Napisałam coś ;3 Krótkie, ale tutaj czasu nie mam napisane. Nie sprawdzałam błędów, ani nie czytałam, więc wybaczcie mi to. Kocham <3
Rozdział 30
- Hyung, proszę cię – zaczął Taemin, widząc jak Onew
zabija wzrokiem Minho. Dokładnie dwadzieścia minut temu przyszedł odwiedzić
brata i zastał go całującego się z Minho. Wkurzył się i rzucił na bruneta,
czego wynikiem jest ogromna śliwka i rozcięta warga zdobiąca drugie oko Choi. Cóż,
teraz wyglądał jak panda. Oba oka podbite. Dość długo będzie musiał dochodzić
do siebie, ale nie to zdenerwowało Jinkiego. Najbardziej wkurzył go fakt, że
Taemin go powstrzymał. Tak po prostu kazał mu przestać, próbując wstać, aby uratować
tę przerośniętą żabę. A później oznajmił, że on i Choi są razem. Tak po prostu.
- Hyung... – ponownie odezwał się najmłodszy z
towarzystwa. Nie lubił, kiedy jego brat się złościł. Głównie dlatego, że był
wtedy dość przerażający, bo w końcu Lee Jinki to ostoja opanowania i spokoju. Do
czasu.
- Idę się przewietrzyć – oznajmił starszy Lee, wstając z
krzesła i wyszedł. Taemin westchnął głośno, spuszczając zrezygnowany wzrok.
- Przejdzie mu. Martwi się o ciebie, to dlatego –
powiedział Minho, próbując go jakoś pocieszyć.
- Wiem, ale nie musiał cię bić. Nie powinien. Nic nie
daje mu prawa do wparowania tutaj, uderzenia cię, a później po prostu zabijania
wzrokiem. Ja nie jestem dzieckiem.
- Ja to wiem, Minnie, ale dla niego jesteś wciąż młodszym
bratem, którego chce chronić. Sam na jego miejscu też byłbym zły.
- Wyglądasz jak panda.
- Lepiej jak panda, niż jak żaba.
- Ja tam wolę cię jako żabę.
Minho zaśmiał się i poczochrał go po włosach. Na usta
Taemina także mimowolnie wstąpił lekki uśmieszek. Nie umiał się nie roześmiać
na to stwierdzenie. Po prostu nie potrafił. Ziewnął głośno, czując się naprawdę
zmęczony. Ta cała rozmowa z Minho, pocałunek, później akcja z Onew i bolące
żebra go wykończyły.
- Prześpij się. Musisz odpocząć – powiedział Minho,
widząc jego zmęczenie. Pogłaskał go delikatnie po policzku, uśmiechając się. Młodszy patrzył na niego przez chwilę, ale w końcu pokiwał głową i ułożył się wygodniej na poduszkach. Brunet miał rację. Powinien się nieco
przespać i odpocząć. Jutro też był dzień, a Onew w końcu przejdzie. Trzeba po
prostu poczekać. Więc wtulił głowę w miękką poduszkę i przymknął oczy. Nie
minęło nawet pięć minut, jak zasnął.
Minho wpatrywał się w jego pogrążoną we śnie twarz,
wzdychając ciężko. Cieszył się, że chłopak nie był uparty i jednak postanowił
się przespać. Pozwalało mu to, opuścić salę bez żadnego wyjaśniania i ruszenia
do wind. Chciał porozmawiać z Jinkim. Wiedział, że starszy na pewno będzie na
dachu, próbując jakoś opanować nagromadzone w sobie emocje. To było ciche i
spokojne miejsce, wokół świeże powietrze. Łatwo można było zebrać tam myśli i w
spokoju porozmawiać, bez obawy, że ktoś cię podsłucha. Minho miał tylko
nadzieję, że ich rozmowa będzie spokojna. Nie miał ochoty się bić.
