piątek, 17 sierpnia 2012

("Bodyguard") Rozdział 12


            Jonghyun siedział za swoim biurkiem kompletnie zamyślony. Nie szło mu przepisywanie kolejnych raportów. Rozsiadł się wygodniej na krześle, przypominając sobie ostatnią noc. Key. Jego usta, dotyk, smak, zapach. Tak bardzo za nim tęsknił i on w końcu wrócił. Wiedział, że nie będą mogli się spotykać tak jak wcześniej. Agencja nadal uważnie obserwowała Jjonga. Cały czas wypatrywali zdrajcy. A on nie mógł pozwolić, aby go zamknęli. Przymknął na chwilę powieki, uśmiechając się pod nosem. Potrzebował tego. Bliskości Key. Bez niego czuł się jak ryba wyjęta z wody. Usychał powoli od braku miłości i widoku tej jedynej osoby. A Kibum był z nim od zawsze. A przynajmniej od momentu kiedy zaczął nowe życie.

            Przypomniał sobie co się stało po przebytym orgazmie. Wziął Key na ręce, niosąc do swojej sypialni. Ułożył na poduszkach, przykrywając kołdrą i sam kładąc się obok niego. Szatyn od razu wtulił się w jego nagą pierś, łaskocząc go włosami. Przytulił go do siebie, napawając zapachem ananasów.

            -Dlaczego zdradziłeś?- spytał, gładząc nagie ramię swojego kochanka.

            -Miałem już dość wypełniania rozkazów agencji - odpowiedział Key, rysując palcem kółka na jego piersi.

            -Rozwiniesz to trochę?

            Kibum milczał, najwyraźniej zbierając słowa, które miały mu to wyjaśnić. Czekał cierpliwie, aż mu odpowie, bawiąc się jego włosami.

            -Nie wytrzymałem, Jjong. Po ostatniej misji, po prostu nie dałem już rady- wyszeptał, całując skrawek jego skóry. Jonghyun spojrzał na biały sufit, a w głowie stanęła mu tamta sytuacja. Ostatnim zadaniem Key było zlikwidowanie jednego z szefów Seulskiej mafii. Miał po prostu wysadzić w powietrze łódź, na której ów cel przebywał. Wszystko było przygotowane. Kibum nie bał się zabić. Wyrzutów sumienia wyzbył się już dawno, jeżeli jego ofiarami byli skurwiele tacy jak ten mafioza. Siedział, ukryty za jednym z hangarów i czekał. Towarzyszył mu Kyuhyun, jeden z trainee, a w samochodzie czekał Jonghyun. Cała akcja miała zakończyć się dość szybko, bez żadnych problemów. Agencja już dawno przygotowała przykrywkę na ów wybuch. Key zastanawiał się dlaczego nie mogli usunąć go po cichu. Jeden strzał i sprawa załatwiona, ale to nie zależało od niego. Skoro agencja chciała wybuchu, to go dostała.

            Czarne BMW podjechało do łodzi i wysiadł z niego jego cel. Wszedł na łódź, rozglądając się dookoła. Key już miał nacisnąć guzik włączający bombę, kiedy zobaczył małego chłopca. Dziecko wbiegło na łódź, wpadając w ramiona mężczyzny. Śmiało się. Kibum zgłosił to przez telefon. Chciał odwołać akcję, wycofać się. Dziecka nie miało być przy celu. Ale agencja nie pozwoliła mu na to. Otrzymał rozkaz wykonania zadania, nawet jeśli cel nie był sam. Kim odmówił, czując jak narasta w nim złość. Rozkaz został powtórzony i gdy Key miał już zamiar powiedzieć, aby się pieprzyli, nastąpił wybuch. Stał z wielkimi oczami patrząc na resztki jakie zostały z łodzi. Wiedział, że to nie on nacisnął guzik, ani Cho. Możliwość była tylko jedna, ten, który wydał mu rozkaz aktywował bombę. Właśnie wtedy, w tamtym momencie Kibum stracił wiarę w agencję. Nie godził się na to, aby śmierć poniosły niewinne ofiary. A taką właśnie ofiarą było to dziecko. Był tak wściekły, że od razu ruszył do agencji. Znalazł tego kto aktywował bombę i go zaatakował. Facet do tej pory leżał w śpiączce. Tego samego dnia Kim Kibum zniknął, a agencja ogłosiła go zdrajcą i wysłała z nim list gończy.

            -Ten chłopiec nie był niczemu winien. Nie powinien wtedy umierać,  Jjong. A przez agencję zginął- odezwał się ponownie Key, opierając się na łokciu.

            -Wiem, że masz wyrzuty sumienia, ale nie musiałeś mnie zostawiać.

            -Nie miałem wyjścia. Jak dorwałem tego skurwiela, nie potrafiłem nad sobą zapanować. Wiedziałem, że agencja nie odpuści i że mnie zamknął za napad na agenta. Musiałem zniknąć.

            -Oni nadal cię szukają.

            -Wiem.

            -Więc dlaczego wróciłeś? Sama tęsknota za mną to nie jedyny powód, wiem to.

            -Mam zadanie. Muszę trochę zarobić.

            -Nie powiesz mi jakie to zadanie, prawda?
            -Nie.

            -Przestępczy świat także jest zgubny, Key- spojrzał w jego ciemne tęczówki, uśmiechając się lekko.

            -Ale w nim sam podejmuję decyzję. Poza tym agencja łamie więcej praw niż powinna. Sam o tym doskonale wiesz.

