim, mając jakieś złe przeczucia. Taemin wyszedł na zewnątrz, trzaskając ostentacyjnie drzwiami. To co się stało później, minęło w ułamku sekundy.

            Lee wyszedł na środek swojego podwórka, gdy poczuł jak ktoś go popycha, a chwilę później rozległ się strzał. Odwrócił się zszokowany, kompletnie nie wiedząc co się dzieje. To co zobaczył, sprawiło, że serce mu się zatrzymało. Kilka kroków od niego, na ziemi leżała Sonia z wielką plamą krwi na brzuchu. Chłopak podczołgał się do niej, łapiąc za rękę i rozglądając dookoła. Choi biegł w kierunku, z którego padł strzał, trzymając w ręku broń. Taemin zerknął na kobietę leżąco przed nim.

            -Nic ci się nie stało?- spytała, uśmiechając się lekko. Pokręcił głową, kompletnie nie wiedząc co robić. Plama krwi na bluzce kobiety non stop się powiększała.

            -O Boże, co się stało?!- usłyszeli czyjś krzyk. Odwrócił głowę, napotykając przerażony wzrok swojej sąsiadki. Kobieta wyciągnęła telefon dzwoniąc po pogotowie, a Taemin rozerwał swoją bluzkę, chcąc zatamować krwawienie.

            -Trzymaj się Sonia, niedługo będzie tu pogotowie- powiedział, łamiącym się głosem. Kobieta podniosła swoją dłoń, kładąc ją na policzku Lee.

            -Tak bardzo się cieszę, że nic ci się nie stało- wyszeptała, a po jej policzka pociekła jedna łza. Taemin czuł jak serce mu się rozrywa na kawałki. Strach i panika ogarnęły jego ciało. Nie chciał stracić tej kobiety. Nie mógł. Zbyt wiele dla niego znaczyła, aby mogła tak po prostu odejść. Przycisnął mocniej porwany fragment koszuli do jej rany, nie przejmując się faktem, że jego dłonie są całe we krwi.

            -Dlaczego?- spytał, zerkając na twarz kobiety. W jej oczach widział miłość i ciepło.

            -Bo jesteś dla mnie jak syn, Taemin i nigdy nie pozwoliłabym, aby coś ci się stało. Taka jest miłość.

            Łzy spływały ciurkiem po jego smukłym policzku, kapiąc na ubranie kobiety.

            -Nie płacz. Chłopaki nie płaczą- dodała, wycierając drżącą ręką jego łzy. Chłopak zagryzł wargę, pochylając się nad kobietą. Do jego uszu doszedł dźwięk nadjeżdżającej karetki. Zerwał się na równe nogi, krzycząc, aby jak najszybciej jej pomogli. Dwóch sanitariuszy wysiadło z karetki, niosąc ze sobą nosze. Odsunął się na bok ze ściśniętym sercem patrząc jak zabierając Sonię do pojazdu.

            Minho wrócił kompletnie zdyszany, klnąc w myślach. Karetka już odjeżdżała, a Taemin stał zapłakany na środku podwórka, patrząc za nią pustym wzrokiem. Podszedł do niego, obejmując ramieniem.

            -Chodź, zabiorę cię do szpitala- powiedział, wycierając dłonią jego łzy. Serce mu się ściskało na ten widok. Chłopak spojrzał na niego wzrokiem przepełnionym tak wielkim bólem, że Minho nie wiedział co zrobić.

            -Złapałeś go?- wychrypiał Lee. Pokręcił przecząco głową. Gonił go, ale niestety drań zdążył uciec.

            -Złapię go Minnie. Obiecuję- powiedział, po raz pierwszy zdrabniając jego imię. Lee pokiwał głową, kierując się do auta Choi. Chciał jak najszybciej znaleźć się w szpitalu.





            Zanim dojechali do szpitala młodszy się nieco uspokoił. Nie płakał, jedynie patrzył smutnym wzrokiem przez okno. Bał się. Tak cholernie się bał. Strach paraliżował go od środka, nie pozwalając normalnie oddychać. Nie wiedział co będzie dalej. Nic już nie rozumiał.

            Choi zaparkował na wolnym miejscu i wysiadł z samochodu. Lee zrobił to samo, kompletnie nie kontaktując. Weszli do budynku od razu kierując się do recepcji. Pielęgniarka tam siedząca powiedziała im, że Sonia została zabrana na blok operacyjny. Pospiesznie poszli do poczekalni, siadając na wolnych krzesełkach. Minho wyjął z kieszeni telefon i wybrał jakiś numer.

            -Co jest?- rozbrzmiał głos Onew.

            -Ktoś znowu strzelał do Taemina. Sonia go odepchnęła i oberwała kulkę. Skurwiel mi uciekł.

            -Żyje?           

            -Jest na sali operacyjnej. Będziesz musiał się zająć policją.

            -Załatwione.

