Sherleen <3
PARING: Wybierz jaki chcesz
GATUNEK: angst
OSTRZEŻENIA: samookalczanie się
Świat jest
okrutny. Życie potrafi być jeszcze bardziej. Pełne bólu, smutku, niezrozumienia.
Chwile, w których siedzisz i masz ochotę płakać, bo już po prostu za dużo. Tego
wszystkiego. Tego co złe. W środku ciebie, głęboko w sercu, niemal dotykając
duszy, która i tak już jest mocno zraniona, czujesz tylko ból. I w końcu masz
dość. A wtedy tak jak ja chwytasz na ostrą żyletkę i kreślisz na swojej ręce
jeden ślad. A później kolejny i jeszcze jeden. Cięcia nie są głębokie. Nie
chcesz się zabić. Mimo, że twój świat jest okrutny, to nie umiesz zakończysz
swego żałosnego życia. Uwolnić się od bólu. Brak ci odwagi, tak po prostu
tchórzysz, bo łatwiej jest tkwić w całym tym gównie, które cię otacza, niż
ruszyć w nieznane. A śmierć właśnie taka jest. Nieznana, przerażająca. Człowiek
zawsze bał się tego, czego nie znał. Dlatego próbował poznać wszystko, wyjaśnić
co niewyjaśnione, aby chociaż w marnej mierze pozbyć się tego strachu, który go
ogarniał przed nieznanym. Zabawne, a może smutne? Wszędzie ten smutek,
nostalgia. Wszędzie... Krew powoli spływająca po twojej dłoni. Po mojej też.
Nawet teraz. Ze wszystkich czterech nacięć, które ponownie zrobiłem w akcie
desperacji. Czerwień brudzi mlecznobiałą skórę, płynąc dalej, aż w końcu kapie
na posadzkę, rozpryskując się na niej i znacząc ją. Uspokaja mnie. Tak troszkę.
Świat jest okrutny, a moje życie coraz bardziej do dupy. Zabijam ból bólem.
Paradoks. To tak, jakby ogień gasić ogniem, ale ten ból jest inny. Sam go sobie
zadajesz, to dlatego. Sam, świadomie i to pomaga, bo na ten ból masz wpływ. Możesz
go kontrolować, ale nie ten, który zadało ci życie. Nie ten...
Nie umiem już
zebrać myśli. Nic już nie wiem. Po policzku spływa łza. Gorzka, pełna smutku,
który tlił się w tobie od dawna. We mnie. Sunie powoli po policzku, zupełnie
tak jak krew po zranionej dłoni. Dlaczego... Dlaczego życie musi być aż tak
okrutne? I świat też. Dlaczego? Przymykam oczy, pozwalając, aby więcej łez
wypłynęło spod opuszczonych powiek. Oddycham ciężko. Ty też oddychasz. A może
już nie? Ja też nie. Czy to co w ogóle robimy można nazwać oddychaniem? Można,
jeśli nie ma się powietrza? Byłem twoim powietrzem. Ty moim. Pamiętasz? Sięgam
po żyletkę i wycinam kolejną kreskę na jeszcze niezranionym fragmencie skóry. Ty
też to robisz. Wiem to, bo jesteśmy jednością. A może już nie? A może...
Ból jest większy.
Coraz bardziej narasta we mnie tak jak tęsknota i smutek. Świat jest okrutny do
cholery! Ty jesteś okrutny. Ja też. Skoro i ty, to ja też. Tak jak nasze życie.
Żałośni, samotni, smutni. A przecież kiedyś czuliśmy szczęście, pamiętasz? Kiedy
byliśmy obok siebie. Wtedy świat wydawał się być lepszy, piękniejszy,
radośniejszy. Śmiałem się i ty też. Zawsze. Kiedy ty, to i ja. Bo byliśmy
jednością w każdym tego słowa znaczeniu. Byliśmy...
Odwracam głowę,
patrząc w bok. Kafelki w mojej łazience lśnią czystością i bielą. Tak
sterylnie. Ta biel kojarzy mi się z samotnością. Z resztą jak wszystko od kiedy
cię przy mnie nie ma. Tobie też, prawda? Patrzysz na kafelki w swojej nowej
łazience i też myślisz, że kojarzy ci się z samotnością. Bo jesteśmy samotni.
Teraz kiedy nas rozdzielono. Tak brutalnie, boleśnie, tak... To dlatego świat
jest okrutny, a życie do dupy. Kiedy odbiorą ci twoje szczęście, to właśnie
taki się staje. Szary, smutny, samotny.
Wyobrażam sobie
ciebie. Ty mnie też, prawda? Zaciskasz mocniej powieki i przed oczami pojawia
się obraz mojej twarzy. Tak jak przed moimi twojej. Każdy jej fragment. Zgrabny
nosek, wystające kości policzkowe, pełne, różowe usta, wygięte w lekkim
uśmiechu. Czarne jak noc oczy, pełne charyzmy, ale i miłości. Ten widok boli i
pogłębia tęsknotę, która i tak już jest nie do zniesienia. Otwieram gwałtownie
oczy, chcąc go jakoś odgonić. Oddycham jeszcze szybciej, serce bije mi w piersi
szalonym rytmem. Czuję nagły przypływ odwagi. Ty też go czujesz. Wiem, że tak. Sięgam
ponownie po żyletkę i robię kolejną kreskę. Tym razem grubszą, głębszą. Taką
sięgającą aż do serca. Chociaż w nim i tak jest już dużo blizn. Wiesz, że
oddałbym wszystko, abyś ponownie mógł być przy mnie? Chociaż przez chwilę
trzymał w ramionach. Może wtedy znowu czułbym się bezpiecznie, bo tutaj gdzie
jestem nie ma bezpieczeństwa. Tylko w twoich ramionach. Zabrałeś je ze sobą,
ale to nie twoja wina. Nasza. To nasza wina. Cichy szloch wydobywa się z moich
ust. Siedzę na łazienkowej posadce i płaczę. Za tobą. Za nami. Nawet za samym
sobą, bo już od dawna jestem kimś innym. Ty też płaczesz. Robisz dokładnie to
samo co ja. Umierasz. I ja też umieram. Razem. Tak jak kiedyś. Wszystko razem.
Bo świat jest okrutny, prawda hyung? Świat jest okrutny. Tak po prostu. Wiem
to.