Onew stał przy barierce, obserwując jak po ulicach Seulu
przejeżdżają samochody i przechadzają się ludzie. Musiał odetchnął. Dać upust
złości i nie zrobienia ponownie krzywdy Choi. Nie był zadowolony z faktu, że
złamał jego zakaz i poszedł porozmawiać z Taeminem. Bał się. Tak bardzo martwił
się o swojego brata. Nie chciał go widzieć w takim stanie, w jakim był jeszcze
kilka dni temu. Zbyt duża ilość emocji może być dla niego zabójcza. Z resztą
poznali już skutki, tego co się mogło stać, kiedy za bardzo się czym przejmował. Nie chciał, aby Taemin
płakał. Był jego młodszym bratem. Małym Taeminniem, którego chciał za wszelką
cenę chronić. Taki był jego obowiązek jako starszego brata. Wolał, kiedy
młodszy się uśmiechał i tryskał swoją pozytywną energią i niewyczerpalnym
entuzjazmem, niż siedział w pokoju niczym zombie, kompletnie bez życia i w
depresji. Taki Taemin nie był sobą. A patrzenie na niego w takim stanie bolało
i to cholernie mocno.
- Onew... – usłyszał za sobą cichy głos. Odwrócił głowę i
od razu zacisnął usta w wąską linijkę, widząc kto do niego przyszedł.
- Mogę z tobą porozmawiać? – spytał Minho. Jinki zacisnął
dłonie w pięści. Nie miał ochoty na rozmowy. Szczególnie z nim. Czy Choi nie
rozumiał, że wyszedł z tej sali właśnie po to, aby nie rozkwasić mu nosa? Widać
nie, skoro z własnej i nieprzymuszonej woli przyszedł na dach, gdzie nikt go
nie mógł usłyszeć ani powstrzymać Lee.
- Czyli jednak nie chcesz, ale to nic. Po prostu mnie
wysłuchaj – dodał wyższy chłopak, nie słysząc żadnej odpowiedzi od strony
starszego.
- Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać ani tym bardziej
słuchać – warknął Jinki, nie patrząc na niego.
- Szkoda, bo powinieneś.
- Nie mów mi Choi , co powinienem, a czego nie, bo akurat
ty niewiele masz tutaj do gadania!
- Wiem, że się o niego martwisz... – zaczął Minho,
niezrażony tonem Lee.
- Brawo, nie sądziłem, że mógłbyś się tego domyślić.
- Nie mam zamiaru go skrzywdzić. Nie chcę tego zrobić. Zależy
mi na nim.
Onew spojrzał na niego z zaskoczeniem. Tego się nie
spodziewał.
- Skąd ta nagła zmiana? – spytał. Przecież jeszcze
niedawno nawet się nie przejmował Taeminem, a teraz nagle stwierdził, że mu na
nim zależy?
- Stwierdziłem, że już dość użalania się nad sobą i
płakania nad tym, co straciłem. Czas po
prostu zacząć żyć – wyznał brunet, patrząc na widok rozciągający się przed
szpitalem. Zapadła cisza. Czekał tylko na odpowiedź starszego. Na jakąkolwiek
reakcję z jego strony. Nie oczekiwał, że to zaakceptuje. Rozumiał, że Jinki
miał teraz powody, aby go nie lubić, a może nawet nienawidzić, ale każdy
zasługuje na szansę, prawda?
- Taemin zbyt szybko ci wybaczył. Zbyt łatwo zgodził się
być zastępstwem po twojej byłej, a nie powinien. To go tylko zrani, a ja
wolałbym tego uniknąć – powiedział Jinki, niebezpiecznie cichym głosem. Minho
zerknął na niego kątem oka.
- Kto powiedział, że będzie jej zastępstwem?
W jednej chwili
Choi poczuł, jak dłoń Onew zaciska się na jego koszulce, a druga ręka unosi do
góry, jakby chciał go uderzyć. „ A więc nie obejdzie się bez rękoczynów, tak?” –
pomyślał, uśmiechając się lekko.
- Słuchaj Choi! Ty nie wiesz, jak on cierpiał! Nie wiesz,
jak wyglądał, kiedy upijał się w swoim pokoju, wiedząc, że mu nie wolno, tylko
dlatego, bo pomyliłeś go z Taeyeon! Nie wiesz, jak wiele musiał przejść, aby
ponownie móc się szczerze uśmiechać! Nic nie wiesz! Nawet go dobrze nie znasz!