            -Wyślesz kogoś, aby sprawdził teren?

            -Jonghyuna. Myślę, że już czas, aby go przywrócić.

            -Dobra.

            -Minho, pilnuj go.

            -Będę hyung. Jak oka w głowie.

            Rozłączył się, spoglądając na chłopaka. Siedział z głową ukrytą w dłoniach i chyba się modlił. Podszedł do niego i usiadł obok. Nic nie mówił. Czekał.

           



            Jonghyun niemal skakał z radośxi na siedzeniu w swoim samochodzie, kiedy Onew zadzwonił do niego i powiedział, że go odwiesza i posyła na misję. Ruszył z piskiem opon pod wskazany adres. Wiedział tylko tyle, że ktoś strzelał do Taemina i pocisk przyjęła na siebie Sonia, a Minho i chłopak siedzą w szpitalu. Co prawda nie dostał aż tak wielkiego zadania, bo jedynie sprawdzenie okolicy, czy napastnik nie zostawił jakichś śladów, ale lepsze to niż siedzenie za biurkiem.

            Zastanawiał się w jaki stanie jest teraz Choi. Na pewno się wściekał. W końcu takie rzeczy zdarzały się rzadko kiedy to on kogoś ochraniał. A kiedy już miały miejsce uznawał to za swój błąd, a on nienawidził popełniać błędów. Ani przegrywać. Co to, to nie. Choi zawsze robił wszystko perfekcyjnie i z wręcz przerażającą precyzją. Dzięki temu właśnie był tak skuteczny.

            Skręcił w wybraną ulicę i zatrzymał się. Wysiadł z auta, zmierzając w stronę domu, pod którym stał radiowóz. Technicy policyjni już zaznaczyli ślady, a dwóch policjantów pilnowało, aby nikt nieproszony się nie napatoczył.

            -To miejsce zbrodni, nie może pan tam wejść- powiedział jeden, wyciągając w jego stronę rękę. Jjong wyciągnął swój identyfikator i pokazał im.

            -Koniec waszego zadania panowie. To sprawa agencji- uśmiechnął się, na widok ich min. W takich chwilach cieszył się, że należy do agencji. Dzięki niej miał nieco więcej praw niż zwykli policjanci. Byli jak FBI. Za nim zaparkował jakiś samochód, odwrócił się i stanął zaskoczony. Wysiadł z niego młody chłopak z wrednym uśmieszkiem na twarzy. Był przystojny, ale jego oczy zdradzały, że ma w sobie coś z diabła. Cho Kyuhyun.

            -Co tu robisz?- spytał Jjong, marszcząc brwi. Onew nie mówił, że będzie miał towarzystwo.

            -Siwon mnie przysłał. Mam ci pomóc i dopilnować, abyś znowu niczego nie wysadził- odpowiedział chłopak, klepiąc go po ramieniu. Jonghyun zaklął pod nosem, idąc za nim, a policjanci odjechali w swoją stronę.





            W momencie gdy lekarz wyszedł z sali operacyjnej, Minho od razu się podniósł. Mężczyzna podszedł do niego z niebyt szczęśliwą miną i powiedział:

            -Przykro mi. Nie udało nam się jej uratować.

            To była chwila jak poczuł za sobą jakiś ruch i usłyszał kroki. Odwrócił się, widząc wybiegającego z poczekalni Taemina. Długo nie czekając, rzucił się za nim biegiem, zostawiając osłupiałego lekarza.

            Taemin biegł ile sił w nogach, co jakiś czas potrącając ludzi. Z oczu spływały mu łzy, a serce ściskało się boleśnie. Przez cały ten  czas miał nadzieję, że z Sonią będzie wszystko w porządku. Modlił się, aby tak było, ale jego modlitwy nie zostały wysłuchane. Śmierć jego biologicznej matki nie bolałaby go tak bardzo, jak odejście Soni. Przypomniał sobie jej ciepły, pełen miłości wzrok i promienny uśmiech. Głos, który mówił, aby ciepło się ubrał i na siebie uważał. Delikatny, opiekuńczy dotyk, gdy się zranił. Wytarł wierzchem rękawa łzy, wybiegając ze szpitala.

            -Taemin!- usłyszał za sobą głos Choi, ale nie zatrzymał się. Chciał uciec. Jak najdalej od szpitala. Od tej sytuacji. Nie mógł dopuścić do siebie myśli, że Soni nie było już koło niego. Że zginęła przez niego.

            Minho biegł za chłopakiem, dziwiąc się, że ten potrafi być aż tak szybki. Mimo, że przyspieszał nie mógł go dogonić. Popchnął jakiegoś mężczyznę, zaciskając pięści. Zobaczył jak Taemin się potyka i upada na kolana. Podbiegł do niego od razu biorąc w ramiona.

