piątek, 17 sierpnia 2012

("Bodyguard") Rozdział 11


            Choi chodził w tą i z powrotem po dużym salonie państwa Lee porządnie wkurwiony. Zaklął pod nosem, przejeżdżając ręką po swoich włosach. Dokładnie dwadzieścia minut temu poszedł do pokoju Taemina, aby spytać gdzie trzymają cukier, ale nie zastał go tam. Zaczął więc szukać chłopaka po całym domu, tylko po to, aby stwierdzić, że ślad po nim zaginął. W chwili obecnej intensywnie się zastanawiał, gdzie młodszy mógł pójść. Wykluczył porwanie, bo by usłyszał, gdyby coś się stało. Poza tym brakowało ulubionych butów i kurtki chłopaka, a to oznaczało, że wyszedł sam z własnej nieprzymuszonej woli. Spojrzał na okno, krzywiąc się. Było ciemno, uliczne latarnie już dawno się pozapalały, a ludzie siedzieli w swoich domach. Usiadł na fotelu, dziękując w duchu Bogu, że Sonia wyszła do jakiejś znajomej, która do niej zadzwoniła.

            -Gdzie jesteś Lee Taeminie?- spytał, ale odpowiedziała mu tylko cisza. Oczywiście mógł zadzwonić do Soni i zapytać, czy nie wie, gdzie chłopak mógł pójść o tak późnej porze, ale nie chciał jej martwić. Pomyślał o bitwie tanecznej, na którą ostatnim razem wymknął się młodszy. Zmarszczył brwi, kiedy jakaś nowa myśl zaświtała mu w głowie. Przypomniał sobie rozmowę Taemina z Wooyoungiem dwa dni temu i nagle go olśniło. Impreza u Junho! Uśmiechnął się krzywo, wstając z fotela. Udał się prosto do „swojego pokoju”, włączając laptop. Dzięki systemowi agencji jaki miał zainstalowany na swoim komputerze, mógł bez problemu znaleźć wybraną osobę. Korzystał z niego rzadko, tylko wtedy kiedy naprawdę tego potrzebował, a teraz właśnie była taka chwila. Wpisał w wyszukiwarkę imię, nazwisko oraz wiek Junho i poczekał. Pięć sekund później zapisywał na swoim telefonie adres chłopaka. W końcu zamknął laptop, chwycił za swoją czarną, skórzaną kurtkę i kluczyki do samochodu, po czym wyszedł z domu. Auto zabrał spod agencji, kiedy ostatnio odwiedził ją razem z Taeminem. Usiadł za kierownicą, poprawiając pistolet przypięty do paska jego dżinsowych spodni i ruszył z piskiem opon.

            Jeszcze zanim podjechał pod dom Junho, usłyszał głośną muzykę. Zastanowił się, czy nie przeszkadza to sąsiadom. Widać skoro impreza trwała w najlepsze, żaden z nich jeszcze nie zadzwonił po policję. Na szczęście, bo Choi jakoś nie miał ochoty odbierać Lee z posterunku. Zaparkował po drugiej stronie ulicy swojego czarnego Hammera i wysiadł z auta. Automatycznie poprawił swoją białą koszulkę, rozglądając się dookoła. Kilka samochodów, zapewne należących do gości imprezy stało na chodnikach. Dwójka pijanych nastolatków stało przy wejściu z piwem w rękach. Westchnął, modląc się w duchu, aby Taemin był trzeźwy i ruszył do środka.

            Zgraja pijanych i bawiących się w najlepsze nastolatków zajmowała niemal każdy skrawek domu. Alkohol lał się litrami, a najnowsze kawałki muzyczne leciały z głośników. Minho przecisnął się przez tłum, rozglądając się dookoła. Jakaś dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję, mówiąc, aby z nią zatańczył, ale on odsunął ją od siebie, zaciskając usta w wąską linijkę. Złość coraz bardziej w nim wzbierała. Wiedział, że tym razem Lee oberwie za nieposłuszeństwo i swoją głupotę. Nie po to Minho dawał mu zakazany i starał się chronić, aby ten robił wszystko, aby wpakować się w kłopoty.

            Przed oczami mignęła mu czerwona czupryna Junho. Od razu ruszył w jego stronę, z nadzieją, że razem z nim będzie Taemin. Stanął w drzwiach prowadzących do kuchni i zerknął na kompletnie pijanego Wooyounga, siedzącego na jednym z krzeseł.

            -Ej, Choi! Co ty tutaj robisz? Nie zapraszałem cię- wybełkotał Junho, gdy tylko go zauważył. Twarz miał wykrzywioną w grymasie niezadowolenia. Choi zmierzył go wzrokiem,  jak tylko upewnił się, że nie ma z nimi Taemina.