A wiesz dlaczego? Bo jedyne co zaprząta twoją głowę, to Taeyeon i głupi brak
umiejętności pogodzenia się z jej śmiercią! – wysyczał mu w twarz, chcąc go uderzyć.
Minho nie bronił się. Nastawił policzek, dając mu przyzwolenie na zadanie
ciosu. Nie miał zamiaru się bronić ani tym bardziej uciekać, bo Jinki miał
rację. Nie widział cierpiącego Tae. Nie był światkiem jego upijania się. I w
końcu miał rację też co do tego, że nie widział nic poza chorym udawaniem, że
Taeyon żyje. Jednak w końcu otworzył oczy i zrozumiał, że kiedy on stał
w miejscu, wciąż marząc o zmarłej narzeczonej obok niego pojawił się ktoś, kto
stał się dla niego tak samo ważny jak ona. I właśnie dzięki tej świadomości nie
miał zamiaru odpuścić.
Jinki patrzył na niego z zaskoczeniem i lekkim
niedowierzaniem. Zmieszał się, nie wiedząc co zrobić, kiedy zauważył, że Minho
zastawia swój policzek, pozwalając mu się uderzyć. Powoli puścił jego koszulkę,
robiąc krok do tyłu i opuścił zaciśniętą w pięść dłoń.
- Taemin dał mi szansę. Wiele mnie nauczył i dużo pomógł.
Zależy mi na nim i nie chcę go skrzywdzić. Mogę sprawić, że będzie szczęśliwy.
Naprawdę mogę to zrobić, ale najpierw musisz mi na to pozwolić – powiedział cicho
Choi. Jinki odwrócił się, przejeżdżając ręką po swoich krótkich włosach. Czuł dylemat. Kompletnie nie wiedział, co miałby powiedzieć lub zrobić. Coś w głosie
Choi sprawiało, że mu wierzył, ale uprzedzenia i chęć bronienia brata, mówiły mu,
że nie powinien się zgadzać, tylko rozwalić mu nos i kazać nigdy więcej nie
zbliżać się do Tae. Jednak... Co jeśli Minho naprawdę da Taeminowi szczęście?
Czy warto zaryzykować?
- Jeśli go skrzywdzisz Choi, zabiję cię. I to nie są
puste słowa – niemal wysyczał, patrząc na niego. Minho pokiwał głową. Rozumiał
i to aż nazbyt dobrze. Jinki byłby wstanie spełnić swoją groźbę. Wiedział o
tym.
- Nie skrzywdzę go – obiecał mu.
- Oby -
odpowiedział Lee i ruszył w stronę wejścia do szpitala, zostawiając bruneta
samego.
Kibum leżał na łóżku w sypialni Jonghyuna zupełnie nagi i
ze stojącą erekcją. Starszy wszedł właśnie do pomieszczenia, wracając z miasta
i patrzył na niego zdziwionym wzrokiem. Tego się nie spodziewał. Wyszedł z domu
sam, chciał zrobić jakieś zakupy, nieco się przejść, a kiedy wraca zastaje w
swojej sypialni właśnie taki widok.
- Key... – powiedział dość ochrypniętym głosem, kiedy
młodszy chłopak rzucił mu pożądliwe spojrzenie, wstając z łóżka i ruszył w jego
stronę, zmysłowo kręcąc biodrami. Jonghyun poczuł, jak do jego członka napływa
dość spora ilość krwi, a całe ciało oblewa fala gorąca. Przełknął głośno ślinę,
zwilżając spierzchnięte wargi i w tym momencie poczuł, jak smukła dłoń jego
chłopaka przejeżdża po jego kroczu.
- Czekałem na ciebie. Cieszę się, że już wróciłeś –
wymruczał mu do ucha Kibum, ocierając się o niego i ścisnął mocniej jego
krocze. Starszy Kim jęknął głośno, automatycznie obejmując go ramionami i
podrzucił do góry tak, że szatyn oplótł go nogami w pasie, a ramionami w szyi.