            -Ciiiiiiiiiś, już dobrze, Minnie. Jestem tutaj- wyszeptał, kiedy szczupłe ręce chłopaka objęły go w tali. Głaskał jego włosy, tuląc do siebie. Taemin rozpłakał się na dobre, wtulając policzek w szeroką pierś Choi. Kolano go bolało, ale ten ból był niczym w porównaniu z tym jaki czuł w sercu. Minho przycisnął go mocniej do siebie, czując jak serce mu przyspiesza. Bolał go widok cierpienia młodszego. Serce mu się ściskało na łzy, które wypływały z tych wielkich czekoladowych oczu.

            -Już dobrze- powtórzył, kołysząc się wraz z nim w przód i w tym.

            -Ona nie żyje przeze mnie. Umarła, bo chciała mnie bronić, a teraz zostałem sam- wychlipał Taemin, kurczowo ściskając koszulkę Minho. Była już kompletnie przemoczona od jego łez.

            -Nie zostałeś sam, Minnie. Masz jeszcze mnie. Ja z tobą jestem- wyszeptał Choi, całując czubek głowy młodszego i przytulając go mocniej do siebie.


16 komentarzy:

  1. Nie myślałam, że kiedyś jeszcze będę tak mocno płakała jak po twoim poprzednim opowiadaniu. Mam ochotę teraz ukręcić Key'owi łeb!! Co z tego, że go uwielbiam ;) Za takie rzeczy obrywa się prosto w twarz xP Będzie mi brakować Soni ;(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również nie wiedziałam, że będę płakać tak jak przy "sali numer 23", jak szanuję Key, to teraz chcę go pociachać na kawałki za biednego Tae. Błagam, powiedźcie mi, że jak on zobaczy Jonghyuna w akcji to nic nie zrobi Taeminowi ani Minho lub Jjongowi. Niech on się nawróci. ! Niech JongKey będą szczęśliwi.! :< Cholernie mi smutno z powodu Soni. Gdy przeczytałam, że ona jednak nie żyje.. to jakoś poczułam się tak, jakbym to ja była w tamtej chwili Taeminem.
    Pozdrawiam, Hikari. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. powyłam się,to było tak strasznie smutne TT^TT
    Key,nie musisz wracać do agencji,bądź normalnym człowiekiem który nie zabija,bo teraz z chęcią bym ci normalnie wydrapała te kocie oczy,po czym zabiła..
    tonąca w łzach Kasumi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, to ja wy tutaj tak zapłakane to co to będzie jak angsty w one-shotach przeczytacie? Ech, ciągle doprowadam ludzi do łez moimi tworami, ale cóż no, kocham to ;) Takie pełne emocji sceny właśnie ^^ Dziękuję za komentarze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już te twoje One shoty przeczytałam.. ^^ Naprawdę umiesz stworzyć coś pięknego. :D Mam nadzieję, że znajdziesz jutro troszkę czasu, by wstawić choć jeden rozdział. :) Chociaż wiem, że z tym czasem nie tak łatwo jest. ^^

      Usuń
    2. Wstawiła nowy angst ;) rozdział wstawię jutro, znaczy kilka rozdziałów, bo obecnie jestem na laptopie, a całe opko mam na kompie

      Usuń
  5. jejej booskie *_* biedny Taemin ; < znowu prawie się popłakałam.
    czekam na następne ; )

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja się również popłakałam ^^. Dodawaj szybciej notki ~!!

    U mnie już następna ~!! Zapraszam ^^ http://kpop-fanficki-pl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. To było naprawdę smutne, szkodaaaa -.-
    J.

    OdpowiedzUsuń
  8. łeeee... ryczałam, przestawałam, ruczałam uspokajałam się i.. skończyło się na płaczu.. tak mi smuutnooo ;(((
    ~Hoshi.

    OdpowiedzUsuń
  9. To nie fair że Sonia umarła :C To takie złe :C Ale mam ochotę Zabić Key'a >_<

    OdpowiedzUsuń
  10. myslę że barziej przeżywalam czyając salę nr 23. ale to opowiadanie także jest dobre

    OdpowiedzUsuń
  11. Hikari masz rację też nie sądziłsm że będę ryczała tak jak przy sali numer 23, chciałoby się zabić Keya ;__:

    OdpowiedzUsuń
  12. Ojejuuu, tak mi szkoda Minniego... Na szczęście ma u boku Minho. Nie wiem co by się stało, gdyby musiał zostać sam. T____T

    OdpowiedzUsuń
  13. NAJLEPSZY ROZDZIALOW EVER!!!! BIEDNY. 😢. Ale stwierdzam że jestem dziwna bo bardzo lubię Key a w tej opowieści tak samo jak Dino ❤. I Kyu...Awww i Siwon.....awww ( Wonkyu! ) TO JEST NAPRAWDE GENIALNE. WENY I SZYBKIEGO POWROTU 🙈🙉🙊

    OdpowiedzUsuń