            -Taemin jest na tej imprezie?- zapytał, ignorując niezbyt miły wzrok Junho. Chłopak, uśmiechnął się, chwytając po nowe piwo.

            -Jest, a co?

            Minho odetchnął z ulgą, wyciągając z ręki Junho alkohol. Chłopak oburzył się, wbijając w jego pierś wyciągnięty palec.

            -K**** Choi! Nie dość, że przylazłeś tutaj bez zaproszenia, to jeszcze mi piwo zabierasz?!- wysyczał. Twarz Minho owioną zapach alkoholu. Skrzywił się, odstawiając piwo na stół. Wiedział, że Junho nie pała do niego zbytnią sympatią, mimo, że nie rozumiał dlaczego, ale teraz miał to gdzieś.

            -W dupie mam tą twoją imprezę i alkohol. Przyszedłem tutaj, bo szukam Taemina. Gdzie on jest?

            -A po cholerę ci on?

            -Gdzie on jest?

            Junho chciał się dalej kłócić, ale spojrzenie jakie posłał mu brunet, zmroziło mu krew w żyłach. Wyciągnął rękę, wskazując na schody prowadzące na górę i odwrócił się w stronę już prawie nieprzytomnego Wooyounga. Minho wspiął się po schodach i wszedł na korytarz. Od razu go zobaczył. Stał oparty o ścianę na korytarzu, a obok niego znajdował się jakiś chłopak. Mówił coś do niego, trzymając rękę na tali młodszego. Choi zacisnął zęby, podchodząc do nich.

            -W końcu cię znalazłem- powiedział. Taemin spojrzał na niego i uśmiechnął się. Brązowe tęczówki błyszczały od nadmiaru spożytego alkoholu. Lee spodziewał się tego, że Choi go znajdzie. Nie liczył już na to, że całą noc spokojnie spędzi u swojego przyjaciela. Wiedział, że jego ochroniarz zauważy jego zniknięcie. Zaśmiał się, kładąc swoją szczupłą dłoń na ramieniu chłopaka, z którym rozmawiał.

            -Szukałeś mnie?- zapytał, doskonale znając odpowiedź. Choi zmrużył oczy, wyraźnie wkurzony. Chwycił Lee za rękę, mówiąc:

            -Wracasz do domu, ale to już.

            Taemin wyszarpnął rękę z jego uścisku, wypinając bojowo pierś do przodu i zaciskając usta w wąską linijkę.

            -Nigdzie nie idę! Zostaje na imprezie i będę się dobrze bawić!

            Spojrzenie jakie posłał mu brunet przeraziło by nie jednego człowieka i doprowadziło do zmiany decyzji, ale nie jego. Miał już serdecznie dość ciągłego słuchania tej wielkiej przerośniętej żaby. Chciał się bawić. Tak jak dawnie. Imprezować ze swoimi przyjaciółmi.

            -Nie wkurzaj mnie, Taemin- wysyczał Choi, powoli tracąc już cierpliwość. Wytrącenie go z równowagi było nie lada wyczynem, bo Minho z reguły był osobą opanowaną. Zawsze wszystko dokładnie analizował, nie pozwalając emocjom objąć nad nim kontroli. Jednak, jeśli ktoś go wyprowadził z równowagi, stawał się bardziej niebezpieczny niż zazwyczaj.

            -Bo co mi zrobisz?- Taemin zrobił chwiejny krok w jego stronę, a chłopak, który jeszcze niedawno z nim rozmawiał, przysłuchiwał się im uważnie. Choi długo nie czekając chwycił Lee w pasie i przerzucił sobie przez ramię jak worek kartofli. Miał ochotę porządnie przetrzepać ten jego seksowny tyłek, tak aby wszystkie głupoty wyplenić z głowy młodszego.

            -Zostaw mnie! Puść, ty przerośnięta żabo!- wrzasnął Taemin, machając rękoma i nogami, przy okazji uderzając Choi w plecy. Ten unieruchomił jego nogi jednym mocnym ruchem i ruszył w stronę schodów.

            -Ej, nie słyszałeś co on mówił? Puść go- ktoś chwycił go za kurtkę. Odwrócił się i zobaczył chłopka, z którym wcześniej rozmawiał Lee.

            -Zabieram go do domu i tobie nic do tego- powiedział. Chłopak zaśmiał się i zamachnął, chcąc go uderzyć, ale Choi był szybszy. Jednym zwinnym ruchem chwycił jego dłoń i wykręcił do tyłu. Rozległ się dźwięk łamanej kości i głośny krzyk.

            -Powiedziałem, że zabieram go do domu i więcej powtarzać nie będę- dodał, puszczając chłopaka. Ten upadł na podłogę, z płaczem trzymając się za zranioną rękę. Taemin wisiał na ramieniu Choi, kompletnie zszokowany. Tego się nie spodziewał. Brunet odwrócił się i ruszył do wyjścia, a on patrzył wielkimi oczami na chłopaka, który próbował go obronić.