            Pokiwał jedynie głową, przytulając go do siebie. Kibum wyszedł o świcie, zostawiając mu kartkę na stole.

            „Wypatruj wiadomości od uroczej kwiaciarki”

            Tylko cztery słowa, zapowiadające obietnicę powtórzenia ostatniej nocy. Westchnął, otwierając dokument tekstowy na komputerze i zabierając się za przepisywanie. Nikt nie mógł się dowiedzieć o tym, że Key jest w Seulu. Nikt z agencji.



           

Obudził go potworny ból głowy. Miał wrażenie, że mózg mu zaraz eksploduje od tego tępego pulsowania. Uchylił nieco powieki, krzywiąc się na światło wpadające do jego pokoju przez nie zasłonięte okno. Pragnął ciemności. I wody. Dużo wody. W ustach czuł potworną suchość, a mięśnie bolały go jakby przebiegł maraton i miał zakwasy. Jęknął, przewracając się na bok. Spojrzał na tarczę elektronicznego zegarka. Jedenasta dwanaście.

            -Pięknie- wychrypiał, przeczesując dłonią swoje długie włosy. Próbował sobie przypomnieć co się stało poprzedniego wieczoru i jakim sposobem dotarł do domu, ale w głowie miał jedną wielką pustkę. Próżnia, czarna dziura i nic więcej. Sięgnął po komórkę leżącą na jego szafce nocnej i wybrał numer.

            -Taemin! Już myślałem, że Choi cię zabił- usłyszał po drugiej stronie słuchawki głos Junho. Zmarszczył brwi, spoglądając w sufit.

            -Choi?

            -Noooo, Choi Minho.

            -To on mnie zabrał do domu?

            -Tak mówiła Jia…

            -Jia? Czyli, że nie wiesz?

            -Słuchaj, mam kaca i mało co pamiętam. Kojarzę, że Choi zjawił się na imprezie, ale nic poza tym. Gadałem z Jia i mówiła mi, że podobno wyniósł cię jak jakiś jaskiniowiec i gdzieś zabrał. Myślałem, że cię zabił, albo coś.

            -O k****

            -A ty coś pamiętasz?

            -Czarna dziura.

            -Przesrane…

            -Taaa

            -W ogóle to połowa ludzi z imprezy nie przyszła na uczelnię. Choi też nie. Tylko ja na kacu jak jakiś nienormalny tu przylazłem.

            -I Jia- Taemin usiadł ostrożnie, krzywiąc się na ból w czaszce.

            -Co Jia?

            -Ona też przyszła.

            -Aaaa no. W sumie. Ale ona nie piła dużo.

            -Tego nie wiem…

            -Panie Lee czy mógłby pan łaskawie nie rozmawiać przez telefon na moich zajęciach?- rozległ się męski głos po drugiej stronie słuchawki. Później ciche przepraszanie przez Junho i rozmowa została zakończona. Taemin rzucił telefon na łóżko, wstając powoli.

            Nieco chwiejnym krokiem wyszedł z pokoju, rozglądając się dookoła. Jego celem była łazienka. Już miał otworzyć do niej drzwi, kiedy niespodziewanie stanął za nim Choi.

            -K****, weź mnie nie strasz!- krzyknął, łapiąc się za serce. Brunet zrobił sceptyczną minę, przyglądając mu się.

            -Śmierdzisz gorzej niż z gorzelni- powiedział, zakładając ręce na piersi.

            -Dzięki. Miły jesteś, nie ma co.

            -Miły to ja będę, jak zaczniesz mnie w końcu słuchać.

            -Chyba w twoich snach.

            Minho zrobił krok w jego stronę, zmuszając go, aby oparł się ob ścianę. Przez chwilę obserwował jak czarne tęczówki przejeżdżają po jego wargach, a nikły uśmieszek błąka się na ustach starszego.

            -Dzisiaj też ci się śniłem?

            Taemina zamurowało. Zamrugał kilka razy powiekami, patrząc na niego jak na wariata.

            -Niby dlaczego miałbyś mi się śnić?

            -Wczoraj mówiłeś, że śnię ci się po nocach.

            -Nie pamiętam tego.

            -Nie?

            -Nie.

            -A to pamiętasz?- Lee poczuł jak usta Choi spoczywają na jego. Zrobił wielkie oczy, czując jak fala gorąca ogarnia jego ciało. Instynktownie rozchylił wargi, pozwalając na pogłębienie pocałunku. Minho jednak musnął tylko kilka razy jego usta i oderwał się od niego.

            -Zanim zejdziesz na dół, lepiej się wykąp. Sonia nic nie wie o twoim wczorajszym wypadzie. Powiedziałem jej, że źle się czujesz, dlatego nie poszedłeś na zajęcia- dodał Choi i ruszył na dół, zostawiając osłupiałego Lee pod drzwiami łazienki.

6 komentarzy:

  1. Jak słodko *-* Czytam dalej c:

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow *_* Słodziaaśne idę czytać dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  3. TEGO TO SIĘ NIE SPODZIEWAŁAM O.O

    OdpowiedzUsuń
  4. Omnom! *.* Taemin w szoku :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku.. tracę kontrole nad tym co robię czytać twoje opowiadanie *O* to Jest tak boskie, że ja nie mogę :33 hahah Taemin w szoku nie wie co się dzieje. :D a Key ja wiedziałam, że on nie jest zły <33
    Jesteś genialna !
    idę czytać dalej ^3^

    OdpowiedzUsuń