- Nie mam pojęcia, jak tutaj wszedłeś, ale cholernie się
z tego powodu cieszę – wydyszał, wpijając się w wargi swojego kochanka. Kibum zaśmiał
się w duchu, wplatając palce swoich rąk we włosy swojego dinozaura i pociągnął
za nie lekko. Jonghyun niemal podbiegł do łóżka, a później opadł wraz z młodszym
na materac i zaczął penetrować jego usta swoim językiem. Jednocześnie też
próbował, pozbyć się swojego ubrania, które powoli zaczęło mu zawadzać. Kiedy
dwa pierwsze guziki jego koszulki zostały w końcu rozpięte, warknął cicho i
pociągnął za resztę, wyrywając je. Po co będzie się bawić rozpinaniem ich?
Tracił tylko czas, a Key czekał tutaj na niego, tak bardzo chętny i napalony.
- Pospiesz się – wydyszał Key, odrywając się od jego ust
i przejechał ręką po odsłoniętym torsie kochanka, jednocześnie ocierając się o
niego biodrami i pożerając go wzrokiem. Czekał na niego już tyle czasu, że co
jak co, ale więcej nie wytrzyma. Jonghyun ponownie wydał z siebie coś w rodzaju
warknięcia i szybko rozpiął pasek spodni, a później rozporek, pozbywając się
ich. Nawet bokserki poleciały na podłogę z prędkością światła. Kibum uśmiechnął
się z zadowoleniem, widząc, że członek starszego jest już twardy i gotowy do działania. Sam
wcześniej jako tako się rozciągnął, więc teraz nie musieli tracić na to czasu.
- Weź mnie Jjong. Teraz – rozkazał, wyciągając w jego
stronę ramionami i rozkładając szeroko nogi, uśmiechnął się kokieteryjnie. Starszy
Kim jęknął na te słowa i dopadł do niego, całując namiętnie. Objął dłonią
sterczącego penisa chłopaka i ścisnął mocno, ustawiając się między jego nogami.
Tak jak kazał mu Key, nie ociągał się i od razu wszedł w niego jednym, płynnym
ruchem, sprawiając, że młodszy wygiął się w łuk, jęcząc mu w usta. Jjong zaczął
się poruszać w nim mocno i szybko, nie tracąc czasu na rozpędzanie się. Tego
pragnął. Wiedział też, że właśnie tego chciał Key. Szybkiego i ostrego seksu bez zahamowań. Więc mu to dał.
Wbijał się w niego mocno, niemal brutalnie, trafiając w prostatę, a Key jęczał
i wrzeszczał, unosząc wyżej biodra, aby wziąć go w siebie jeszcze głębiej. Było
mu dobrze. Tak cholernie dobrze i przyjemnie, że zapomniał o tym iż pewnie po
wszystkim dość ciężko będzie mu dojść do domu, i że miał odwiedzić Taemina. Teraz
były ważniejsze rzeczy, na przykład mokry od potu i twardy jak skała Jjong. Wbił w jego
plecy paznokcie, odchylając głowę do tyłu, a starszy zaczął całować jego szyję,
wciąż nie zmieniając tempa.
- Kocham cię – wydyszał Jjong, kiedy dotarł ustami do
jego ucha i przygryzł jego płatek.
- Ja ciebie też, Jjong. Tak cholernie! – wydarł się
młodszy, czując, że jest już blisko. Zacisnął się kilka razy na członku swojego
kochanka, wyginając się bardziej w łuk. Pięści zacisnął na zmiętej pościeli,
kiedy znajome skurcze pojawiły się w dole jego brzucha i nie minęła nawet
chwila, jak wystrzelił, ogarnięty słodkim orgazmem. Jonghyun uśmiechnął się z
zadowoleniem i wbił się w niego jeszcze dwa razy, zanim i on dołączył do nieba, jęcząc cicho imię
swojego kochanka.
Booooskie. ; 3 wenyyyy !
OdpowiedzUsuńPiękne, piękne <3
OdpowiedzUsuńMówiłam Ci już kiedyś, że Cię kocham? XDD
Na fb na pewno ale nie tutaj ;D
Uaa, pierwszy komentarz tutaj ;P
Zły Onew ;( Jak on może tak krzywdzić Minho?!