            Choi posadził Taemina na przednim siedzeniu, zapiął mu pas i usiadł za kierownicą. Chłopak nie odzywał się, jedynie patrzył przed siebie wielkimi jak spodki oczami. Ruszył, kątem oka widząc jak z domu wybiega Junho i coś za nimi krzyczy.

            Szok opuścił Taemina dopiero gdy byli w połowie drogi. Zerknął na postać Choi, który skupiał się na prowadzeniu. Z jego sylwetki emanowała złość. Mięśnie miał napięte, a usta zaciśnięte w wąską linijkę. Westchnął, czując jak robi mu się niedobrze.

            -Niedobrze mi. Zatrzymaj się- powiedział, łapiąc się za brzuch. Starszy zaparkował na poboczu i wysiadł pospiesznie z auta, otwierając drzwi pasażera. Taemin odpiął pas, wysuwając nogi z samochodu i pochylając się nieco. Wziął kilka głęboki oddechów, starając się zapanować nad mdłościami.

            Minho stał nad młodszym, czekając, aż mu przejdzie lub najzwyczajniej w świecie zwymiotuje. Po pięciu minutach chłopak wysiadł z auta i odszedł kawałek na chwiejnych nogach. Choi poszedł za nim, gotowy złapać w każdej chwili.

            Lee spojrzał na bruneta i poczuł jego zapach. Serce mu przyspieszyło, a żołądek zrobił fikołka. Zerknął na atramentowe tęczówki starszego, czując irytację, ale i coś jeszcze.

            -Wkurzasz mnie- wypalił, zaciskając dłonie w pięści. Choi podniósł do góry brew, co jeszcze bardziej go zirytowało. Wyprostował się, patrząc mu prosto w oczy i kontynuował:

            -Cholernie mnie wkurzasz. Ten twój uśmieszek i cała charyzmatyczność doprowadza mnie do szału. I twój zapach… mami mi zmysły do tego stopnia, że śnisz mi się po nocach. To mnie wkurza, Choi!

            Nawet nie wiedział kiedy podszedł do niego na tyle blisko, że niemal stykali się stopami. Zerknął na jego usta, czując nagłą potrzebę spróbowania ich. Zastanawiał się jak mogły smakować? Czy były słodkie jak miód, a może wręcz przeciwnie?

            -I jeszcze te usta. Jak one smakują, Choi?- wyszeptał i zanim Minho zdążył zareagować, pocałował go.

            Brunet stał jak sparaliżowany kiedy miękkie wargi Taemina spoczęły na jego. Przez chwilę mrugał tylko oczami, czując dziwne łaskotanie w podbrzuszu, aż w końcu odwzajemnił pocałunek. Muskał słodkie wargi Lee, kompletnie zapominając o złości. Przymknął oczy, przyciągając go bliżej siebie. Chłopak rozchylił usta, wpuszczając jego język do środka. Wsunął się do ciepłego wnętrza i jęknął, kiedy język młodszego otarł się o jego. Przez chwilę walczyły ze sobą o dominację, aż w końcu splotły się w erotycznym tańcu. Młodszy westchnął, mając w głowie pustkę. Teraz tylko czuł i delektował się pocałunkiem.

            Oderwali się od siebie, jak tylko zabrakło im oddechu. Choi spojrzał w zamglone oczy Lee i uśmiechnął się.

            -Jak czekolada- wychrypiał Taemin, uśmiechając się lubieżnie i zanim Choi zdążył coś powiedzieć, osunął się w jego ramiona, nieprzytomny. Przez chwilę brunet stał tak, trzymając Lee w ramionach, aż w końcu otrząsnął się i zaniósł go do auta, aby wrócić do domu.

5 komentarzy:

  1. Gorąco jakoś się zrobiłooo ^^
    To tylko sam pocałunek, ale tak pikantnie opisany ;> I like it! ;D

    J.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezuu, kobieto, gorąco mi się zrobiło i nie wiem dlaczego łzy mi poleciały (to pewnie z wrażenia, ale jak to mozliwe?.XD Dziwne ;___;) Jakie to świetne było *__*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejjjjjj nareszcie się pocałowali (!!!) tyle na to czekałam :3

    OdpowiedzUsuń
  4. 11 rozdziałów czekania, ale opłacało się <3 Mam nadzieję, że Minho nie wykręci jakiejś głupoty, że to się nie zdarzyło (no, bo w końcu Taemin jest pijany, a jak zapomni! niee, nie chcę tego T_T) Jezu, czytam tego ficka od kilku godzin i nie mogę przez Ciebie spokojnie iść spać, bo jestem ciekawa tego, co wydarzy się dalej!

    OdpowiedzUsuń