Powinien w końcu mu wybaczyć i zaakceptować jego związek z Minnie ;D
Czekam na kolejną część ;*
I jeszcze do tego JongKey *___*
UsuńTak słodko xDD
Ach~ Jak się cieszę, że dodałaś rozdział ^^
OdpowiedzUsuńBiedny Minho... panda Minho... Nie no biedactwo zostało pobite przez brata swojego chłopaka ;-; Ale rozumie swoje błędy i to jest ważne. Mam nadzieję, że Onew w końcu zobaczy, że Minho da Taemin'owi szczęście, a Minho mu pokaże, że warto mu zaufać!
JongKey <3 Uwielbiam z nimi smuty, może i jest krótki, ale ja kocham wszystkie twoje twory!
Jakoś tak w tym komentarzu nadużywam słowa (a raczej imienia) ''Minho''... Chyba za nim tęsknie ;-;
Hwaiting i Pozdrawiam ^^
~ Taemin z RP ^^
Aaawwwww *.* Genialne, genialne...
OdpowiedzUsuńPomimo złego nastroju Onew, Minho dał radę jakoś go przekonać (poniekąd), więc jest się z czego cieszyć :D Teraz tylko, oby im się układało, a Jinki nie będzie miał się do czego doczepić :P
Scenka JongKey po prostu boska xD Nie spodziewałam się jej (oraz takiej :P) w tym rozdziale. Miło mnie zaskoczyłaś. I chyba nie tylko mnie.
Cieszę się, że dałaś radę coś napisać, nawet jeśli jest takie krótkie. Zawsze coś! A tak btw., to ważniejsza jakość, która mówi sama za siebie.
Pozdrawiam ;3
Genialne. <3 Co za cudne JongKey. Będę musiał przeczytać jeszcze raz, bo zbyt się ekscytowałam tym paringiem i zapewne połowa sytuacji mi umknęła.
OdpowiedzUsuńO Bosh, więcej takiego JongKey! Dlaczego zawsze jak czytam jakieś JongKey, to Key jest tym bardziej zboczonym? xD
OdpowiedzUsuńI tak to kocham! *____*
No wszystko wraca powoli do normy. Pięknie ^_^
Pozdrawiam i weny <3
Hah. Dobrze, że Jinki dał Minho szansę, której mam nadzieję nie zmarnuje. Niech Taemin już zdrowieje. ^^ Fajnie, że związek JongKey rozkwita. Życzę weny. ^^
OdpowiedzUsuńCo za niespodzianka, jestem zaskoczona nowym rozdziałem, nie chwaliłaś się, że coś planujesz. ;P No chyba, że to był nagły przypływ weny. ;)A rozdział wcale krótki nie jest.
OdpowiedzUsuńPierwsze zdanie w części z JongKey, nawet nie wiesz, jak mnie to rozbawiło, serio, było w tym coś śmiesznego, jakaś prostota i konkretne ujęcie sytuacji. Taki Kibum, jakby nigdy nic siedzi i czeka; jakby to było czekanie aż reklamy dobiegną końca i zacznie się ulubiony film. xD
Cóż, nie dziwę się Onew, że tak reaguje, bo ma podobne przemyślenia do mnie. Też nie raz zastanawiałam się, czy związek 2min nie będzie zastępstwem związku TaeyonxMinho. Takie sytuacje bywają skomplikowane, czyli maluje się tutaj przed nam cały urok życia i jego krętych ścieżek.
Owocnej nauki, Słońce. ;)
Boże dziewczyno boski rozdział. Uwielbiam a wręcz kocham każde twoje opowiadanie jakie napisałaś. Życzę bardzo dużo weny i ściskam cię mocno!!!
OdpowiedzUsuńNie powiem co sądzę o rozdziale bo wszyscy już to napisali ;) Przyszło mi już tylko czekać na kolejną notkę i życzyć ci weny.
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
bombowe! KOCHAM CIĘ!!! Napisałabyś jakiegoś GTOPA
OdpowiedzUsuńCzy jest dalsza część? *Q*
OdpowiedzUsuń-chuchu
o.O niespodziewałam się tu sceny JongKey asvcgbncsfgjj *_____* Cudnie! <3
OdpowiedzUsuńOnew zobaczył ich pocałunek, ups, biedny Minho znowu mu się dostało, wtedy zasłużenie teraz nie bardzo xd Ach, niech tylko Onew zrozumie, że Minho daje szczęście Tae i wszystko będzie super ^^ <3